7

732 48 10
                                    

~Ahsoka~

Kolejna smuga czerwonego światła przecięła ogromne niebo. Niebem tego nie można nazwać, ogromna, czarna dziura z migoczącymi w oddali, jasnymi, kolorowymi gwiazdami, obok których planeta wydaje się zdezac z drugą i tak po kolei do końca Galaktyki.

Cholerni Mandalorianie!- przeklnęłam w ich w myślach. Mają głupie hełmy i wydaje im się, że są Panami świata. Ha! Jeszcze trochę to im pokażemy!

Mój Mistrz będzie kiedyś takim Panem świata! Ja to czuję, będzie rządzić Galaktyką!

Wierzę w niego, wierzę w to, że zajmie godne mu miejsce wysoko w Radzie Jedi.

"Nie ekscytuj się tak, Smarku"- zwrócił się do mnie z chytrym uśmieszkiem

"Gdybyś Ty wiedział o czym ja myślę"- odgryzłam się mu

Popatrzył na mnie znowu chytrze,ale i z pogardą oraz... hmmm. Taaaak!
Wiedziałam, że go to rozjuszy!
Anakin nie umie czytać w myślach, nie jego działka. Choć wiem, że by chciał. Nawet kiedyś graliśmy w zgadywanie swoich myśli zamiast kilku treningów.

Zaraz, czy ja się do tego przyznałam.
O nie, a co jeśli Mistrz Yoda to wyczuł? Czy skarci teraz go teraz?

Zaśmiałam się pod nosem z własnych myśli.

"Jeśli uważasz, że to jest śmieszne to zaskocze Cię."- Anakin momentalnie znalazł się przy moim fotelu
"Mylisz się!"- krzyknął mi do ucha.

"Ty lepiej skup się na prowadzeniu tego złomu!"- pokazałam na serię laserowych, migoczących pocisków.
Mistrz doskoczył do swojego fotela i ominął ostrzał w dość imponujący sposób, popatrzył na mnie z kpiną.
"No cóż, kolejny raz może nie być tak szczęśliwy"- rozluźniłam ciało w fotelu

"Możesz przestać mi dogryzać?"- zapytał, choć było to bardziej stwierdzenie niż pytanie

"Mhm. Powiedział Anakin Skywalker"- dogryzłam kolejny raz

"Ha ha, bardzo śmieszne. Uważaj żebym płuc nie wypluł."- powiedział sarkastycznie obrażając się i uniósł w bardzo teatralny sposób ręce ku górze.

"Dobra, dobra. Wylądujmy na tym księżycu. Wygląda na niezamieszkany"- wskazałam na holoprojektor umieszczony po środku nas.

"Tak jest, Kapitanie!"- zasalutował w moją stronę i przechylił statek o dziewięćdziesiąt stopni.

Wylądowaliśmy. Mandaloriański księżyc nie był taki, jakiego się spodziewałam. Był cały pokryty szarym osadem, jakby były to pozostałe prochy po zderzeniu się skalistych planet. Na horyzoncie było widać jedynie kilka dużych, rozłożystych drzew. Na całej planecie panował nieprzyjemny mrok, a wiatr był ruchem okrężnym, co powodowało, że kilka centymetrów nad ziemią powstawały małe, szare wiry powietrza, które sprawiały wrażenie, jakby miały za chwilę połączyć się i stworzyć jeden wielki huragan, czy trąbę powietrzną.

"Mistrzu, jakie plany?"- zapytałam trzymając rękę cały czas ma swoim mieczu

"Rozejrzymy się tu i jeśli nic nie znajdziemy, wrócimy do statku i jeszcze raz spróbujemy nawiązać kontakt z tutejszym rządem."- odpowiedział również sztywny jak ja

Z każdym krokiem drzewa były coraz wyższe i co raz bardziej najemnicze. Były koloru fioletowego, więc idealnie komponowały się z szarą rzeczywistością tego księżyca.
Kilka metrów przed nimi był krater. Musiał być bardzo głęboki bo sprawiał wrażenie niekończącej się drogi w dół, w której mogłyby pewnie latać zbłąkane duchy zmarłych istot, które przez swoje życie za dnia marzyły o lepszym bycie, a w nocy spełniały te marzenia w snach, by obudzić się rano i zacząć kolejny dzień, długi, smętny i nieróżniący się niczym od poprzednich.

Wojny Klonów i jak to było ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz