6

33 2 0
                                    

Po otrzeźwieniu zobaczyłam przed sobą mężczyznę, który jak mnie mam był lekarzem. Jednak wypowiedział parę słów, przez które chciałam ponownie zemdleć i być może już się nie budzić.

- Gratuluję, to pierwszy miesiąc. Na szczęście nic nie zagraża pani i dziecku. - powiedział lekarz, może po pięćdziesiątce. On się uśmiechał, a mi się chciało płakać. Nie tak wyobrażałam sobie moją reakcję na wieść o pierwszym dziecku. Pewnie bym się cieszyła, gdybym była w normalnym związku.

Grupa ratownicza się zebrała i wyszła z mieszkania. Podniosłam się z kanapy i na niej usiadłam, swój wzrok skierowałam na Clary która wyszła z korytarza.

- Już bym wolała żeby to była grypa. - przyznałam łamiącym się głosem. Blondynka podbiegła do mnie i przytuliła - Dlaczego teraz? - wyłkałam jej w ramię.

- Będzie dobrze, Nick na pewno coś wymyśli. - zapewniała, próbując dodać mi otuchy.

=========================================================================

Mimo zakazów Clary wyszłam z domu i wsiadając do taksówki podałam kierowcy adres kancelarii Nick'a. Hilton mówiła że pojedzie ze mną do niego jutro, że powinnam odpocząć i odzyskać siły, bo teraz nie dbam tylko o siebie, ale też o dziecko. Nie mogę jednak siedzieć bezczynnie i myśleć, bo chyba bym zwariowała. Tak więc korzystając z okazji, podczas której blondynka brała kąpiel, wymknęłam się z mieszkania jak jakaś gówniara.

Dając kierowcy odpowiednią cenę, pożegnałam się i wysiadłam. Weszłam do kancelarii witając się z Kalsey.

- Przykro mi ale będziesz musiała poczekać. Pan Cage ma gościa w postaci brata. - poinformowała mnie odkładając słuchawkę.

- Mogę chociaż poczekać na górze?

- Jasne, tylko Gwen musiała wyjść dziś wcześniej, więc kawę będziesz musiała zrobić sobie sama. - wyjaśniła. Przytaknęłam udając posłuszną, jednak miałam co innego w planach. Skoro to jest tylko jego brat, jako mój przyjaciel i adwokat powinien nie mieć mi za złe wtargnięcia, prawda?

I z ta myślą upewniłam się czy nikogo oprócz mnie nie ma na górze. Upewniwszy się że teren jest czysty, zapukałam w drewnianą powłokę i nie czekając na jakąkolwiek reakcję weszłam do gabinetu. Nick popatrzył na mnie zdziwiony.

- Ja wiem, że teraz masz mnie na pewno za niewychowana dziewuchę. Ale błagam, pomóż mi. - niemal błagałam, stojąc przy drzwiach.

- Ale przecież już to robię, słońce. - odparł nie rozumiejąc.

- Czy moja sytuacja się skomplikuje, jeśli powiem ci że... - urwałam nie będąc w stanie przyznać się do tej jakże szczęśliwej nowiny.

- Poczekaj, może najpierw was sobie przedstawię. Nie chcemy przecież żebyś się zwierzała przy obcej osobie. - zasugerował, wskazując mężczyznę który siedział do mnie tyłem - Poznaj proszę mojego brata. Drake, właśnie wrócił z misji.

W moja stronę odwrócił się brązowowłosy mężczyzna, młodszy od Nick'a. Miał na sobie czarne spodnie i koszulkę, a całość dopełnił skórzaną, brązową kurtką. Na jego twarzy malował się uwodzicielski uśmieszek.

- Żołnierz... - powiedziałam nie dowierzając na widok bruneta, który tej felernej nocy, można powiedzieć że mnie uratował.

- Dziewczyna w opałach. - powiedział w tym samym czasie.

- To wy się znacie? Alex, dobrze się czujesz? - zapytał Nicholas, zapewne widząc moją pobladłą twarz - Może przejdźmy wszyscy na kanapę. - wskazał mebel stojący po prawej stronie od jego biurka. Tak też zrobiliśmy. Obok mnie usiadł Drake i podał mi szklankę z wodą, za co podziękowałam uśmiechem. Nick usiadł na przeciwko nas i popatrzył na mnie wyczekującym wzrokiem.

- Więc...? - ponaglał, zachęcając mnie dłonią.

- Co by się stało gdybym powiedziała że jestem... Że jestem w ciąży. - wydusiłam z siebie.

Po moich słowach zapanowała cisza, a w moich oczach stanęły łzy, które samoistnie zaczęły wypływać na policzki. I nie wiedzieć czemu przytuliłam się do tego nieodgadnionego żołnierza, czułam jak się spiął, jednak po chwili sam mnie do siebie bardziej zagarnął.

- No to mamy problem. Sprawa się komplikuje. - przyznał ze smutkiem to, czego się obawiałam - Naturalnie dostaniesz rozwód. Będzie na pewno trwał dłużej. Jest jednak sprawa dziecka. On będzie tak samo jak ty prawnym opiekunem dziecka.

- Nie... - powiedziałam żałośnie - Nie da się nic zrobić, żeby nie miał praw do dziecka? - zapytałam z nadzieją.

- Nawet gdybyś miała teraz jakiegoś innego partnera, a dziecko miałabyś z partnerem. To prawa do niego ma twój teraźniejszy mąż. Chyba że minie trzysta dni od zakończenia rozwodu. - wyjaśnił, gasząc przy tym ostatni płomień nadziei jaki się we mnie tlił.

- A gdyby nie wiedział o dziecku? W sensie, nikt. Sąd, Charles. Tylko wy wiecie i Clary.

- Słońce, nawet jeśli byś siedziała cały czas w domu... - pokręcił głową - Musisz chodzić na rozprawy. Nie na każde. Ale na pewno na ostatnią i co? Pojawisz się z brzuchem? - zapytał nie dowierzając - To nie przejdzie.

- Czemu? - wtrącił Drake. Popatrzyliśmy po sobie, po czym zatrzymaliśmy spojrzenia na młodszym brunecie - Mam plan.

In The Name Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz