4. "Sklep Muzyczny"

111 19 21
                                    

     Po wczorajszym piżama party, udałyśmy się na zajęcia. Teraz jest już po wszystkim, co sprawia mi ogromną radość. Dzisiaj piątek i wszystkie dziewczyny mają wolne, więc mogłyśmy spędzić ten dzień razem. Bardzo się z tego cieszyłam, bo naprawdę je polubiłam. Byłam zadowolona, że mogę dzielić pokój z Rose. Mimo tego, że po alkoholu jest strasznie marudna, to wiem, że wcale nie będziemy się z nią nudzić.

     Siedziałam w pokoju i czekałam na nią, bo była w łazience. Miałyśmy zamiar dzisiaj ruszyć w miasto. Postanowiłam ubrać letnią sukienkę, ponieważ jest jeszcze bardzo ciepło. Mimo tego, że jest październik.

     — Rose, ruszaj się, umówiłyśmy się z dziewczynami na piętnastą.

     — Chwila! A która jest?

     — Czternasta czterdzieści pięć.

     — Zdążymy! — odkrzyknęła.

     Siedziała tam pół godziny. Zdecydowanie za długo. Czekając na nią chwyciłam telefon i wybrałam numer do mamy.

     — Cześć. Co tam u was słychać?

     — Wszystko w porządku, a co u ciebie?

     — Jest naprawdę rewelacyjnie, jestem wam wdzięczna, że mogę tu być.

     — Cieszymy się, kochanie! Poznałaś kogoś?

     — Mam wspaniałą współlokatorkę! Jest świetna! — Gdy to mówiłam, Rose wyjrzała z łazienki z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy.

     — To bardzo się cieszę. Muszę kończyć, bo mam dużo pracy. Kocham cię, Ashley! Do usłyszenia!

     — Ja ciebie też, mamo! No cześć.

     Włożyłam telefon do torebki i wstałam z łóżka. Miałam nadzieję, że się nie spóźnimy, pozostało jedynie dziesięć minut. Rose dziwnie się szczerzyła.

     — Brałaś coś? — zapytałam.

     — Nie! — odpowiedziała z zapałem.

     — To o co ci chodzi? Szczerzysz się jak głupek do sera!

     — Jestem wspaniała?!

     — A więc o to chodzi! Tak, jesteś wspaniała. — Zaśmiałam się, a ona razem ze mną.

     Z dziewczynami spotkałyśmy się blisko centrum. Gdy doszłyśmy na miejsce, Lily i Nia już na nas czekały. Ciągle się śmiałyśmy. Dziewczyny dziwnie się na nas patrzyły. Nie spędziły tyle czasu z Rose i nie wiedziały, że ona bardzo, ale to bardzo lubiła żartować. Wszystko potrafiła obrócić w żart. Przywitałyśmy się z nimi i ruszyłyśmy w nieznanym mi kierunku. Chwyciłam swój telefon i ustawiłyśmy się do zdjęcia. Uwielbiam fotografować wszystko, co jest dla mnie ważne. To zawsze jakaś pamiątka, a nowo poznane przyjaciółki są dla mnie bardzo cenne.

     Szłyśmy z dobre piętnaście minut, zanim nie natrafiłyśmy na "Music Shop". Oczywiście był to sklep muzyczny, więc dziewczyny chciały od razu tam wejść. Wiedziałam, ile muzyka znaczy dla każdej z nas. Rozmawiałyśmy o tym wczoraj. Miałyśmy naprawdę bardzo dużo ze sobą wspólnego.

     Zaczęłyśmy się rozglądać. Ja poszłam do działu z płytami, a dziewczyny w stronę instrumentów. Zachwycały się nimi. Powróciłam do przyjaciółek, jednak nie były już tak zafascynowane wszystkimi instrumentami. Ich wzrok skierowany był w zupełnie inną stronę. Powiodłam oczami w tą samą stronę. Zobaczyłam trzech przystojnych chłopaków. Wszyscy mieli na sobie czerwone koszulki z nazwą sklepu i czarne spodnie. Czyli pewnie tu pracują. Przecież logiczne, że w takiej branży muszą być tacy faceci. Dziewczyny zachowywały się, jakby nigdy w życiu nie widziały chłopaków.

Big mistakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz