1. Infinity

1.6K 201 18
                                    

ZA POMOC SERDECZNIE DZIĘKUJĘ MOJEJ NAJDROŻSZEJ noirseptentrion <3

Nastolatek o drobnej budowie i ciemnych kędzierzawych włosach szedł przed siebie, rozglądając się naokoło i nawołując imię swojego ukochanego. Miał nadzieję, że to jeden z tych snów, kiedy znajdują się z Lou i całują przez całą noc, a potem budzi się i robią to w prawdziwym świecie. Harry chciał mieć swojego chłopaka obok siebie o każdej porze dnia i nocy, gdy był świadomy i nawet gdy tylko śnił. Potrzebował go, by funkcjonować, by oddychać i by jego serce biło poprawnie. Bo bez Louisa nie był sobą. Nie był kompletnym człowiekiem, a zwykłym cieniem siebie.

Nawoływanie młodszej wersji siebie doszło do uszu dorosłego Stylesa. Mężczyzna był bardziej niż zdziwiony, że śni mu się on za młodych lat, skoro jeszcze jakiś czas wcześniej płakał nad tym, jak bardzo żałował swoich błędów, jak bardzo chciałby cofnąć czas lub ostrzec samego siebie przed tak wieloma nadchodzącymi porażkami.

Obaj nie wiedzieli jednak, że to nie jest zwykły sen, a coś więcej, coś ponad. Nie wiedzieli, że to szansa na ich lepsze jutro.

Starszy Harry ruszył przez zamazaną przestrzeń, w jakiej się obaj znajdowali, aż nie stanął naprzeciw młodego siebie. Nie dowierzał w to, co się działo. Takie sny naprawdę były niesprawiedliwe, w jakiś sposób sprawiały niewyobrażalny ból, pokazując mu czasy, gdy wszystko było jeszcze tak proste.

Cóż... nastolatek również czuł się dziwnie. Widział przed sobą kogoś, kto przypominał jego samego, tylko znacznie starszego - z dłuższymi włosami, większą ilością tatuaży i smutnym, zmęczonym spojrzeniem. Widział kogoś styranego życiem, mimo że miał może maksymalnie z dwadzieścia pięć lat. Był zdecydowanie zdezorientowany, ale to przecież tylko sen, tak? Szesnastolatek był jeszcze tak cholernie nieświadomy.

Nagle starsza, jak mógł podejrzewać, wersja jego osoby zaczęła płakać, a Harry poczuł się źle. Był zdziwiony, bo był to pierwszy raz, gdy ktoś rozpadł się na jego oczach. Zaczął po prostu płakać, prawdopodobnie samemu tego nie dostrzegając.

Młody Styles czuł się z tym źle, a ten drugi? Cóż, nie wiedział, czemu to było tak niesprawiedliwe. Czemu nawet sny chciały doprowadzić go do rozpaczy? Czemu nawet we śnie nie mógł być szczęśliwy, wrócić do dobrych czasów, do jego małego Lou, który nie ćpał, nie spał z przypadkowymi kobietami i nie wmawiał własnemu mężowi, że przecież to był tylko żart? Stawiał sobie tak wiele pytań, jednak prawda była taka, że Louis był tak strasznie zniszczony, że przez większość czasu nie wiedział, co się z nim właściwie działo, co było halucynacją, a faktycznymi zdarzeniami. Mężczyzna potrafił powiedzieć do Stylesa stojącego przed nim, że jest najpiękniejszym snem, jaki miał od dawna, śmierdząc alkoholem na kilometr i będąc naćpanym do stanu prawie że omdlenia. Harry za każdym razem pomagał mu, gdy mógł i za każdym razem łamał swoje serce na nowo, nie mogąc odpuścić. Tak bardzo chciał naprawić to, co zepsuli po drodze.

- Ty... Śnisz mi się. - wyszeptał starszy, jakby sam do siebie.

Szesnastolatek poczuł się dziwnie nie na miejscu. Spuścił wzrok, patrząc na swoje dłonie, a następnie uniósł swoje spojrzenie z powrotem w górę.

- Najwidoczniej tak... - odpowiedział, przenosząc zmartwione, zielone ślepia na starszego. - N-nie płacz - poprosił, sięgając do twarzy samego siebie z przyszłości i ścierając mu łzy, niczym te Lou, gdy kiedyś płakał ze wzruszenia podczas oglądania filmu. To było mimo wszystko dobre wspomnienie. - Czemu płaczesz? - zapytał cicho.

Długowłosy przełknął zalegającą w jego gardle gulę, przełykając jednocześnie dławiący go ból. Musiał ukoić swoje sumienie choćby miał brzmieć jak skończony wariat.

i love you so much || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz