Jesteśmy zwycięzcami

522 49 33
                                    


- To nie musi być koniec.

W jednym z hotelowych pokoi siedziała dwójka mężczyzn. Victor, z wciąż wilgotnymi po prysznicu włosami, ubrany jedynie w szare bokserki, zdecydował się usiąść na miękkim materacu po turecku. Jego ukochany wybrał zaś bardziej typową pozycję i leżał na plecach z rozwalonymi rękoma, i nogami ukrytymi pod białą kołdrą.

- Jeszcze możesz przecież zostać. - Kontynuował Rosjanin, mrużąc oczy. - Nie jesteś za stary, nieważne, co mówią brukowce i jeździsz wciąż, no, cudownie. Poćwiczymy jeszcze nad lądowaniem w tym cholernym salchowie i spróbujemy w przyszłym roku.

- Victor.

- Wiem przecież, że jesteś zdolny sięgnąć po złoto, tylko...

- Victor. - W głosie Yuuriego zabrzmiało wyraźne zmęczenie, ale pogrążony we własnym monologu Nikiforov zdawał się tego nie zauważać.

- Nie możesz się teraz poddać! Teraz, właśnie teraz, gdy jesteś już tak blisko!

- Victor!

Zniecierpliwiony brunet podniósł się na chwilę z pierzyny i położył dłonie na ramionach narzeczonego, by lekko nim potrząsnąć. Wiedział, że jeśli nie wyrwie Rosjanina ze stanu tego dziwnego otępienia, będzie musiał wysłuchać tej pogadanki po raz kolejny, a nie miał na to najmniejszej ochoty.

Jeszcze trzy lata temu mu wierzył. Po zajęciu drugiego miejsca zaraz za Jurijem czuł, że jest w stanie stanąć na najwyższym stopniu podium, jeśli tylko postara się trochę bardziej, a Victor go nie zostawi. Rok później, gdy musiał zadowolić brązowym medalem, był podirytowany, choć nie był pewien czy bardziej na samego siebie, ponieważ nie podołał, czy na Nikiforova, który wciąż nawijał o jego możliwościach. A teraz, gdy zajął mierne we własnej ocenie czwarte miejsce, zrozumiał, że nie ma siły, by próbować znowu. Tym bardziej że czuł, bezcelowość następnej próby, widząc jak bardzo, rozwinęli się pozostali zawodnicy.

- Nie robię się młodszy, pogódź się z tym.

Poza tym - jedynie siłą woli powstrzymał się od wypowiedzenia tych słów na głosy - ty zrezygnowałeś w zeszłym roku i nie robiłem ci problemów, nie mówiąc już o wygłaszaniu słabych mów motywacyjnych.

- Przecież wiem! - Wykrzyknął blondyn, gdy zmieniał pozycje. Teraz klęczał, siedząc na piętach. - Ale ty musisz wiedzieć, że starszy nie znaczy za stary, przecież już ci o tym mówiłem, kilkukrotnie z resztą, jeśli mnie pamięć nie myli.

Trzy razy. Cztery, jeśli liczyć dziwny wyskok z poranka, gdy Japończyk został obudzony radosnym zawołaniem „Wstawaj moje małe słoneczko, złoty medalisto dzisiejszych zawodów".

- Ty już nie jeździsz. - Powiedział, gdy sięgał po leżący na stoliku nocnym telefon. Dochodziła trzecia w nocy, a oni znów dyskutowali o tym samym.

- Dobrze wiesz, że ze mną to była zupełnie inna sytuacja! Zwichnąłem sobie kostkę, niech bogowie przeklną tę głupią kałużę, i postanowiłem całkowicie poświęcić się trenowaniu ciebie. I jestem niesamowicie szczęśliwy z tego powodu!

Ale jak wiele musiałeś poświecić dla kogoś tak słabego jak ja? - Przemknęło przez myśl Japończykowi.

- Ale ja nie mam tego cholernego złotego medalu, o to ci chodzi? Dlatego nie mogę sobie darować tej maskarady? W sumie już nie wspominasz o ślubie, a ja głupi wziąłem to za żart.

Yuuri zapadł się w pościeli tak mocno, że wydawało się, że zaraz się w niej utopi. Nie mógł sobie darować też schowania twarzy w dłoniach, a gdy przez przypadek dotknął nosem chłodnej obrączki, wzdrygnął się mocno.

Tylko mnie kochaj... 「Victuuri」Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz