Victor mógł sobie być celebrytą i mistrzem świata, ale gdyby przyszło mu policzyć swoich przyjaciół, wystarczyłaby jedna dłoń, której i tak nie wykorzystałby w pełni. Może to dlatego, że już od dziecka uczył się kreować swój obraz, bojąc się pokazać innym samego siebie. A Może to nie brak zaufania, lecz idealna wizja, którą tworzył, odstraszała ludzi, nikt nie chciał przyjaźnić się z kimś idealnym i przez to czuć się gorszym. Więc Victor nauczył się też zakopywać własne pragnienia. Przestał chcieć się z kimś zaprzyjaźnić, z problemami biegał do Yakova, na zawodach mógł pogawędzić z Chrisem, z którym to relacja była bardziej skomplikowana niż niejedna miłość pojawiająca się we wszystkich słabych telenowelach.
A później w jego pojawił się Yuuri. Niewierzący w siebie, przyzwyczajony do odnoszenia porażek i niezwykle uparty. To on swoją szczerością potrafił nie tylko przyciągnąć ludzi, ale ich przy sobie zatrzymać. Tak jak teraz, kiedy to zaskarbił sobie sympatie Popovicha i umówił się z nim na sobotę, na niezobowiązujące spotkanie.
Pogoda sprzyjała odpoczynkowi na świeżym powietrzu: słońce lśniło wysoko na horyzoncie, przesyłając ku Ziemi gorący żar, delikatny wietrzyk powiewał choć trochę zmniejszając duchotę, a na niebie nie sposób było znaleźć chociaż jedną chmurę. Aura idealnego letniego dnia nie poprawiała jednak Victorowi humoru, który nie mógł przestać zastanawiać się, czy nie jest zbędny. Może niepotrzebnie się wtrącał, może przez niego będzie niezręcznie, bo nigdy nie przyjaźnił się z kolegą z reprezentacji, może Georgi go tam nie chciał, a zgodził się jedynie z uprzejmości. To był jeden z tych momentów, które zdarzały mu się niezwykle rzadko, kiedy czuł się pogubiony w dziwacznym świecie, a jego brak zrozumienia dla ludzi dawał się mocno we znaki.
Nie było jednak możliwości, by zawrócić, nie teraz gdy uzbrojony w butelkę wódki i sok pomarańczowy, stał przed zieloną furtką, a kolega z reprezentacji szedł z uśmiechem na ustach, by wpuścić go do środka.
– Victor, fajnie, że jednak przyszedłeś! – Nikiforov nie potrafił ocenić czy entuzjazm w głosie kolegi był szczery, czy ten był tak dobrym aktorem. Zdobył się jedynie na nieco nie w jego stylu, zwyczajne: „cześć".
Kiedy już przekroczył próg ogródka, pozwolił sobie się porozglądać. To nie była jedna z tych zapierających dech przestrzeni. Po prostu dwa kawałki trawy oddzielone od siebie betonowym chodnikiem i nierównym rzędem różnobarwnych kwiatów. W jednym miejscu stała duża huśtawki, a w jakimś kącie stała zapomniana już drewniana piaskownica. Gdzieś stał skromnych rozmiarów murowany basen i rosło kilka owocowych drzew. Na tyle ogródka malowała drewniana altanka ze stołem pośrodku i kilkoma krzywymi krzesłami wokół. Trochę obok i trochę bardziej z tyłu stał zaś przypominający niewielki domek budynek pomalowany na skromny zielony kolor.
Było tu nieco niechlujnie, ale w taki przyjemny domowy sposób. To sprawiło, że Victor mógł przestać niepotrzebnie się denerwować, dzięki czemu zaczął bardziej przypominać samego siebie. Aż do chwili kiedy dostrzegł morką plamę na ramieniu kolegi, a za nią dziurę, jak gdyby ktoś próbował się go złapać, ale zrobił to zbyt gwałtownie.
– Georgi? – Zaczął, a gdy cichy pomruk powiedział mu, że ma kontynuować, dodał: – Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Popovich spojrzał najpierw na Victora, później na samego siebie i znów na Victora, i dopiero po dobrej chwili domyślił się, o co mogło chodzić koledze.
– Yyyy... Przepraszam, że wrzuciłem twojego narzeczonego do basenu?
Najwyraźniej nie takiej odpowiedzi spodziewał się Nikiforom, bo zatrzymał się w miejscu, z dziwną miną.
– Wrzuciłeś Yuuriego do basenu?
– Nie? – Palnął mężczyzna, nim szybko się zreflektował: – Możesz z nim pogadać, z Yuurim w sensie, siedzi w altance i czyści okulary. A ja pójdę... Pójdę nam po piwo, pszeniczne może być?
I nie czekając na odpowiedź, wyciągnął z ręki Nikiforova reklamówkę, by szybkim krokiem udać się do zielonego budynku, i zaraz zniknąć za jego drzwiami. Victor zmrużył oczy, próbując dostrzec swojego partnera za drewnianymi szczebelkami, a gdy sztuka ta mu się nie udała, ruszył niepewnym krokiem przed siebie.
W chwili, gdy rosyjski mistrz dostrzegł Yuuriego, był pewien, że jedynym co mu pozostało to umrzeć spełnionym. Zawieszony mózg Victora pozwolił mu jedynie stać i patrzeć na Japończyka. Luźno zwisająca szczęka nie prezentowała się zbyt atrakcyjnie, ale Victor nie był w stanie myśleć o niczym innym niż o Yuurim, który wyglądał, o matko Wyglądał. Niegdyś biały, a teraz prześwitujący t-shirt przyległ do japońskiej klatki piersiowej, ciasno otaczając każdy z jego mięśni. Krótkie, czarne, dżinsowe spodenki kleiły się do wyćwiczonych nóg. Czarne, lśniące włosy postawione do góry na wodzie, z kilkoma zbuntowanymi pasmami, które opadały na czoło. I ten skupiony wyraz twarzy, zmrużone oczy, którymi starał się dostrzec krople wody błyszczące na szkłach okularów.
– Yuuri. – Mruknął bardziej z szoku niż z realnej chęci zawołania narzeczonego. Ten obrócił się z niesamowitą gracją w stronę zachwyconego Nikiforova.
– Victor, świetnie, że już jesteś.
Nie powinien się tak do niego uśmiechać. Nie w taki sposób, nie z tym zadziornym błyskiem w oku, nie z ręką na biodrze, nie tak radośnie jakby nie widzieli się przynajmniej tydzień.
Oh, Victor, właśnie przestał żałować, że musiał pomóc Yakowi i pojawił się tu trzy godziny później. Jeśli mógł oglądać Yuuriego w takim stanie, to nie mógł żałować niczego.
– Brałeś kąpiel w ubraniu?
– Aha. Georgi najwyraźniej wziął u ciebie lekcje zaskakiwania.
– Nie jest ci... nieprzyjemnie? – Nie wiedział, dlaczego jego głos zabrzmiał tak dziwacznie, tak nisko, tak drżąco.
– Te spodnie faktycznie dość mocno mnie uwierają, jeśli o to ci chodzi. – Jego uśmiech poszerzył się jeszcze trochę, a ręka zalotnym ruchem przejechała po włosach – Wiesz, mokry dżins jest niezbyt przyjemnym materiałem...
– Zawsze możesz iść się przebrać.
– Naprawdę tego chcesz?
Victor w dwóch krokach znalazł się przy ukochanym i otoczył go ramionami w pasie.
– Nie. Nie chcę.
Pochylił się, żeby go pocałować. Już czuł jego gorący oddech na swoich ustach i jego słodki smak... Kiedy Yuuri obrócił głowę, tak że usta Victora dotknęły japońskiego policzka. Nikiforov sapnął z zawodem w tej samej chwili, w której jego narzeczony roześmiał się w głos.
– Chodź Vitya. – Szepnął.
– Gdzie?
– Usiąść przy stole, a gdzie? Irina zaraz będzie.
I z krzywym uśmiechem na twarzy, pociągnął całkowicie oszołomionego Victora w głąb budynku, gdzie posadził go na wąskim krześle.
Nie wiadomo skąd chwilę później przy stole pojawiła się wysoka blondynka, a zaraz po niej przybył i Georgi z czterema szklankami i dwoma butelkami piwa w ręku.
Niewymuszone uśmiechy były cudowną przepowiednią, dla tego słonecznego, letniego popołudnia.
![](https://img.wattpad.com/cover/112763575-288-k682729.jpg)
CZYTASZ
Tylko mnie kochaj... 「Victuuri」
Fanfiction...gdzie Yuuri próbuje uwierzyć, że jego rzeczywistość nie jest jedynie snem ...gdzie Victor zatraca się w swojej miłości coraz bardziej Zbiór przeróżnych historyjek z uniwersum anime Yuri on ice, czasem bardziej, a czasem mniej na poważnie.