II

500 41 15
                                    

-Pansy! Wstawaj ty tępa łycho! - usłyszałam a za raz po tym poczułam że ktoś się na mnie rzucił.

-Kurwa! Milicenta, co ty tutaj robisz?! - wydarłam się nadal pod kimś leżąc.

-Nie ma tutaj Milicenty - ten ludzki gniot najwyraźniej postanowił odpuścić sobie gniecenie mnie - To ja, Lottie - zaśmiała się.

Kiedy już ze mnie zeszła, ponownie ułożyłam się wygodnie na łóżku, ale tym razem leżałam tak, że moja twarz leżała na poduszce.

-Kiedy przytyłaś z trzydzieści kilo..? - wymamrotałam.

-Ygh, wstawaj - powiedziała Charlotte - Spóźnisz się na zajęcia...

-A śniadanie?! - Raptownie odechciało mi się spać. Gdzie moje pa-pu?

Nie minęła minuta, a usłyszałam znany mi krzyk.

-Ta klucha już wstała?! - Wykrzyczała Tracey wbiegając do dormitorium -O, hej Pansy. Mam dla ciebie...

-Jedzenie! - wykrzyknęłam, a następnie podbiegłam do brunetki biorąc od niej dwie, skromne kanapki z serem - Nie postarałaś się - stwierdziłam, na co moja przyjaciółka skarciła mnie spojrzeniem.

To nie był pierwszy raz, kiedy to Davis przynosiła mi jedzenie do dormitorium. Mam potwornie twardy sen, a z rana dziewczyną po prostu nie chce się męczyć z budzeniem mnie. Za to po powrocie ze śniadania nabierają ochoty żeby mnie powkurwiać.

-Ile mam na was czekać! - wykrzyczała Chelsey wyskakując z łazienki.

-Sama dopiero wyszłaś z kibla - powiedziała Lottie, na co Chelsey prychnęła.

-Chowałam się przed Pansy, myślałam że się bardziej wkurzy - zaśmiała się, na co ja spojrzałam na nią niby zirytowana, ale jednak rozbawiona.

Jedząc kanapkę ubrałam swój mundurek.

-A tak w ogóle, to co mamy pierwsze? - zapytałam.

-Eliksiry... Z Gryfonami... - powiedziała Charlotte patrząc na plan, który jak zwykle nosiła przy sobie.

-Ciekawe czy nietoperz dalej mnie nienawidzi... - dumała Chelsey.

-To nie jest tak, że cię nienawidzi - powiedziała Lottie - Tylko najwyraźniej czasem mylisz mu się z Longbottomem - zaśmiałyśmy się.

-"Co ty odwalasz Lavile?! Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru!" - Parodiowałam opiekuna naszego domu.

-Kocham go za to - zaśmiała się Lottie.

-A ja myślałam, że po prostu pociągają Cię tłuste włosy... - powiedziała w żartach Chelsey wierzbiąc włosy swojej niższej przyjaciółce. W sumie, nie trudno było być niższą od Chelsey, w wieku czternastu lat mierzyła więcej niż sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu. Ja za to byłam chyba najniższą dziewczyną z mojego roku. Najgroźniejsze metr pięćdziesiąt dwa jakie kiedykolwiek widziano.

-Ej, dziewczyny... Ja chyba idę, nie chce mieć przerąbane już na pierwszej lekcji. Tym bardziej u nietoperza - powiedziała Chelsey Lavile

-Pójdę z tobą - powiedziała Lottie, po czym wybiegły z dormitorium. Nic nowego, prawie zawsze chodzą razem.

Pobiegłam jeszcze szybko do łazienki aby umyć zęby. Nie pójdę na lekcje z oddechem bazyliszka.

-Pansy, rusz dupę! Ja zaraz też wychodzę! - wykrzyczała Tracey.

-To wychłoć..! - wymamrotałam z pastą w buzi.

Wyplułam pastę do zlewu i powiedziałam:

-Ja ci niczego nie bronie.

however;  hansy faniction ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz