Wdech.
Siedzę na niewielkim wzniesieniu dobrze ukrytym w środku lasu opierając się o pień jednego z drzew i staram się uspokoić łzy lecące ciurkiem po moich policzkach.
Wydech.
Przez prześwity między gałęziami obserwuję poruszające się w oddali samochody, rowery i ludzi uwijających się jak w ukropie. Nie wiem gdzie się im tak wszystkim spieszy.
Wdech.
Patrzę w prawo. Na przystanku starsza pani czeka na autobus, w domu po drugiej stronie ulicy młoda matka wychodzi na spacer z małym dzieckiem. Biały bernardyn sąsiada lata po chodniku strasząc przechodniów.
Wydech.
Odwracam głowę w drugą stronę. Biedronkowy parking jak zawsze pełny aut i motorów, budka z lodami oblegana ze wszystkich stron. Ludzie cieszą się pogodą. Ostatnim powiewem lata. Mimo połowy października i spadających powoli liści jest wyjątkowo ciepło.
Wdech.
Patrzę przed siebie. Przez polanę, jakieś trzy metry przede mną przebiegają dwie sarny, nawet mnie nie zauważyły. Czarna wiewiórka porwała jednego z żołędzi leżącego koło mojei nogi i uciekła z nim na drzewo. Konik polny posiedział chwilę na moim nieruchomym kolanie poczym zniknął w wysokiej trawie.
Wydech.
Spoglądam w górę. Prawie bezchmurne niebo przecina samolot tworząc dwie równoległe białe linie na błękitnym tle. Gdzieś w oddali widać kogoś na paralotni. Kilka ptaków w kluczu przelecialo nademną. Muszę stąd uciec.
Wdech.
Gdziekolwiek. Byle dalej. Byle szybciej.
Wydech.
Tracę oddech.
Wdech.
Byle mieć już spokój.
Wydech.
Słabo mi.
Wdech.
Muszę uciec.
Wydech.
Powoli tracę przytomność.
Wdech.
Biorę głęboki oddech, wynurzając się z otchłni władnej rozpaczy.
Wydech.
Otwieram oczy.
Wdech.
Siedzę na niewielkim wzniesieniu dobrze ukrytym w środku lasu opierając się o pień jednego z drzew i staram się uspokoić łzy lecące ciurkiem po moich policzkach.
Wydech.
Niech mi ktoś pomoże.
Wddech.
Ktokolwiek.
Wydech.
*****
Do publicznego tworzenia podejście trzecie! Tym razem mam nadzieję pożądne.Bardzo wolno pisane.
CZYTASZ
Ktokolwiek [zawieszone]
Teen FictionWdech. Siedzę na niewielkim wzniesieniu dobrze ukrytym w środku lasu opierając się o pień jednego z drzew i staram się uspokoić łzy lecące ciurkiem po moich policzkach Wydech. Niech mi ktoś pomoże. Wdech. Ktokolwiek. Wydech.