1.1

25 4 4
                                    

Niby normalny dzień. Początek 3klasy liceum. Za rok studia w Londynie. Zmiana przyjaciół, szkoły, nauczycieli, a co najgorsze - opuszczenie mamy i brata. Zostawienie ich w wielkim mieście. Mama zna San Francisco jak rodzinny dom, wielopokoleniowy, jakby wszyscy  Jensenowie się tu wychowywali.
Niestety tak nie było. Musiliśmy wyjechać do Kaliforni, bo nasz ojciec wyjechał tu do pracy, opuszczając nas i zostawiając. Pewnego dnia miał wypadek. Lekarze uratowali jego życie, ale był w stanie krytycznym. Nie przejmował się tym oczywiście.
Zaczął olewać swoje zdrowie. Pił alkohol i nie brał leków. Pewnego wiczoru przestał oddychać. Podłaczyli go do respiratora, ale jego stan był tak ciężki, że niecałe 2godziny później odszedł w samotności, a my dowiedzeliśmy się o tym wszystkim dopiero jak było już za późno. Podobno jego ostatnie słowo to było moje imię, ale gdyby nas kochał, walczył by do końca. Przyjechaliśmy do Kaliforni po jego rzeczy, ale jakoś tu zostaliśmy. Mieszkamy w San Francisco od 3 lat i dobrze nam sie żyje.

Niebieski balonikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz