Mieszkańcy Berk należą do takiego typu ludzi, którzy budzą się wraz ze wschodem słońca. Ten dzień nie różnił się pod tym względem od innych. Jednak dzisiaj wikingowie chodzili lekko poddenerwowani.
Od ostatniego ataku smoków minął już miesiąc, więc w każdej chwili można było spodziewać się kolejnej napaści. Smoki atakowały średnio raz na miesiąc, z tym że w każdej akcji brała udział ich różna liczba.
Podczas ostatniego ataku ucierpiało wielu wikingów, a i zapasy żywnościowe zostały zdziesiątkowane. Biorąc pod uwagę, że zima nieubłaganie nadciągała, mieszkańcy Berk zaczynali zamartwiać się o to jak przeżyją tegoroczne mrozy.
Sytuacja ta niezmiernie irytowała i doprowadzała do szału wodza plemienia Wandali, Stoika Ważkiego. Mężczyzna znany był ze swoich nienagannych zdolności do organizowanie życia plemienia tak, aby nikomu nic nie brakowało. Tak więc nikogo nie dziwiło to, jak bardzo zaistniała sytuacja i narastające problemy dawały mu się we znaki.
Oczywiście na tamten czas nie było to jedyne zmartwienie wodza. Coraz częściej jego myśli uciekały w stronę Czkawki. Syn mężczyzny znany był na wyspie z tego, że nie nadaję się do niczego innego jak tylko w pewnym stopniu do wykuwania broni. Dla wikingów było to nie do przyjęcia. Co prawda wykuwanie broni jest jednym z podstawowych warunków, aby życie osady mogło funkcjonować, jednak myśl, że przyszły wódz, jedyny następca tronu nie umie posługiwać się mieczem, toporem czy jakąkolwiek inną bronią, nie mówiąc już o tym, że jego umiejętności bojowe ograniczają się do ucieczki przed ziejącymi ogniem gadami, sprawiała, że Wandale nigdy nie patrzyli przychylnie w kierunku młodego wikinga.
Stoik nie potrafił nic zrobić w tej sytuacji, co niezmiernie go irytowało. Mężczyzna kochał swojego syna całym sercem, jednak nie potrafił sprawić, by jego pierworodny zasłużył na szacunek mieszkańców wioski.
Kiedy widział jak Czkawka próbuje wziąć miecz do ręki, kiedy podczas ich prywatnych treningów starał się nauczyć syna walczyć, załamywał ręce. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że na jego marną posturę nic nie poradzi, to jednak mimo wszystko chciał przygotowaćgo do życie, jednak nieskutecznie.
Nie oznaczało to jednak, że w niego nie wierzył. Nie zrobił tego nigdy. Nawet gdy po narodzinach był słaby i każdy skazywał go na śmierć, to on nie przestawał w niego wierzyć. I teraz Czkawka nadal żyje, nie poddał się wtedy, i Stoik wiedział, że nie zrobi tego nigdy.
Kiedy niejednokrotnie przypatrywał się swojemu synowi nie wierzył własnym oczom. Czkawka z pewnością swój wygląd, kolor oczu, włosów i rysy twarzy odziedziczył po matce. Valka była kobietą, która zawróciła Stoikowi w głowie jak żadna inna. Nie pokochał jej za zdolności do walki czy umiejętności kulinarne. Uchowaj Boże. Kochał ją, za jej dobre serce i inteligencję.
Dlatego też Czkawka przypominał mu Valkę zarówno z wyglądu, jak i charakteru. I pomimo tego, że tak kochał i uwielbiał swoją żonę, Stoik nie chciał, aby Czkawka tak bardzo się w nią wdawał. Bo jeszcze tego by brakowało, że oprócz braku umiejętności bitewnych, Czkawka chodziłby za nim i w kółko powtarzał jakimi to smoki nie są dobrymi stworzeniami i że walka z nimi nie ma żadnego sensu.
Jednak los jest nieprzewidywalny. Stoik wcale nie ma gwarancji, na to że jego syn nie będzie wyznawał tych samych wartości, co swoja matka.
CZYTASZ
Dream
FanfictionSny bywają prorocze. Czasami pokazują nam co nas czeka w niedalekiej przyszłości. Zwiastują apokalipsy. Pokazują kim jesteśmy. Tylko czy my jesteśmy na nie gotowi?