I

6 0 0
                                    

- Co?! - krzyknęła zaskoczona Yui - Ale... byłam wtedy na zajęciach z WOS-u!

- Yui, - powiedziała łagodnym, delikatnym głosem nauczycielka francuskiego - mamy świadków, że tam wtedy byłaś. - W tym momencie jej głos zrobił się ochrypły. - Jeśli się przyznasz twoja kra będzie łagodniejsza. - Yui się rozpłakała.

Jakim cudem ona - dobra córka, pilna uczennica, wspaniała przyjaciółka i uprzejma sąsiadka - mogła zostać posądzona przez panią Jonso i dyrekcje o okradnięcie szkolnego sklepiku. Przecież była w tym czasie na WOS-ie. Wiedziała, że ktoś ją wrabia. Tylko KTO?

- Ja nie mam z tym nic wspólnego! - rykła najgłośniej jak umiała.

- Dosyć tego - w tym momencie Yui podskoczyła - Czy ty masz mnie za głupca?! Przyznaj się albo zostaniesz wydalona ze szkoły.

" To nie ja " pomyślała w duszy Yui. Jeśli się przyzna do tego, czego nie zrobiła to zostanie uznana za za złodziejkę, a jeśli nie zostanie wywalona.

- Porozmawiajcie z... - zamyśliła się. Nie chciała oskarżać byłej swojego przyjaciela, Boba. Coś jednak ją tknęło. - Zapytajcie Ruth ona tam była widziałam ją zanim poszłam do klasy...

- Dosyć! Nie spodziewałam się, że zaczniesz oskarżać innych. - Była taka zdumiona. Ruth była jej ulubienicą. Nie wierzyła w to, co mówiła Yui. - Już idę do pani Canon. Zostaniesz niemal od razu usunięta!

"Jak to? To jest wręcz mój dom. Ta szkoła to miejsce, w którym spędzam prawie cały czas". Bez namysłu wybiegła z pokoju nauczycielskiego.

Znalazła się w pustym korytarzu, na którym codziennie spacerowała z Katie. Chodziły zawsze w tę i we w tę. Zwykle przyglądając się bez pośpiechu białym płytkom, które ciągnęły się aż do drzwi frontowych. Ściany pomalowane 15 lat temu na kremowy odcień bieli, zdobiły stare zdjęcia liczące sobie 200 lat. Lubiła tam spędzać czas. Często siadała pod ścianą czytając swoją ulubioną książkę lub inne ciekawe lektury.

Wybiegła po chwili z budynku. "Rodzice zaraz będą" pomyślała. Nie była z tego powodu zadowolona. Była w konflikcie z rodzicami od czasu śmierci siostry. Starsza o 3 lata Emili zginęłą rok temu w wypadku samochodowym. Jednak nie znależli ciała. Tego nikt nie wiedział.

Czekała jeszcze 10 minut. Pani Jonso jej nie szukała. "Pewnia była zajęta przekonywaniem Dyry, że to moja wina". W końcu przyjechał srebny Chevrolet, który w jansym świetle słońca błyszczał się niczym anielska aureola.

W środku czekało na nią miejsce za kierowcą. Usiadła. Ojciec na nią nie patrzał, ani się nie odzywał.

Po 20 minutach znależli się pod domem. Wysiadając przyjrzała się mu jak nigdy dotąd. Nie wiedziała dlaczego nie czuje się w nim bezpiecznie. Przecież białe ściany, łososiowy dach i brązowe drzwi, połączone z śnieżnymi okiennicami zdobionymi fioletowymi firankami, wydawały się być takie bezpiezpieczne. Może nie chodziło o jakieś zagrożenie z zewnątrz, tylko ze środka?

Podąrzyła spokojnie za tatą. Zatrzymali się w salonie. Tam zwartwiona mama siedziała na fotelu patrząc w pustą przestrzeń. Jej zielone oczy wydawały się wyszukiwać odpowiedzi na jakieś pytanie. Ciemne krótko ścięte włosy były spięte w kok. Miała na sobie fartuch. Yui właśnie wtedy wyczuła piękny zapach pieczeni.

- Idź do swojego pokoju. - odezwała sie mama, patrząc cały czas ty samym pustym wzrokiem.

NiesamowiteWhere stories live. Discover now