1

1K 71 13
                                    


Ten dzień miał być taki jak każdy inny. Wstanie rano, śniadanie z matką, następnie bieg na autobus, w którym spotkałabym moich przyjaciół. Jazda do szkoły i przejście przez parking obserwowana przez połowę męskiej części uczniów. Lekcje, próba z zespołem, powrót do domu, obiad z matką, odrabianie lekcji przy głośnej muzyce, krzyk matki abym ją ściszyła, rozmowa wideo z moimi przyjaciółmi i sen.

Moje życie było idealne, no prawie, jak każda nastolatka miałam jakieś problemy i zmartwienia, ale byłam przez większość czasu szczęśliwa. Od dziecka byłam otoczona ludźmi, którzy mnie kochali i których ja kochałam, jednak przez całe życie brakowało mi jednej osoby. Moja matka odeszła od ojca, kiedy dowiedziała się, że jest ze mną w ciąży, ale to nie dlatego, że był on psycholem.

Niestety był czymś dużo gorszym, albo raczej to ja tak uważałam przez całe życie. Moja matka nigdy przede mną nie ukrywała tego kim naprawdę jesteśmy, znaczy oczywiście podzieliła się ze mną tą wiedzą dopiero kiedy miała pewność, że się nie wygadam.

Moja matka ma ciekawe korzenie, które ciągną się kilkaset lat wstecz, a mojego ojca chyba nawet dłużej. W skrócie mam bardzo dobry rodowód. Jednak to nie jest najważniejsze, co powinnam powiedzieć o mojej rodzinie. Nie jesteśmy normalnymi ludźmi, nie jesteśmy nawet uznawani za śmiertelników. Jesteśmy wampirami, takimi prawdziwymi, które piją krew i giną od przebicia serca kołkiem, ale nie drewnianym tylko srebrnym. Tak, awersję na punkcie srebra. Samo jego dotknięcie powoduje poparzenie naszej skóry, które nie leczy się tak szybko jak inne zranienia. Słońce nas nie rani, to dziwny mit, który został wymyślony przez moją rasę w średniowieczu, aby trochę uspokoić ludzi. Oczywiście nie świecimy się też jakbyśmy zostali obsypani brokatem.

Jednak zaczęłam schodzić trochę z temu. Jak już mówiłam ten dzień miał być taki jak każdy inny i do pewnego czasu był, aż do zakończenia ósmej lekcji, kiedy to z przyjaciółmi wyszłam na chwilę przez szkołę. Jeden z członków mojej paczki przyjechał dzisiaj swoim autem, bo kupił sobie nową gitarę. Dlaczego ryzykował ją trzymając w samochodzie na szkolnym parkingu, nie miałam pojęcia, ale całą grupą poszliśmy mu towarzyszyć.

Wszystko było okej, do momentu ja pięcioro mężczyzn stojących w równych odległościach i obserwujących wychodzących uczniów. Na ten widok dreszcz przeszedł mi po plecach i zamarłam. Moja najlepsza przyjaciółka przystanęła widząc moją reakcję. Spojrzała na mnie z zmartwieniem. Ona i mój drugi najlepszy przyjaciel, wiedzieli o moim sekrecie. Powiedziałam im dwa lata temu, kiedy to przechodziłam młodzieńczy bunt i zraniłam się, aż do krwi, a rana w oka mgnieniu się zakleiła.

To co by normalne osoby przeraziło ich tylko wkurzyło, bo tak długo im nie powiedziałam. Miałam szczęście, że trafiłam na nich.

Moja przyjaciółka była blondynką o zielonych oczach, smukłej budowie ciała i nieprzeciętnym wzrostem, mierzyła metr osiemdziesiąt. Jej długie złociste włosy miały fioletowe końcówki, oznaka tak zwanego jej szaleństwa. Byłyśmy jak ze sobą zżyte, że często wiedziałyśmy o czym myśli druga.

Veronica wyciągnęła swoje długie ramię i złapała chłopaka z burzą czarnych włosów. Odwrócił się on i spojrzał na mnie ni to brązowymi ni to zielonymi oczami chowanymi za okularami. Był on wzrostu mojej przyjaciółki, jednak przez noszone glany wydawał się on od niej wyższy. Był to mój drugi najlepszy przyjaciel Maksymilian.

- Okej? – zapytał patrząc na mnie znacząco

Sugestywnie zerknęłam za nich na co bez słowa się odwrócili i rozejrzeli. Zauważając to co ja również zamarli. Przez to, że wiedzieli kim jestem ja i moja matka, znali całą historię o moim ojcu. On niestety nie było kolejnym zwykłym wampirem, był kimś dużo ważniejszym, tak jakby był królem. Może nie wszystkich wampirów świata, ale tych europejskich już tak, a to tutaj znajdywała się ich największa część.

Ogniste Przymierze ✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz