Prolog

321 57 78
                                    

Samotnie siedzący na ławce w muzeum śliczny chłopiec nie rzucał się za bardzo w oczy. Ludzie mijali go, zegar tykał, wspomnienia odchodziły w nicość, a mimo to, on dalej trwał na swoim miejscu, pustym spojrzeniem wpatrując się w stary obraz przed sobą. Niebieska sikorka niewielkich rozmiarów trzymająca w dziobie bukiet kwiatów patrzyła na niego z płótna i była aktualnie jego jedyną towarzyszką, a chłopakowi i tak to bardzo odpowiadało. W pewien sposób uskrzydlona istota z obrazu mogła jakoś zapełnić pustkę, która pojawiła się w jego sercu po tym jak wyrzucił z siebie wszystko, co wiązało się z pewną osobą.

Może nawet pozbył się więcej, niż powinien, jednak w tej chwili nie to było ważne.

Cała ta harmonia została niestety zaburzona przez kłamcę, który usiadł obok niego w milczeniu. Ciemnowłosy nie musiał się nawet odwracać do nowoprzybyłego, żeby wiedzieć, kim tamten jest. Osobę, którą się kiedyś kochało, niestety pamięta się do końca życia.

- Dalej tutaj przesiadujesz? - zapytał kłamca, w którego słowa kiedyś chłopak uwierzył by bez wahania

Ciemnowłosy milczał, czego jednak nie można było powiedzieć o siedzącym obok niego intruzie, który przyniósł ze sobą do muzeum nie tylko chaos, ale również miliony wspomnień, które powinny zostać zapomniane.

- Widocznie nic się nie zmienia - dodał tamten, nie przejmując się milczeniem chłopaka - Przychodziliśmy tutaj, kiedy byliśmy zakochani, pamiętasz?

Ciemnowłosy zacisnął zęby, mając wrażenie, jakby ktoś właśnie rozrywał żywcem jego klatkę piersiową, wyciągając wszystko, co stare i bolesne.

To znaczy, są dwie rodzaje starości. Jest jedna, którą Eunwoo szczerze kocha, i którą mógłby obserwować całymi dniami. Zakurzone eksponaty, w swojej fakturze zwierające historię długich stuleci, były czymś, co zawsze przyciągało go do siebie. Patrząc na nie, ma za każdym razem wrażenie, jakby cofał się w czasie i przeżywał prastare historie, napełniając swój umysł nowymi informacjami. I jest też drugi rodzaj starości, czyli taki, który przypomina ci o sobie w najmniej oczekiwanym momencie oraz zmusza do przechodzenia od nowa twoich własnych porażek.

- Ale teraz nie jesteśmy zakochani, Moonbin. I ten stan rzeczy również już nigdy nie ulegnie zmianie - odezwał się wreszcie, czując, że te słowa były mu potrzebne, aby mógł wreszcie ruszyć do przodu.


a/n:

Ta notka tutaj będzie chyba jedyną ode mnie w tym opowiadaniu, więc ładnie proszę o zapoznanie się z nią.

Nothing changes jest jedną z niewielu nie-idiotycznych-komedii, w przeciwieństwie do większości moich opowiadań. 

Nie licząc prologu oraz epilogu, składać się to będzie z 6 rozdziałów opowiadających historię Eunwoo i Moonbina, która zakończy się na scenie przy obrazie, opisanej w tym prologu.

Błagam, niech ktoś to przeczyta, bo naprawdę ciężko nad tym pracowałam i będzie mi serio smutno, jeśli się okaże, że jedynie moje durne komedie są chętnie czytane.

Jeszcze w przyszłym miesiącu ukaże się całe opowiadanie, na razie chcę skończyć pisanie wszystkich rozdziałów i dopiero potem poudostępniać je w odstępach około trzech/czterech dni. (Po prostu nie lubię, kiedy musicie długo czekać na kontynuację.)

"Dlaczego akurat Astro?" Uprzedzam to pytanie i odpowiem na nie od razu. Ponieważ mogę. Ponieważ Astro to najbardziej kochany zespół na świecie i należy im się jakaś historia, nawet taka, napisana przez idiotkę mojego pokroju.

Pierwotnie nie chciałam udostępniać tego opowiadania, ale opiszę tutaj ważne rzeczy, a ludzie powinni mieć prawo do czytania ważnych rzeczy.

Wytykajcie mi błędy, nawet takie głupoty jak przecinki, bo zależy mi na jakości tego opowiadania.

Kocham was! (Pamiętajcie)

~c_s

nothing changes | binwoo  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz