Viktor Nikiforov, w swoim dwudziestoośmioletnim życiu, popełnił wiele błędów. Od takich całkiem trywialnych, znanych każdemu człowiekowi – jedzenie piasku, ciągniecie za ogon kota babci, próba przemycenia ściągi w bucie – po takie dedykowane tylko łyżwiarzom figurowym – wciśnięcie kombinacji z poczwórnym flipem na sam koniec programu dowolnego, założenie zbyt obcisłego kostiumu, (który nie dość, że pije w strategicznych miejscach, to jeszcze widownia widzi zdecydowanie więcej niż widzieć powinna), czy choćby wypicie kilku piw przed treningiem (wtedy nawet pojedynczy salchow staje się nie lada wyczynem).
Patrząc wstecz, Viktor musiał przyznać, że był mistrzem w podejmowaniu złych decyzji. Ale miał przy tym, niesamowite wręcz, zapasy szczęścia. Z niemal wszystkich popełnionych błędów udało mu się wyjść obronna ręką. I nawet konsekwencje nie były dla niego zbyt dotkliwe. Nic jednak nie może trwać wiecznie. W końcu Viktor popełnił błąd z gatunku tych, których nie da się zamieść pod dywan. Choćby nawet bardzo się chciało. A konsekwencje mogą nawet zniszczyć człowieka. I choćby sytuację, jakimś cudem, udało się unormować, owy błąd będzie się ciągnął za swoim właścicielem bardzo długo, niczym przysłowiowy smród po gaciach.
Błąd Viktora, na szczęście, w porę udało się okiełznać. I to tylko dzięki ludziom mądrzejszym od samego sprawcy zamieszania. Niestety okiełznać nie znaczy poskromić. Owy błąd przez te wszystkie lata czekał, utajony, w cieniu. Kładąc czarny płaszcz strachu na Zycie Nikiforova. A od kiedy, do tego życia wkroczył Yuuri, Viktor miał wrażenie, że owy płaszcz zmienił się w golf. Bardzo ciasny golf. Zaciskający się na jego szyi, za każdym razem, gdy tylko pomyślał, że Yuuri mógłby dowiedzieć się o tym. Dlatego Viktor, dzień w dzień, prosił swojego Anioła Stróża, aby ukochany Japończyk, nie zdobył wiedzy, której posiąść nie powinien.
Jednakże prawda, w końcu, musiała wyjść na jaw. Za winnych należało uznać po równo: apetyt Yuuriego, niefrasobliwość samego Viktora i pewne rosyjskie toffi.
- Gdzie one są?! – Coraz bardziej sfrustrowany Yuuri przerzucał kolejne koszulki Viktora, mrucząc pod nosem niewybredne japońskie przekleństwa. Rzadko cokolwiek wywoływało u niego tak burzliwą reakcję, ale tym razem gra toczyła się o naprawdę wysoka stawkę. A jakby tego było mało, kończył mu się czas. Viktor miał zaraz wrócić z wieczornego spaceru z Makkachinem. I jeśli nakryje go grzebiącego, niczym kiepski złodziej, w szafie, to najpierw strzeli mu moralizatorską połajankę a potem będzie się z niego śmiał. Albo na odwrót, w zależności od nastroju Rosjanina. Yuuri zaś, chciałby uniknąć obu tych rzeczy. Dlatego, jeszcze wyraźniej, odczuwał napięcie.
- Przecież ostatnio tu je schował! – Japończyk westchnął. Kończyły mu się pomysły, na miejsce, w którym narzeczony mógł ukryć słodki obiekt jego pożądania – toffi sprzedawane w jednej jednym z petersburskich sklepów ze słodyczami. Toffi tak dobre, że poważnie zastanawiał się nad umieszczeniem ich na swojej prywatnej żywieniowej top-liście tuż pod katsudonem mamy. Toffi, na które aktualnie miał bana. Zdobytego zaraz po tym, jak zjadł swój miesięczny przydział w ciągu... czterech dni.
Kiedy Viktor zabierał Yuuriego do swojego ulubionego sklepu za słodyczami, wcale nie myślał o tym, że wywoła, pewnego rodzaju, rewolucję w życiu ukochanego. Ot, po prostu chciał, w jakiś sposób, zrewanżować się za katsudon, jakim raczono go, w Hasetsu. I pozwolić Yuuriemu poznać się trochę lepiej. A małe grzeszki w postaci czekoladowych kulek, mogących, przy nieodpowiednim stosowaniu, zniszczyć długie miesiące ćwiczeń na lodowisku, świetnie się do tego nadawały. Viktor liczył, że jeśli narzeczony odkryje trochę jego wad, do których na pewno zaliczała się słabość do owych cukierków, nabierze w stosunku do niego więcej śmiałości. Przestanie uważać go za bóstwo. Co jeszcze, od czasu do czasu, mu się zdarzało. Plan był prosty. Ale jak się okazało, niepozbawiony wad. Viktor nie przewidział jednego. Yuuri zakochał się w petersburskich toffi jeszcze mocniej niż on sam. Co, biorąc pod uwagę, jego tendencję do tycia, było niezbyt szczęśliwą konsekwencją randki. Która jeszcze długo odbijała im się czkawką, gdy próbowali wypracować jakiś kompromis pomiędzy przyjemnością zwykłego szarego człowieka, a obowiązkami zawodowego łyżwiarza figurowego i jego trenera. Viktor nigdy nawet nie pomyślał, że coś takiego może przysporzyć tylu kłopotów. I niemal doprowadzić do jego pierwszej poważnej kłótni z Yuurim. Sam nie miał problemów z utrzymaniem prawidłowej wagi – jego metabolizm był wręcz przerażający. Dlatego, tym bardziej, ciężko mu było wczuć się w sytuację Yuuriego.
YOU ARE READING
Błędy młodości
FanfictionKażdy popełnia błędy. Viktor Nikiforov nie jest, w tej kwestii, żadnym wyjątkiem. Więcej. Znany łyżwiarz może się pochwalić całkiem pokaźną listą popełnionych błędów. Z tym, że o jednym wolałby nie mówić. A już szczególnie, nie chciałby, aby dowiedz...