Rozdział 3

52 5 10
                                    


Obce dłonie dotykały mojego ciała, powodując jedynie płacz i niemy krzyk. Dlaczego to musiało nas spotkać? Spotkać akurat mnie? Wzdrygnąłem się i zaraz z moich ust, wypłyną krzyk przepełniony bólem i strachem, jednak zagłuszony dłonią, która zakrywała moje usta. Czy naprawdę byłem, aż tak zły, aby dostać teraz taką karę? Obcy mężczyzna właśnie dla swojej chorej przyjemności niszczył cały mój świat i całe moje szczęście. Dlaczego nie ma Jonghyuna? Dlaczego to się dzieje? Przecież on poszedł tylko do toalety. Jak to się stało, że w tym momencie zostałem zaciągnięty do schowka i brutalnie zgwałcony? Czułem jak po moich udach spływa stróżka krwi, a ja sparaliżowany po prostu patrzę w ścianę przed siebie. Jednak najgorszym momentem był ten, kiedy poczułem jego nasienie rozlewające się głęboko we mnie. Nie... Zacząłem się mocno szarpać, chcąc jakoś to powstrzymać, bo to zwiastowało koniec. Koniec wszystkiego. Mężczyzna rzucił mną o ziemię i bez słowa wyszedł z miejsca w które jakiś czas temu mnie zaciągnął. Dlaczego?


~

-Boże Kibum?!- Usłyszałem krzyk, przez co uchyliłem oczy. Nawet nie wiedziałem kiedy odpadłem. Wszystko tak strasznie mnie bolało, że nie mogłem się poruszyć. Czułem zaschnięty makijaż na moich policzkach i spojrzałem tak na drzwi, bardziej się kuląc.

-Kochanie, co się stało? -Zmartwiony Jonghyun podszedł i okrył mnie swoją marynarką. Po co się głupio pytał, skoro chyba dokładnie widział. Odsunąłem się od niego, bo nawet jego dotyk przypominał mi to co się stało. W uszach szumiały mi te okropne sapnięcia, a ja czułem się brudny i obnażony.

-Skarbie nic ci nie zrobię, zabiorę cię jedynie do domu. Tam będziesz bezpieczny. -Szepnął wyciągając do mnie dłoń, ale ja jedynie pokiwałem głową i podniosłem się. Oparłem się o ścianę, by nie upaść i założyłem na siebie, pozostałości moich ubrań.

-Nie dotykaj.- Burknąłem nieprzyjemnie i trzymając się drzwi, zacząłem iść w stronę drzwi. Chciałem być już w domu, ale wiedziałem że do swojego nie mogę wrócić w takim stanie, więc bądź co bądź wylądowałem u Jonghyuna. Widziałem jak całą drogę, bacznie mnie obserwował i pilnował odległości, by w razie czego mnie złapać.

W końcu musiał to zrobić, kiedy prawie upadłem pod jednym ze znaków drogowych. Czułem jedynie jak delikatnie mnie unosi i idzie ze mną w stronę swojego domu. Cały się trząsłem, marząc jedynie o tym, by się odsunąć. By być jak najdalej. Dlaczego teraz? Dlaczego w ogóle to się wydarzyło? Jak przez mgłe pamiętam, jak zaniósł mnie do swojej sypialni. Chyba jedynie podświadomie odczuwałem co robi. Ściąga moje ubrania, dotyka szorstkim ręcznikiem, zakłada koszulkę, która pięknie pachnię nim. Dał mi też w końcu spokój, więc skuliłem się zakrywając kołdrą. Jak ja mam teraz żyć? Przecież to już koniec...
-Odejdź. -Powiedzałem beznamiętnym głosem, odsuwając się kiedy pogłaskał mnie po głowię.
-Kibum....

-Odejdź do jasnej cholery!!

~

Witajcie kochani. Jak widać w końcu po długiej przerwie rozdział. Cieszycie się? Piszcie co sądzicie <3

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 02, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Save me [Wznowione] JongkeyWhere stories live. Discover now