Nikki
Koszmar mojego dzieciństwa, podchodzi bliżej i dopiero teraz czuję różnicę między nami. Jego wysoka, masywna postura, góruje nad moim niecałym metr siedemdziesiąt. Pomimo wysokich butów i tak czuję, że gdyby mógł, po prostu by mnie zmiażdżył.
Sięga po moją bezwładną, drobną w porównaniu z jego dłoń i przykłada do swoich ust, tym samym rozsyła fale elektryczne, które docierają do każdego zakątka mojego ciała. W tym samym czasie patrzy głęboko w moje oczy, oczekując na to jak zareaguję. Gdy tak dłuższą chwilę stoimy i zaczynam się wiercić w miejscu, z głębi mojej torebki słyszę wibracje.
Wyrywam swoją dłoń z jego i ignorując nagłe poczucie straty, szperam w poszukiwaniu telefonu.
Wyjmuję komórkę i na wyświetlaczu widnieje imię mojego brata. Cholera, nawet nie zadzwoniłam do rodziców, że dojechałam.
Odbieram połączenie i witam się.
— No nareszcie. Mama panikuje, bo nie dałaś znaku życia. — A to nowość, wyrażanie emocji w wykonaniu jednego z moich rodziców.
— Zapomniałam, miałam kilka...ważnych spraw, możesz przekazać, że żyję i mam się dobrze — odpowiadam.
— Kiedy wracasz?
— Nie wiem Colin, może już tu zostanę. Zastanowię się — odpowiadam, spoglądając na braci.
Nie wiem, czy to moja odpowiedź tak ich zbulwersowała, ale spoglądają na siebie niezadowoleni. Mam wrażenie, że odbywają telepatyczną rozmowę. Morderczy wzrok Paxtona, jakby miał wypalić wszystko w swoim zasięgu, natomiast Reed, jakby chciał mu powiedzieć, żeby się uspokoił. O co tu chodzi?
— Słuchasz mnie? — Dociera do mnie pytanie brata.
— Muszę kończyć, oddzwonię. — Nie czekając na odpowiedź, rozłączam się, a Pax wwierca we mnie swoje mordercze spojrzenie.
— Naciesz się swoją małą przyjaciółeczką i wyjedź. Nie ma tu nic dla ciebie, nie pasujesz tu — warczy Paxton, po czym odwraca się i kieruje w stronę restauracji, ostrym tonem wołając Reeda przez ramię.
Stoję tak chwilę z rozdziawionymi ustami, dopóki nie znikają w budynku, z którego po chwili wybiega Ellie. Twierdząc, że obsługa dalej da sobie radę proponuje, że pojedzie ze mną do biura Heatona.
Podjeżdżam pod mały, ciemny budynek z drewna. Proszę przyjaciółkę, żeby na mnie zaczekała. Wchodzę bocznym wejściem do małego pomieszczenia, które służy chyba jako poczekalnia. Dwa krzesła i okrągły stolik między nimi, zdecydowanie proszą się o wymianę. Ogólnie panuje tu mrok i jest strasznie duszno, jakby nigdy nikt tu okien nie otwierał. W leśnym otoczeniu spodziewałabym się zupełnie czegoś innego. Podchodzę do drzwi przeszklonych mleczną szybą i pukam, nie czekając na odpowiedź wchodzę.
Przy małym biurku, w kącie po prawej stronie siedzi dziewczyna, może trochę młodsza ode mnie. Kiedy mnie zauważa zaczyna nerwowo dłońmi gładzić i tak już ciasno upięte z tyłu głowy, czarne włosy. Spogląda na mnie z nad okularów, jakby wiedząc po co tu jestem.
— Dzień dobry. — Staram się przybrać łagodny ton głosu, żeby biedna na zawał tu nie zeszła. — Moje nazwisko Preston, chciałabym porozmawiać z panem Heatonem.
— Nie ma go i nie wiem, kiedy wróci — tłumaczy przestraszona dziewczyna.
— Jak to nie wie pani, kiedy będzie? — pytam zirytowana i spoglądam na kolejne drzwi, zapewne od biura tego faceta. — Zapłaciłam kupę kasy, żeby jego pracownicy doprowadzili mój dom do porządku, jest piątek, gdzie teraz znajdę kogoś, kto pozbędzie się tych krzaków!?
CZYTASZ
Dama Paxtona/ Sinners&Reapers#1 - W sprzedaży
RomancePaxton: Jestem wiceprezydentem , Sinners & Reapers MC'. Klub jest najważniejszy, nikt i nic tego nie zmieni. Przynajmniej tak mi się wydaje, do czasu, kiedy pojawia się ona. Nikki: Przyjechałam odpocząć tu od obłudy, która mnie otaczała, zacząć od...