1. Siostry zawsze razem

13 4 0
                                    


- Kachi, ciemnoto gdzie jesteś?! – krzyknęłam rozglądając się po okolicy – Ty poczwaro, chodzi tu!!! - dodałam po chwili.

Dopiero po pewnym czasie w pobliskich trawach zauważyłam charakterystyczną fioletową grzywę.

- Wiem że jestem jak potwór ale ty nie jesteś lepsza. Kto kiedyś widział niebieską lwo podobną istotę? – zapytałam Kachi.

- Jesteś moją siostrą, a i tak jest po między nami wielka różnica. Twoje czarno-fioletowe futerko bardziej rzuca się w oczy niż myślisz. Hahaha... - zaśmiałam się jej prosto w pysk – Gdzie byłaś?

- Nad wodopojem, gdy tylko się zjawiłam, cała zwierzyna znikła w mgnieniu oka. Wszyscy się nas boją nawet tak zwany król sawanny spierdolił gdy nas zobaczył.

- A kto by się nie bał. Nawet nie wiadomo czym jesteśmy a ty narzekasz na to że się nas boją. To normalnie.

- Każdy boi się tego co nieznajome – powiedziała Kachi wzdychają ciężko.

Po chwili namysłu ruszyłam w stronę, którą nie dawno zagarnęłyśmy od jakiegoś stada lwów. Siostra ciągle powtarza że te stado wróci aby odzyskać to co do nich należy ale ja się o to nie martwię, a nawet ja wrócą i co z tego? Po prosu odejdziemy i tyle nic wielkiego, znajdziemy sobie coś innego. Już miałam ułożyć się na swoim miejscu gdy nagle usłyszałam strzał z broni palnej.

- Kłusownicy! – krzyknęłam przestraszona.

- Dosyć blisko, muszą być niedaleko – odrzekła siostra

Po cichu podeszłam do wyjścia z groty i to co tam zobaczyłam zabrało mi dech w piersiach. Sawanna płonie, wszędzie ogień, ludzie z pochodniami i bronią.

- To okropne... Jak to możliwe... -wyszeptałam.

- Musimy uciekać. Jeśli tego nie zrobimy, zginiemy w płomieniach – powiedziała Kachi podchodząc do mnie.

„Czego ci ludzie mogą chcieć? Czemu niszczą nasz domu? Czemu?"– pomyślałam a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Hoshi, to nie czas na płacz. Musimy uciekać. Nie mamy wyboru. Musimy przeżyć. Musimy!!!

- Ej!!! Tam są!!! Mówiłem że istnieją!!! Mówiłem!!! Wszech wiedząca matka wiedziałam co mówi – krzyczał jakiś człowiek z tłumu, wskazując na nas pochodnią.

Więc to o to im chodzi. Chcą nas zabić. Czemu? Nic nie zrobiłyśmy ludziom. Nigdy nie zabiłyśmy żadnego człowieka.

„Każdy boi się tego co nieznane" – przypomniałam sobie słowa siostry.

No tak. Nikt nie wie czym jesteśmy. Nawet my same.

Kochi stanęła przede mną i odepchnęła mnie letko do tył. Z jej gardła niósł się głośny warkot.

- Hoshi!!!, uciekniemy albo będziemy walczyć? Co wolisz i tak zostaną z tobą – odwarknęła siostra.

Jeden z facetów wyciągną broń celują prosto w nas, a drugi wyciągając nóż zaczął się do nas zbliżać.

- UCIEKAJ!!! – krzyknęła Kochi.

Po tym usłyszałam tylko wystrzał z broni i krzyk ludzi. Ale nie brzmiało to jak krzyk radości. Człowiek z broną, chybił. Nie trafił nas. A człowiek z nożem, a raczej jego truchło leżało teraz pod łapami mojej siostry.

- Mówiłam!!! Uciekaj!!!

Obróciła się do mnie, a w jej fioletowych oczach było widać agresje przez którą przebijała iskra uczuć, przez którą poczułam się chroniona. Wiem że Kochi mnie nie zostawi i ochroni mnie za wszelką cenę ale co jeśli ją stracę? Co w tedy? Zostanę sama. Po prostu sama.

- Nie ucieknę!!! Nie zostawię cię tu samej!!! – krzyknęłam rzucając się z pazurami na jednego z kłusowników.

Walka szła dobrze do pewnego czasu.

Usłyszałam wystrzał z broni, a po chwili huk upadającego ciała. Spojrzałam w tamtą stronę i zamarłam. Postrzelili Kochi. To był już ostatni kłusownik który został do zabicia i musiał to zrobić. Człowiek po oddanym strzały schylił się do ciała Kochi, a z kieszeni wyciągną nóż myśliwski.

Rzuciłam się w jego stronę, ukazując moje piękne białe kły. Skoczyłam na niego zaciskając zęby na jego gardle z którego zaczęła sączyć się krew. Człowiek ostatnimi siłami wbił w moje ciało ostrze zostawiając głęboką ranę. Odrzuciłem jego już martwe ciało na bok i ostatkami sił podeszłam do siostry, która jeszcze żyła resztkami sił. Pochyliłam się nad nią liżąc delikatnie jej pysk.

- Mówiłam że cię nie zostawię... - powiedziałam szturchając ją leciutko pyskiem by dodać jej trochę otuchy.

- Ale teraz zginiesz tak samo jak ja, miałaś szansę na życie – powiedziała ledwie słyszalnym głosem.

- Ale co ta za życie ze świadomością że twoja jedyna rodzina nie żyje – powiedziałam powoli krztusząc się krwią.

- Żadne, siostra. Żadne. – odrzekła cicho zamykając oczy.

Z moich oczu popłynęły łzy. Rana zadana przez kłusownika nie przestawała krwawić, a przez utratę krwi zaczynało robić mi się słabo.

„ Teraz moja kolej, śmierć przyszła teraz po mnie. Jeszcze się spotkamy siostro"-pomyślałam

Opadłam bezwładnie na ziemię, oddychając ciężko, a po chwili zamknęłam oczy na zawsze. 

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jest to krótkie opowiadanie na które naszłam mnie wena przy rozmowie z moją dobrą przyjaciółką. 

PRZEPRASZAM WASZE OCZY....

Nie zostawię cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz