7

120 12 51
                                    

Po krótkim namyśle doszłam doszłam do wniosku, że pójście z Wilhelmem nie było najlepszym pomysłem.

Zaczęłam dłonie na kartach za którymi siedziałam. Z mojej ręki nadal płynęła krew. Zaczęłam się zastanawiać, ile wypłynie zanim osłabnę.

Wilhelma stał przed moją klatką i przyglądał mi się z niesmakiem na twarzy.

- Gdzie jest probówka?! - zawołał, widocznie rozdrażniony.

Znajdowaliśmy się w jakimś ciasnym pomieszczeniu niewiadomo gdzie.
Węgliniec chwili w której się zgodziłam, żeby opuścić Ambrozję, coś się zadziałało i straciłam świadomość.

No ja nie wiem.

Do pokoju weszła młoda kobieta z dużą torbą pod ramieniem.

- Już jestem - zakomunikowała, siadając przed moją klatką.

Odruchowo się cofnęłam, ale babski szybko złapała moją rękę i wyciągnęła za kraty.

- Bo podrapię! - zagroziłam.

Kobieta zignorowała mnie i wyciągnęła próbówkę z torby. Zbliżyła ją do mojej rany. Naczynie natychmiast się napelniło. Zaintrygowała przeglądałam się jak kobieta wstaje i wychodzi z pokoju z moją krwią.
Chciałam żeby wypiła ją na moich oczach, żeby sprawdzić czy rzeczywiście jest trująca.
Niestety kobieta wyszła. Przeniosłam wzrok na Wilhelma. Patrząc na niego, trudno było nie myśleć, że to nie Vincent. Po raz pierwszy widziałam bliźniaków jednojajowych i nie dostrzegłam żadnej różnicy. Straszne! Nic dziwnego, że mieszkali zdala od siebie! Ja bym zwariował gdybym miała przy sobie takiego klona!

Chociaż z zachowania się raczej różnili. Wilhem miał wiecznie grymas na twarzy. Wydawał się jeszcze bardziej zjadliwy niż Vincent.

- Co zrobicie z moją krwią? - odezwałam się.

- Ciebie akurat to już nie powinno obchodzić - burknął chłopak.
- A spoko, DZIĘKI - warknęłam - idź się utopić pojebie.
- Gdyby nie to, że jesteś nam potrzebna, przywaliłbym Ci w tą pyskatą mordę - odgryzł.

Otworzyłam szeroko usta w zaskoczeniu.
Przemoc wobec kobiet!

- Przez to, że miałem polecenie z góry, zamiast Vincenta muszę się męczyć z tobą - wysyczał.
- A po co Ci on? - uniosłam brwi.

Chłopak pokręcił głową i spojrzał w lustro.

Usiadłam na chłodnej podłodze klatki, cierpliwie czekając na odpowiedź.
Wilhelm rzucił mi krótkie, pogardliwie spojrzenie.

- Gówno Cię to - w końcu odparł.
- Twoje gówno? - upewniałam się - Czy moje?

Spojrzał na mnie wilkiem. Uśmiechnęłam się szeroko.

Z tego co zrozumiałam, nie mógł mi nic zrobić. Byłam, zbyt cenna. Dlatego nie mogłam powstrzymać chęci i nie zajść mu głęboko za skórę.

Ale to było zanim zaburczało mi w brzuchu.

- Przepraszam, ale - podniosłam się trochę - macie może coś do jedzenia?

Głód zmienia człowieka.

- Nie - odparł Wilhelm.
- Bo wiesz - ciągnęłam - ludzie umierają... Z głodu.
- Tutaj nie mieszkają ludzie.

Zmrużyłam oczy.
Ambrozja przynajmniej mnie karmiła.

- Panie Wilhelmie! - do pokoju wpadł mężczyzna z brodą, zatrzymał się gdy zobaczył krew, płynącą z mojej ręki. Coś błysnęło w jego oczach, ale zaraz odwrócił wzrok - ten więzień umarł!

A Ugryź Się W D...!(KxK)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz