Cheater|B.S

176 24 11
                                    


Spokojne życie Summer McCain zostało w brutalny sposób pozbawione harmonii przez pewną burzę ciemnych loków, która bez zaproszenia pojawiała się w każdym jej dniu od początku drugiej klasy liceum.

Owa burza znana wszystkim jako Bradley, od pierwszego dnia września wplatała w dzienne dialogi Summer kilka zdań, które  z czasem (mimo, że ignorowane) zasiały w ciemnych zakamarkach jej umysłu niepokój.

Drugi tydzień, kolejny dzień, który zaczął się w ten sam sposób... Od tego samego pytania...

♪♪♪

Możemy porozmawiać o Twoim chłopaku? – zabrzmiało w uszach Summer kiedy zamknęła swoją szafkę.

–Co wymyśliłeś tym razem? – Odpowiedziała niemiło na pytanie bruneta.

–Wymyśliłeś? Nic z tych rzeczy. – Oburzył się, a kiedy zauważył, że dziewczyna ma zamiar coś powiedzieć zakrył jej usta palcem.
– Daj mi skończyć. – Powiedział, po czym odsunął dłoń. – Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć do czego ten Twój chłoptaś jest zdolny...

– To samo powtarzasz mi od pierwszego września, przejdź do konkretów, bo spóźnię się na angielski. – Przerwała mu, korzystając z przerwy, którą zrobił żeby posłać jej współczujące spojrzenie. Bądź co bądź wiedział, że kiedy zorientuje się, że wszystko co jej powiedział jest prawdą, będzie cierpieć, a łzy na jej policzkach to ostatnie co chciałby zobaczyć.

– Więc... Już od dawna wszyscy o tym wiedzą i proszę Cię, uwierz mi. Twój książę z bajki wcale nie jest taki idealny, coś przed Tobą ukrywa i kłamie w żywe oczy, to zdrajca!  – wykrzyczał, a kilka ciekawskich spojrzeń zwróciło się w ich stronę.
Summer pokręciła z niedowierzaniem głową i wyszła z szatni nie chcąc go dłużej słuchać.

– Ma inną dziewczynę! Otwórz oczy Summer! – krzyknął za nią...

...Usłyszała.

♪♪♪


Sobota, dzień, który Summer od dwóch tygodni szanowała i uwielbiała dwa razy mocniej niż przedtem. Dlaczego? Odpowiedź jest dosyć prosta... Żadnej burzy na horyzoncie. Mogła więc w spokoju pospać dłużej i rozkoszować się błogą ciszą, której tak bardzo jej brakowało.

♪♪♪

– To o której się dzisiaj widzimy? – Zapytała rozweselona Summer, nareszcie mogła upewnić się, że Bradley nie miał racji, a jej związek jest bezpieczny.

– Wiesz co kotek? Dziś nie mogę, muszę jechać do weterynarza z psem. – Powiedział Jack, co zaalarmowało dziewczynę po drugiej stronie telefonu. Nigdy nie mówił do niej "kotek" i z tego co wie, jej chłopak nie ma psa.

–Jack, ty nie masz psa... I od kiedy mówisz do mnie kotek?

–Nie mówię, że chodzi o mojego psa. – Zaśmiał się. – Miałem na myśli Scotta, pamiętasz? Pies mojej kuzynki, Charlotte. – Odpowiedział pomijając wątek z przezwiskiem.

–Faktycznie, ten dalmatyńczyk, prawda? – Upewniła się uspokojona.

–Tak, dokładnie ten, muszę kończyć Meg, zadzwonię wieczorem– rozłączył się.

Znieruchomiała Summer patrzyła przez chwilę na wyświetlacz swojego telefonu, po czym odzyskując kontakt z rzeczywistością wystukała na klawiaturze krótką wiadomość:

"A któż to Meg?"

Którą następnie wysłała do Jack'a.

W jednej chwili wszystko stało się jasne. Bradley miał rację, chłopak Summer rzeczywiście ją zdradzał, tego była pewna po tej jakże sensownej wymianie zdań, dzięki której odkryła, że Charlotte to jednak jego kuzynka, a nie siostra, a Scott to dalmatyńczyk, a nie Husky jak myślała przez cały ten czas.
Była załamana, dopiero teraz wszystko do niej dotarło. Zmienione hasło w telefonie Jack'a, kłamstwa, w których najwyraźniej sam się pogubił i wiele innych rzeczy, na które dziewczyna nie zwróciła uwagi.

Jak bardzo zakochana musiała być żeby tego nie zauważyć?

Nagle straciła ochotę na wszystko. Wróciła do pokoju, skąd wzięła piżamę, po czym udała się do łazienki, w której urządziła sobie mini spa.

♪♪♪

Łzy, które bez pozwolenia spłynęły po  twarzy brunetki zrobiły sporej wielkości, mokrą plamę na jej poduszce, szczerze mówiąc - Summer miała to gdzieś. Dalej kłóciła się z rzeczywistością, która nie pozwalała jej spokojnie spać. Pomyślała o Bradzie, który przez dwa tygodnie próbował ją obudzić z pięknego snu, może gdyby posłuchała go wcześniej, teraz spałaby spokojnie? Z drugiej strony zdążyła poznać chłopaka lepiej niż podczas ostatnich lat, a przecież byli sąsiadami... Jak na zawołanie za oknem rozpętała się burza. Summer uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do okna żeby je uchylić, wpuszczając do pokoju zapach deszczu, który uwielbiała od dziecka. Kochała burzę.
A burza najwyraźniej odzwajemniała jej uczucia...

♪♪♪

Burza: Może nie będzie tak źle jak myślałaś?

♪♪♪

"Jak szaleć to szaleć" pomyślał Bradley po czym wysłał Summer jeszcze jedną wiadomość.

Ja: Mógłbym być Twoim chłopakiem, a Ty mogłabyś być moim światem :*

KONIEC

365 Days with The VampsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz