Bałem się, cholernie.
Mężczyźni popychali mnie w stronę wielkich drzwi, przeszliśmy przez nie i odebrało mi mowę. W pomieszczeniu było dosyć jasno, a wszystko było bogato zdobione. Tak jakbym był właśnie w pokoju należącym do ich "króla" czy jego członka rodziny. Powalili mnie na klęczki prosto na zimną podłogę i wtedy uświadomiłem sobie, że wcale się nie myliłem z moim poprzednim przypuszczeniem, bo kawałek ode mnie stała ogromna kanapa, zrobiona na podwyższeniu, ozdobiona zwierzęcymi futrami, a na niej leżał chłopak. Miał jasnobrązowe włosy, na których znajdował się wianek. Niebieskie oczy idealnie kontrastowały z złotą skórą, a usta chłopca były jak marzenie, wąskie o różanym kolorze. Miał na sobie sukienkę. Tak, sukienkę. Była zwiewna, wykonana głównie z koronki i lekko prześwitującego materiału, który pozwalał na zobaczenie różowych perkatych sutków na klatce piersiowej niebieskookiego. Nie mógł mieć więcej niż szesnaście lat.
Gówniarz patrzył na mnie zwierzęcym wzrokiem przygryzając wargę. Obczajał mnie, czułem to. Spoglądał z zafascynowaniem na moje tatuaże powoli się podnosząc.
Kiedy wstał mogłem dokładniej się przyjrzeć jego sylwetce, która biła z daleka perfekcjonizmem. "Książę" był chudy, ale tak w sam raz, na brzuchu zostało mu jeszcze trochę dziecięcego tłuszczyku. Nogi miał milowe, gładkie i świecące. Cała jego skóra nie posiadała żadnych niepotrzebnych włosków czy blizn.
Podszedł do mnie z gracją i okrążył kilka razy, myślał nad moim losem. Na dodatek widziałem jak faceci obok ślinili się na jego widok i jakoś im się nie dziwię, bo jakbym spotkał go w normalnej sytuacji to też bym to robił.
W końcu zatrzymał się przede mną i przyklęknął byśmy byli na równi. Złapał za tył mojej szyi łącząc nasze usta, rozszerzyłem oczy będąc zszokowany tym nagłym ruchem. On po kilku chwilach odsunął się z szerokim uśmiechem.
- Zerżnij mnie - powiedział i ponownie zaczął mnie całować.
Oderwał się ode mnie z mlaskiem i szaleńczym uśmiechem.
- Na tery qa un wanre te moi dasen (Umyjcie go i zanieście do mojej sypialni) - zwrócił się do strażników, a ja zastanawiałem się nad tym słodkim chłopakiem.
Skąd znał angielski? I dlaczego musiał być taki piękny? I czy właśnie skazał mnie na śmierć?
Mężczyźni podnieśli mnie i zanieśli do łaźni gdzie chodziło wiele służących kobiet. Zauważając mnie natychmiast odgoniły strasznych strażników i wzięły moje ciało w ciepłą wodę.
To było przyjemne.
Myły mnie miękkimi szmatkami namoczonymi jakimiś przepięknie pachnącymi olejkami, które sprawiały, że moja skóra była gładka i pachnąca.
- Ej, co wy robicie! - krzyknąłem kiedy zaczęły nakładać na miejsca, w których miałem włosy jakieś klejące substancje.
O nie, nie ma mowy.
- Dziewczyny, jestem facetem i raczej wolę zostawić moje nogi w spokoju - zaśmiałem się nerwowo, a jedna z nich tylko zachichotała i jednym ruchem oderwała resztki mojej męskości.
Możliwe, że wypuściłem kilka łez.
***
Miałem na sobie białą koszulę oraz jakieś spodnie, które były dosyć podobne do jeansów. Zauważyłem, że mieli wiele rzeczy nietypowych dla mieszkańców afrykańskiej dżungli.
W sumie nawet nie wiem jak określić miejsce, w którym mieszkali. Wyglądało to jak jakiegoś rodzaju świątynia czy mały zamek.
Faceci ze wcześniej znowu się przy mnie znaleźli i doprowadzili do jednej z komnat. Otworzyli powoli złote drzwi i jeden z nich pchnął mną do przodu by po chwili zniknąć ze swoim kolegą. Usłyszałem również, że zamknęli pokój na klucz.
- Będziesz tak stał jak kołek czy jednak wejdziesz? - skierowałem wzrok w stronę wielkiego łóżka, na którym leżał ten chłopiec.
Jego karmelowe włosy układały się na białej pościeli, miał na sobie okrojoną wersję wcześniejszej szaty. Zjechałem oczami niżej i moje serce stanęło.
Rozszerzone szeroko nogi zapraszały tylko by pomiędzy nie wejść. Mogłem dostrzec zarys jego różowej dziurki.
Do ust brał kolejną już kolejny owoc i zamruczał niezadowolony widząc, że nadal nie podszedłem do niego.
Podniósł się z łóżka i stanął obok mnie lustrując wzrokiem moje ciało.
- Chcę byś zabrał moje dziewictwo tej nocy - pochylił się i zaczął lizać mi szyję.
- Skąd znasz angielski? - spytałem patrząc mu w oczy.
- To nie jest teraz ważne. Oddaj się przyjemności i wszystko będzie dobrze - rozpiął moją koszulę i pogładził dłońmi mój wytatuowany tors - Zawsze fascynowały mnie tatuaże u mężczyzn, te twoje są najpiękniejsze - upadł na kolana i myślałem, że zaraz zemdleję.
- Jak masz na imię? - wydyszałem jedynie kiedy pracował dłońmi przy moim rozporku.
- Książę Louis, ale ty możesz nazywać mnie swoją dziwką - uśmiechnął się lekko zdejmując mi powolnie spodnie.
- Harry - jęknąłem głośno na jego następny ruch.

YOU ARE READING
Hiraeth l.s
Fiksi PenggemarSamolot Harry'ego Stylesa, sławnego piosenkarza, rozbija się podczas lotu nad Afryką. Przeżył jedynie on z ponad stu osób, które były na pokładzie. Jakimś cudem udaje mu się odnaleźć swój bagaż (raczej jego resztki) i zaczął przemierzać dżunglę szu...