Najlepszy prezent urodzinowy

674 90 2
                                    

4 lipca. Kolejne urodziny, które w ogóle nie cieszyły Steve'a. Zwłaszcza w tym roku, gdy byli poszukiwani, a Bucky, jego Bucky był w lodówce.
'Kriokomorze' poprawił sam siebie. Westchnął cicho i przyspieszył kroku. Mieszkańcy Wakandy schodzili mu z drogi gdy mknął w stronę siedziby królewskiej. To właśnie tam stał zamrożony Bucky, a Rogers wolał spędzić urodziny z nim, choćby i nieprzytomnym niż samemu w przydzielonej mu przez T'challę kwaterze.
Z cichym westchnieniem wszedł do królewskiej siedziby, gdzie król Wakandy pozwolił ulokować Bucky'ego. Od progu uderzył go zapach szarlotki, takiej, którą robiła mu z okazji urodzin matka. Nie zatrzymując się wszedł do pomieszczenia, gdzie stał zamrożony Bucky... Tyle że Bucky nie był już w kriokomorze.
- Wszystkiego najlepszego, Stevie! - rzucił Barnes ledwie go zobaczył. Bez wahania wcisnął trzymany talerz z ciastem T'challi i poszedł przytulić przyjaciela. Steve stał tylko jak skamieniały patrząc na króla ponad ramieniem Bucky'ego.
- Co jest, Steve, nie cieszysz się, że mnie widzisz? - zapytał Barnes udając urażonego. Blondyn odwzajemnił uścisk przyciskając twarz do jego ramienia, jakby chcąc się upewnić, że nie jest hologramem czy projekcją zmęczonego umysłu.
- Oczywiście, że się cieszę. Tylko... Nie wiem, mógłby mi ktoś powiedzieć, co tu się właściwie dzieje? Bucky, czemu wlazłeś do lodówki, skoro i tak parę miesięcy później z niej wychodzisz? - zapytał gdy już się odsunął.
- Zanim Pan Barnes, jak to pan ujął, wlazł do lodówki, zostawił mi informację, żebym w miarę możliwości wyciągnął go stamtąd na czwartego lipca - wyjaśnił T'challa.
- Wiedziałem, że jeśli nie wdasz się w kolejną wojnę, przyjdziesz tutaj. A po prostu nie chciałem, żebyś w taki dzień był sam - dodał Barnes klepiąc go po ramieniu. - A teraz chodź. Nie po to razem z T'challą robiliśmy ciasto, żeby teraz się zmarnowało!
Steve uśmiechnął się i posłusznie usiadł przy stole naprzeciwko Bucky'ego. Król pokroił ciasto i podał Rogersowi kawałek.
- Wszystkiego dobrego, kapitanie Rogers - powiedział cicho. Steve skinął tylko głową i znów skupił wzrok na Buckym.
- Co zamierzasz? Wracasz tam? - zapytał.
- Muszę. Jeżeli nie mogę ufać samemu sobie...
- Nie musisz - Steve sięgnął przez stół i chwycił go za rękę. - Poradzimy sobie. Znajdziemy jakiś sposób, żeby pozbyć się Zimowego z twojej głowy. Nie chcę cię stracić po tym, jak w końcu cię znalazłem.
Barnes odwrócił głowę, ale nadal czuł wwiercający się w jego głowę wzrok Steve'a.
- Nie zamierzam być dla ciebie zagrożeniem - uciął w końcu ostro zabierając rękę z uścisku i wpatrując się uparcie w talerz. - Zjedz, zrobiłem specjalnie dla ciebie na urodziny - dodał już łagodniej. Steve nie odpowiedział. T'challa popatrzył na nich krótko, a potem bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
- Obiecałeś, że będziesz ze mną do samego końca. Obiecałem ci to samo. Nie musisz znowu uciekać - zaczął znowu Rogers. - Pozwól sobie pomóc.
- Nie rozumiesz, Stevie - Bucky popatrzył na niego. - Pamiętam wszystkich, których zabiłem. I kiedy już nie byłem pod wpływem Hydry, za każdym razem, kiedy otwierałem oczy, modliłem się, żebym już nigdy nikogo nie musiał zabijać. Nie chcę ryzykować, że kiedyś Zimowy się obudzi... Że kiedyś zrobię krzywdę tobie. Muszę tam wrócić.
- Wydaje mi się, że to nie będzie konieczne - T'challa, niezauważony przez nikogo wszedł do pomieszczenia. - Moi ludzie szukali wskazówek dotyczących programu Zimowego Żołnierza. Dzisiaj przywieźli mi to - mężczyzna położył na stole teczkę. Steve otworzył ją i zmarszczył brwi.
- Wszystko jest po rosyjsku... Nic nie rozumiem.
Bucky sięgnął po dokumenty i zaczął je przeglądać. Z każdą kolejną kartką na jego twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech, a w końcu roześmiał się.
- Mieli to zniszczyć! Powiedzieli mi, że to jedyna możliwość dla mnie, by wrócić do siebie, ale i tak nigdy na to nie zasłużę!
- Zaraz, to znaczy... - zaczął Steve, ale Barnes mu przerwał.
- Wreszcie się go pozbędę - powiedział. - Nie będę musiał wracać do lodówki.
Steve opuścił swoje miejsce przy stole by go objąć.
- I to jest najpiękniejszy prezent urodzinowy, jaki mógłbym dostać - powiedział. - Wreszcie będziemy szczęśliwi...
- Razem - mruknął Bucky nim pocałował go krótko. - Do samego końca.
------------
Wszystkiego dobrego dla Kapitana Ameryki 💚
One shot powstał bo bardzo chciałam napisać coś na jego urodziny, do tego doszedł maraton marvela i odświeżenie Civil War oraz niekończąca faza na Stucky.
Mam nadzieję, że Wam się podobało. Do następnego ^^

Najlepszy prezent urodzinowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz