#Lena
*A zwycięzcą zostaje....*
-Lena!!!!! Wstawaj. Bo spóźnisz się do szkoły. Za 10 minut wychodzimy!
-Ughhh...Jeszcze chwile.
-Nie! W tej chwili wstawaj! Ale to już!
-Okey, okey...a musze iść dzisiaj do tej szkoły?
-Nawet mnie nie denerwuj! 8 minut...- i wyszła jak gdyby nigdy nic.
Moja mama, a raczej macocha. Osoba, która zawsze potrafi zepsuc człowiekowi humor. Już tak na dzień dobry. No ale cóż najwyraźniej tak musi być. Tylko troche mi szkoda tego snu bo był taki piękny i realistyczny. Chociaż wiem, że nigdy się nie wydarzy.
-6 minut- usłyszłam z dołu. Do jasnej cholery czy ta baba musi być zawsze punktualna!? Dzień w dzień budzi mnie 10 minut przed wyjsciem z domu. Gdyż w pierwszej kolejności musi zająć się swoją najlepszą na świecie córeczką, Viktorią- moją przyszywaną siostrą. Do tej pory nie mogę uwierzyć jak taki wspaniały człowiek jakim jest mój ojciec wyszedł za mąż za tak okropnego babsztyla jakim jest Marry.
Gdybyście mnie zobaczyli w jakim tempie i jak szykowałam się do szkoły to zapewne pomyślelibyście, że jestem jakąś wariatką. Ledwo zdążyłam się ubrać a ta psycholka krzyczy "4 minuty". No i weź tu wytrzymaj.
*w drodze do szkoły*
-Lena, po szkole jade z Viktorią na konkurs tańca, a wieczorem przychodzi do nas na kolacje szef twojego ojca, więc twoim obowiązkiem będzie wysprzątanie domu i zrobienie zakupów.Zrozumiałaś?
-Ta ....i co jeszcze?- mruknęłam pod nosem.
-Dziewczyno!! Zrozum, że to jest bardzo ważne. Od tego zależy awans twojego ojca.-odpowiedziała podnosząc na mnie ton głosu. Ohh jak ja uwielbiam ją denerwować.
-Od kiedy ci tak na tym zależy?
-Od zawsze.- opowiedziała pewna siebie.
-Oczywiście a ja myślałam, że tylko na jego pieniądzach.
W tej chwili samochód gwałtownie zahamował, aż poleciałam do przodu.
-Co ty do cholery robisz?!-wrzasnełam na Marry.
-Wysiadaj z samochodu!!! Ale to już!!
-No chyba sobie żartujesz..nie ma takiej opcji. Za 10 minut zaczynają się lekcje i na pewno nie zdaże na piechote.
-To już nie mój problem- powiedziała z wrednym uśmiechem na twarzy.
-Głucha jesteś? Wysiadaj bo przez ciebie się spóźnimy- po raz pierwszy podczas tej jakże przyjemnej podróży odezwała się moja kochana siostrzyczka. Wyczujcie tą ironię. Jest odemnie młodsza o 2 lata a zachwuje się jakby różniło nas co najmniej 10 lat.
Ale ja jak to ja musiałam coś odwalić, bo inaczej nie byłabym sobą.
Zanim wysiadłam z samochodu wyciągnełam ze swojego plecaka butelkę wody i już możecie się domyślić co z nią zrobiłam. Bez skrupułów odkręciłam ją i wylałam prosto na najnowszą sukienkę Viktorii. Co z tego, że nie miała nawet dwóch dni, ale dla widoku bezcennej miny tej paskudy warto było.
Po wykonaniu tej okrutnej zbrodni wysiadłam jak najszybciej z auta i czym prędzej zamknęłam drzwi żeby nie musieć słyszeć tego, jak po raz kolejny tego niedługiego jeszcze dnia zaczną się na mnie drzeć. Szczerze mówiąc to należało jej się. Jak nie za to, to za inne docinki i okropne rzeczy, które skierowała w moją osobę.
Po dość szybkim marszu w szkole byłam 15 minut później. Wiedziałam, że będę spóźniona, ale cóż najwidoczniej tak musiało być. Za niedługo się z tą wyrwe, a przynajmniej mam taką nadzieję. Wtedy pokaże im wszystkim na co mnie stać. Gdy wyciągnęłam odpowiednie książki na tą pierwszą lekcje, którą była chemia, której tak na marginesie nie cierpie i nie rozumiem, udałam się do odpowiedniej sali. Wiedziałam, że pewnie i tak już nic nie zrozumiem. No bo niby jak miałam to zrobić skoro siedzenie 45 minut nic nie daje, a co dopiero pół godziny.
Będąc prawie u celu ktoś na mnie wpadł, tak, że niezgrabnie upadłam na podłogę.
Podniosłam głowę chcąc zobaczyć kto był sprawcą tego, że teraz siedze na podłodze. I jak się później okazało był to największy bad boy w szkole. Nie rozumiem jak dziewczyny mogą za nim latać i być na każde jego skinienie. Ale pieniądze i uroda robią swoje. Myślałam, że szanowny królewicz pomoże mi się podnieść i przeprosi a on jak gdyby nigdy nic poszedł sobie dalej w dalszym ciągu paczą w ekran swojego telefonu.
-Heloł?- powiedziałam zirytowana i trochę zła jego zachowaniem. On zdziwiony odwrócił się w końcu w moją stronę i spojrzał na mnie.
-Hmmm?
-Jak to jakieś "Hmmm?"- zacytowałam go robiąc cudzysłów w powietrzu.
-Dziewczyno o co ci chodzi?- odparł wywracając oczami.
-No nie wiem- udawałam, że się nad czymś zastanawiam- może o to, że cały korytarz jest pusty a ty akurat dziwnym trafem musiales wejść we mnie i mnie przewrócić na ziemię i nawet mnie nie przeprosiłeś.
-Nie histeryzuj już tak. Nic ci się przecież nie stało- w trakcie mówienie wywrócił oczami- ale okey skoro cię to uszczęściwi to...nie przepraszam za to, że jesteś taką łamagą.
-Dupek.
-Idiotka- i tak jak gdyby nigdy nic odszedł w kierunku, do którego zmierzał.
Ja natomiast wstałam, oczepałam się z brudu i zebrałam książki do chemii, a następnie ruszyłam w kierunku sali lekcyjnej.
Dotarłam do niej w przeciągu kilunastu sekund. Ty razem bez żadnych już przeszkód po drodze.
Następnie zapukałam do drzwi i wszystkie spojrzenia w klasie skierowały się na mnie.
-Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie, ale zaspałam-powiedziałam na jednym wdechu.
-Och szanowna panienka Brown postanowiła nas zaszczycić swoją obecnością, co za niespodzianka, a teraz siadaj- typowa gadka wrednej nauczycielki. No ale co zrobisz jak nic nie zrobisz.
Gdy zajęłam już swoje stałe miejsce, czyli czwartą ławkę pod oknem otworzyłam książki i próbowałam się skupić na lekcji. Jednak jakieś wiązania, promieniowania i reakcje nie przemawiały do mnie zbyt bardzo. Więc tak szybko jak złapałam chęć do słuchania tej starej baby tak szybko ją straciłam. A może nawet szybciej...
Tak oto więc postanowiłam, że zdrzemnę się na chwilę. Ale żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń to wypracowałam taką technikę, która na to pozwala. Wiem, że jestem genialna, a wpadłam na to wszystko na jak że interesującej historii. Kiedy każdy uczeń walczy ze zmęczeniem w szczególności, że jest ona zazwyczaj pod koniec lekcji, kiedy nikomu nic się już nie chce. Tak więc polega ona na tym, że śpi się z otwarymi oczami. Na początku było ciężko się do tego przyzwyczaić, ale teraz jest to bardzo pożyteczne.
I w ten oto sposób popadłam w sen...
*A zwycięzcą zostaje....*
-Lena wstawaj- usłyszałam obok siebie. No nie znowu w tym samym momencie ktoś bardzo mądry musiał mnie obudzić.
Powoli otworzyłam jedo oko a potem drugie by zobaczyć jego...
-Cześć- odezwał się pewnym siebie głosem z tym firmowym uśmiechem.
Ale jak to...
