Rozdział pierwszy

13K 338 16
                                    

    Z naburmuszoną miną stanęłam na drewnianym podeście ciotki Megan. W środku niemal buzowałam od natłoku przeróżnych emocji, głównie tych negatywnych. Nie rozumiałam co przyczyniło się do tego, że moja mama zdecydowała się wysłać mnie tutaj; do Melbourne. Nigdy nie byłam zbuntowanym dzieckiem, zawsze przynosiłam dobre oceny na świadectwie i także nie starałam się nadużywać zaufania rodziców. Tak samo było w tym roku. Cieszyłam się na minione wakacje bo miałam w zamiarze spędzić je z najlepszą przyjaciółką. Chciałam pojechać na obóz do Londynu, poznać nieco stolicę mojego kraju a w ostatnie tygodnie wakacji pouprawiać różne sporty. Niby nic, ale mnie od zawsze cieszyły takie z reguły proste rzeczy bo to one zawsze dawały najwięcej radości. Wyobraźcie sobie moją rekację, gdy mama oznajmiła mi niespełna tydzień temu, że wyjeżdżam na okrągłe osiem tygodni do ciotki Megan i niezbyt lubianej przeze mnie kuzynki Melanie.

    - Liv! -usłyszałam zaraz po tym jak drzwi lekko się przede mną uchyliły. Trzydziestoparoletnia kobieta uwiesiła się na mojej szyi, całując po obu stronach polików.

Ciocia Megan jest młodszą siostrą mojej mamy. W wieku osiemnastu lata, zaraz po urodzeniu Mel wyprowadziła się tutaj, do Austrialii. Z opowiadań mojej mamy wywnioskowałam, że ona i ciocia od zawsze były totalnymi przeciwieństwami. Moja mama - Annie, poukładana i dobrze ucząca się nastolatka, z mnóstwem planów na przyszłość, natomiast ciocia od niepamiętnych czasów była zbuntowaną i nieco roztrzepaną nastolatką i to pewnie spowodowało że tak młodo zaszła w ciążę.

Zaraz po przywitaniu się z blond włosą kobietą przyszedł czas na Mel. Niechętnie podałyśmy sobie dłonie, nie wymieniając się ani jednym spojrzeniem.

Mama niejednokrotnie podkreślała, że Mel jest identyczna jak jej matka za młodu. Tak samo zbuntowana, naburmuszona, wiecznie zła na cały świat. Być może to był główny powód tego, że najzwyczajniej w świecie się nie dogadywałyśmy.

    - Pewnie jesteś głodna po podróży, specjalnie dla Ciebie zamówiłam pizzę -uśmiechnęła się w moją stronę, wskazując na karton pysznie pachnącego ciasta. Widząc na nim ogromne plastry ananasa, uśmiechnął się w duchu bo widocznie ciocia nadal pamiętała, że hawajska jest moją ulubioną.

Chwyciłam w dłonie kawałek pizzy i podziękowałam skinieniem głowy.

    - Jesteś zmęczona? -ponownie pytanie z jej ust.

    - Dość długo spałam w samolocie więc jestem jak nowo narodzona -oznajmiłam, kładąc na podłogę torebkę. W tym samym czasie do kuchni wtargnęła Mel. Jej mocny makijaż od razu rzucił mi się w oczy, ale nawet on nie wywoływał skazy na jej idealnie skoordynowanej twarzy. Naprawdę, przy niej wypadałam tak zwyczajnie. Blondynka miała piękne, długie nogi, świetny tyłek, który doskonale opinały wąskie jeansy no i nie ma co ukrywać - piersi też miała spore.

    - Wybierasz się gdzieś Mel?

Dziewczyna odwróciła się w stronę swojej matki, przytakując głową. Od razu dało się zorientować, że mają one ze sobą świetny kontakt i pewnie ciotka Megan na wiele jej pozwala.

    - Umówiłam się ze znajomymi, żeby uczcić pierwszy dzień wakacji -mruknęła, zgarniając w pośpiechu jeden kawałek pizzy.

    - Może weźmiesz ze sobą Liv? -spytała a ja o mało co nie udławiłam się zajadanym ciastem. Obie dobrze wiemy, że nie bawiłybyśmy się razem dobrze, tym bardziej że znajomi kuzynki są mi całkowicie obcy.

    - Nie nie ciociu -wtrąciłam widząc jak Mel wywraca oczami. - Ja zostanę dziś w domu. Może następnym razem -oznajmiłam.

    - A nie będziesz się nudzić? Zaraz muszę wychodzić do pracy a mam dziś nocną zmianę -spojrzała na srebrny zegarek na swoim nadgarstku, chwyciwszy przy okazji torebkę leżącą na blacie.

    - Na pewno znajde sobie jakieś zajęcie, przywiozłam kilka książek -uśmiechnęłam się lekko po czym wycierając ręce o wierzch swoich startych jeansów, zeskoczyłam z blatu.

    - W takim razie ja lecę mamo -blondynka widocznie znudzona naszą konwersacją, ucałowała kobietę w policzek i zniknęła w mgnieniu oka z mojego pola widzenia. Kiedyś zazdrościłam takim dziewczynom pokroju Mel; lubianym, z paczką zajebistych znajomych z którymi mogą wspólnie przeżywać niezapomniane chwile jednak z biegiem czasu trochę mi przeszło. Zrozumiałam, że to że nie uczęszczam na imprezy i nie mam mnóstwa przyjaciół nie oznacza od razu, że moje życie jest nudne. Choć z drugiej strony, jak ja będę wspominać moje nastoletnie lata za jakiś czas? Będę opowiadać dzieciom, że ich mama spędziła swoje szkolne czasy na czytaniu książek i oglądaniu durnowatych, romantycznych komedii, mając nadzieje że jakaś niezwykła, miłosna historia przytrafi się i jej? Żałosne, a zarazem prawdziwe.

    - Ja też już będę szła bo się spóźnie. Zamknij się od środka i wyciągnij klucze z zamka, ja i Mel mamy swój komplet -oznajmiła kobieta i uśmiechnąwszy się w moją stronę opuściła kuchnię. Westchnęłam ciężko, podążając za nią i robiąc to o co minutę temu mnie poprosiła. Wyśmienicie. O stokroć wolałabym spędzić ten dzisiejszy wieczór na rozmawianiu z moją przyjaciółką Amber o naszych planach na przyszłość niż siedzieć samotnie, w nie ukrywajmy obcym dla mnie domu, plując sobie w twarz, że zgodziłam się na ten wyjazd.

                                                                                *

Ziewnęłam ciężko, przekładając kolejną przeczytaną kartkę w książce. Właściwie został mi ostatni rozdział i mimo, że marzyłam już tylko o śnie to nie mogłam przerwać w tak kluczowym momencie. Przesunęłam palcem po chropowatym papierze, przekręcając się na drugą stronę, gdy usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. Automatycznie spojrzałam na zegar, który wskazywał niewiele po północy. Wiedziałam, że mogę spodziewać się tylko Mel i nie powiem, troszkę mnie zdziwiło że impreza o której wspominała skończyła się tak wcześnie.

Dopiero, gdy usłyszałam głośne śmiechy zrozumiałam, że nie przyszła tutaj sama. Jak poparzona zerwałam się z łóżka i chciałam czmychnąć nie zauważona na górę, ale w tym samym czasie mój wzrok napotkał siedem par oczu skupionych na mojej osobie. Orientując się, że stoje przed siedmioma kompletnie nieznajomymi; z wyjątkiem Mel; osobami w niebieskiej pidżamie z nadrukiem bajkowego niedźwiadka miałam ochote zapaść się pod ziemię.

    - Liv, myślałam że już śpisz -mruknęła moja kuzynka, pewnie zdenerwowana faktem, że będzie musiała przedstawić mnie swoim znajomym.

    - Właśnie się kładłam -oznajmiłam cicho, spojrzawszy jeszcze raz w ich stronę. Pięcioro dość wysokich chłopaków i dwie, kruche dziewczyny. Oho, niezłe połączenie. Nie trzeba było mieć zwierzęcego węchu by wyrzuć unoszący się w powietrzu, mdły zapach alkoholu. Z resztą, wystarczyło spojrzeć na ich błyszczące oczy i uśmiechniętą od ucha do ucha twarz.

    - To moja kuzynka Liv -wskazała na mnie palcem. - A to Jai, Luke, Daniel, Beau,James i Rebecca -przedstawiała kolejno a ja musiałam porządnie wytężyć słuch aby zrozumieć ich imiona. Dwoje z nich było łudząco do siebie podobnych, więc od razu zorientowałam się, że są bliźniakami.

    - Mel, gdzie masz kieliszki? -spytał jeden z wyżej wymienionych bliźniaków, udając się do kuchni.

    - Trzecia szafka od lewej, tylko nie potłucz -odpowiedziała blondynka, udając się zaraz za nim. Pozostała piątka wciąż stała przede mną i widocznie mierzyła moją osobę wzrokiem.

    - Napijesz się z nami? -oho, drugi bliźniak tym razem zabrał głos, wynurzając nieco głowe spod kaptura ciemnej bluzy.

Spojrzałam kątem oka na Mel, która również mierzyła mnie wzrokiem. Widziałam, że była nieco podburzona propozycją swojego kumpla. Odwróciłam z powrotem wzrok i pokiwałam przecząco głową. Wsunęłam książke pod pache i kurczowo ją zaciskając szybkim krokiem poszłam na górę.

Zatrzasnęłam drzwi swojej sypialni i wciąż zażenowana tą całą sytuację, jak długa upadłam na łóżko. Spędzę tu calutkie dwa miesiące a oni już zdążyli zobaczyć mnie w tak zawstydzającym stroju.________________________________________________________

TUTAJ @LUKEBOBOO , to moje pierwsze opowiadanie pisane na wattpadzie. Mam nadzieję, że sie Wam spodoba :)

DOUBLE LOVEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz