Rozdział 15

340 18 7
                                    

Następnego dnia mieliśmy jechać do Michała, ale źle się czułam, wiec zrezygnowaliśmy.

-Idę ci zrobić śniadanie, a ty leż, bo musisz być zdrowa na imprezkę u Igły.-oznajmił Michał.

-Już jutro będzie okej i pojedziemy do ciebie.-odpowiedziałam.

Michał pocałowałam mnie, okrył kocem i poszedł robić śniadanie. Przyjmujący naprawdę dobrze gotował, a dziś postawił na naleśniki. Tak, moje ukochane naleśniki z nutellą.

Po 30 minutach przyszedł do mnie do salonu z całym talerzem słodkości. Były oczywiście pyszne.

-Będziesz mi skarbie tak cały dzień usługiwał?-uśmiechnęłam się.

-Chciałem powiedzieć całe życie, ale się rozmyśliłem. To byłoby ryzykowne.-zaśmiał się.

Michał się zaczął śmiać, ja walnęłam go poduszką i wróciłam do jedzenia.

-Nagrabiłeś sobie... Teraz nie będzie miał Cię kto odwieźć cwaniaczku!-Michał nagle popatrzył na mnie i dostał nieoczekiwanej głupawki.

-Czemu się tak debilu śmiejesz i patrzysz?-zapytałam.

-Jesteś cała w nutelli.-wybuchnął śmiechem.

Zaczęłam ścierać ręką nutellę z buzi, ale mnie powstrzymał.

-Nie można marnować jedzenia, niektóre dzieci nie mają co jeść.-zaczął mnie całować po ubrudzonej buzi.

-Tak się nie bawię, ty masz z tego zawsze jakieś korzyści. Poradziłabym sobie sama...-udawałam wkurzoną.

-Chciałem być tylko miły, ale zawsze źle...-zasmucił się.

-To nie gimnazjum tu nie trzeba ukrywać intencji...-zaśmiałam się.

-Mądrala się znalazła.-rzucił.

-Inteligentna, piękna, chudziutka, mądra, utalentowana, uwielbiana, dobra w tym i tym, a przede wszystkim skromna, Michałku. Ciesz się, że masz taką dziewczynę.-recytowałam.

-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Mój cały świat to TY!-przytulił mnie.

-Misiu gdzie pojedziemy na wakacje?-zapytałam.

-A gdzie by pani chciała?-uśmiechnął się.

-Hmmm... W sumie to ja zagranice jednak nie chce. Wolałabym jechać gdzieś nad jakieś jeziorko.-oznajmiłam chłopakowi.

-W sumie to rodzice mają domek wypoczynkowy nad jeziorkiem, wiec możemy pojechać.-powiedział.

-W poniedziałek jedziemy?-zapytałam.

-Z taką pięknością to ja mogę już nawet jechać.-podlizywał się.

-Okej, rozumiemy się, w poniedziałek jedziemy.-uśmiechnęłam się do niego.

Michał oczywiście kazał mi leżeć, bo jestem "chora". Taaa... Boli mnie tylko głowa i mam trochę kataru, po prostu umieram.

Miłość zawsze wygra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz