Hope

25 4 0
                                    

- Źle! Teraz miało być Cabriole! Skup się dziewczyno! - groźny głos wysokiej jak tyczka kobiety poniósł się po sali. 

- Ale madame... - sapnęłam, ale  nie dane mi było dokończyć. 

- Dosyć tego Hope, schodź mi z oczu brzydulo - sfrustrowana nauczycielka opuściła salę. Zrezygnowana spojrzałam w lustro. Nieco załzawione fiołkowe oczy spoglądały umęczonym wzrokiem na moje  ciało. Na białe jak mleko włosy, aktualnie spięte w kok, na piegowatą, a zarazem bladą jak u wampira skórę, na bliznę na brodzie, na różowe tutu i na pointy na stopach. Może i byłam brzydulą, ale za to jaką ładną.

Przedstawienie pojutrze a tymczasem zdążyłam wyłamać paznokieć, zdenerwować madame Martę i tylko raz poprawnie zatańczyć swoją rolę. 

Ktoś stanął w drzwiach i zaczął klaskać.

 - Odwal się Jack - łypnęłam na niego groźnie.

- Hope, Hope, Hope - westchnął i zaczął iść w moim kierunku. - Zastanawia mnie, czemu ty jeszcze grasz w tej sztuce, po tylu wybrykach - był już kilka kroków za mną. - Chyba czyiś rodzice dobrze wspierają Akademię - stał już tuż za moimi plecami i szeptał mi do ucha, a ja stała jak sparaliżowana. - Co robisz po zajęciach? Umówimy się? - odpowiedziało mu tylko wściekłe spojrzenie. - Tak chcesz się bawić? - syknął i zrobił coś, na co nie przystaje robić tak szanowanemu młodzieńcowi - złapał mnie za tyłek.

 - LE VIOLEUR! - wrzasnęłam wysokim sopranem i odskoczyłam od niego jak oparzona, po czym sprzedałam mu siarczystego liścia. Moje ciało zadrżało. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. Ja - z przerażeniem, on - z płonącym gniewem. Jack zaklął brzydko, a ja ze wzrokiem wbitym w ziemię skierowałam się ku drzwiom. Gdy stanęłam na progu, zawahałam się chwilę i lekko odwróciłam głowę w kierunku chłopaka by coś powiedzieć, ale ostatecznie się rozmyśliłam. Moje kroki odbijały się echem w pustych korytarzach. Szłam skubiąc rąbek spódnicy, wystraszona jak młode ciele.

Jack Wilson był wieloma osobistościami. To był ten Jack Wilson, szanowany tancerz Akademii Baletowej w Ohio, najlepiej zapowiadający się tancerz w tym sezonie, chłopak z dziesiątkami adoratorek, syn prima baleriny, ale też moja dawna miłość...

To było dawno, okej? Rok temu to niedawno Hope. Cichy głosik w głowie pokazał mi język. To było tylko zauroczenie i tylko chwilowe. Nie moja wina, że Jack to Casanova i to wykorzystał. I wykorzystuje dalej. Nie jedną młodą dziewczynę najpierw omamił piękną buźką, a potem doprowadził do wyrzucenia jej z Akademii. To dlatego trzymałam się od niego z daleka.

W szatni narzuciłam naprędce bluzę na tutu i w niezawiązanych butach wybiegłam z budynku Akademii, chcąc jak najszybciej o wszystkim zapomnieć. Chyba jutro zrobię sobie wolne...

Empty HandsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz