6.

13 1 3
                                    



Ranek przyszedł za wcześnie. Gwendollyn skrzywiła się czując na nosie pierwsze promienie słońca i chciała zakryć twarz, jednak po omacku ciężko było jej znaleźć narzutę. Warknęła więc z rezygnacją i podniosła się na równe nogi. Na paluszkach przeszła do sypialni, żeby zobaczyć czy Mofnar jeszcze śpi. Spał twardo.

-Dzień dobry. - ziewnął Eryk wchodząc za czarownicą, nie zważając na śpiące obok Diabelstwo. Gwen natychmiast wzięła kota na ręce i syknęła

-Niektórzy jeszcze śpią, koteczku. Lepiej wyjdźmy do ogrodu, dajmy mu jeszcze chwilę. - gdy już odwróciła się w stronę kotary oddzielającej sypialnię od reszty domu, poczuła że ktoś uszczypnął ją w ramię. Pisnęła i wypuściła Eryka z rąk tak, że biedak wylądował z głuchym tąpnięciem na ubitej glinie. Odwróciła się i zobaczyła za sobą Mofnara

-Aleś mnie wystraszył. Mało nie zeszłam na zawał. - złapała się teatralnie za serce. - Och, Eryk, biedny mały koteczku, wybacz mi.

-Tobie to jeszcze ale temu tu, inteligentnemu inaczej, to wydrapię oczy. - Eryk spojrzał na Mofnara wściekły, sierść na grzbiecie zjeżyła się w przypływie emocji. Mofnar tylko wziął do ręki kawałek papieru i coś do pisania z etażerki przy łóżku i naskrobał

-"Dzień dobry, czy mógłbym dziś dostać na śniadanie coś krwistego?"

-A co to? Karczma? Myślisz że ona nie ma co robić tylko ci gotować, pajacu? Poza tym, Gwendollyn nie jada mięsa. - Eryk zjeżył się jeszcze bardziej. Mofnar spojrzał na dziewczynę 

-"Nie musi to być mięso, może być po prostu krew." - Kot spojrzał z przerażeniem na papier. Gwen tylko spokojnie pokiwała głową ze zrozumieniem.

-Krew dla Diabelstwa jest jak witaminy dla ludzi, prawda?

-"Nie zupełnie. Krew jest niezbędna dla zachowania zdrowia oraz do korzystania ze skrzydeł bez skrajnego wycieńczenia. Jeśli Tiefling nie zażyje krwi przez dłuższy okres czasu może zapaść w śpiączkę .Po moim wypadku w lesie  powinienem wypić solidną porcję." - wiadomość była wyczerpująca i zajęła trzy kawałki papieru.

-Wybacz, ale naprawdę nie mam krwi w moich zapasach. Chociaż...nie musi być koniecznie zwierzęca, prawda? - Mofnar otworzył szerzej oczy. Czyja jak nie zwierzęca?! Eryk pobiegł za Gwen, która znikła gdzieś w magazynie.

-Nie pozwalam ci tego zrobić. - wyszeptał

-Nie jesteś moją matką. - prychnęła

-Ale jestem za ciebie odpowiedzialny.

-Od kiedy? Jestem starsza. Dam mu fiolkę, no wiesz, tą którą wypełniłam kiedy mnie drasnąłeś. - spojrzała na niego zwycięsko

-Dobrze wiesz, że to mu nie wystarczy. - westchnął

-Więc użyjesz swoich pazurków jeszcze raz.

-On nie jest tego wart, Gwendollyn. Nie możesz się tak zachowywać, to jakiś obcy facet, Tiefling o podejrzanej gębie.

-To nasz gość. Jest uszkodzony i dopóki tu jest, proszę cię żebyś zachowywał się jak na gospodarza przystało.

Tiefling o podejrzanej gębie usłyszał zza ściany tylko część tej rozmowy. Stał jak wryty kiedy czarownica uśmiechnęła się do niego i wręczyła mu swoją krew.

-Wiem że to mało, ale więcej nie mam. Może jutro wybierzemy się do Waserdome? Znajdziemy jakąś przyzwoitą karczmę i zamówimy ci czerninę. Co ty na to? - Mofnar spojrzał na nią jak na wariatkę. Nikt nigdy nie oferował mu swojej krwi. Nikt nie był na tyle nienormalny żeby z uśmiechem wręczyć Diabelstwu fiolkę własnego osocza. To był najdziwniejszy, najstraszniejszy i najbardziej osobisty prezent jaki kiedykolwiek dostał.

-"Nie mogę tego przyjąć. Diabelstwa nie piją krwi ludzi. To nieetyczne. Ale pomysł z karczmą mi się podoba. Myślę, że do jutra wytrzymam. Przepraszam za kłopot." - Mofnar czuł się winny. Po raz pierwszy od dawna, czuł że zrobił coś, co było nietaktowne, niepotrzebne. Spojrzał na czarownicę - była zakłopotana.

-Czy...Czy to dlatego że to moja krew? Czy gdybym była wyższa...albo ładniejsza...Brzydzisz się mnie? - przy ostatnim zdaniu zmarszczyła czoło, podbródek zaczął jej drgać. Mężczyzna westchnął. Wyszło na to, że wydrwił jej wygląd. Wspaniale. Zaraz dowie się, że obraził jej matkę i naraził na szwank stosunki dyplomatyczne Tieflingów z Czarownicami. Szybko nabazgrał

-"To nie ma nic wspólnego z twoim wyglądem, po prostu nie chcę się uzależnić od krwi ludzi, z przyczyn raczej oczywistych." - Gwen spuściła wzrok

-Dobrze, w takim razie jutro wybieramy się do Waserdome. - powiedziała i udała się do ogrodu. Mofnar nie mógł nie zauważyć nuty niepewności w jej głosie. Czyżby Waserdome było nawiedzone? Nieprzyjazne nie-ludziom i nad-ludziom? A może było pełne bandytów? Mężczyzna spojrzał pytająco na Eryka

-Nie pozwól jej tam skrzywdzić. Skoro zapewnia ci jedzenie i schronienie, to masz jej okazać szacunek. - powiedział poważnie Eryk

-"Co jest nie tak z Waserdome?"

-Ludzie. Największa plaga na Ziemi.

Historie PółmroczneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz