Szłam wolnym krokiem przez las, wdychając świeże powietrze. Wieczorem powinien wrócić mój chłopak, miesiąc się nie widzieliśmy. Musiał wyjechać na drugi koniec kraju, do pracy. Dopiero południe, a ja już nie wytrzymuję. W pewnym momencie poczułam się obserwowana. Co do..? Odwróciłam się, ale nikogo nie zauważyłam. Już myślałam, że może mi się wydaje, ale kątem oka zauważyłam coś na drzewie. Stanęłam i zaczęłam się przyglądać. Dostrzegłam postać w białej bluzie i czarnych spodniach. Osobnik zeskoczył z rośliny i zaczął do mnie podchodzić. Teraz mogłam się lepiej przyjrzeć. Chłopak około dwudziestki z czarnymi włosami do ramion. Nie miał powiek, a jego uśmiech był szeroki i wycięty. Jeff The Killer. Jak mogłam go nie rozpoznać od razu? W jego dłoni widziałam nóż, a w oczach szaleństwo. Coraz bardziej się do mnie zbliżał. Zaczęłam iść do tyłu, a ten rzucił się w moją stronę. Na szczęście zdążyłam zrobić unik, a napastnik wleciał w krzaki. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Jeff? Co ty odpierdalasz? - spytałam wyciągając rękę, żeby pomóc mu wstać.
- Nic. Po prostu mi się nudzi. - odparł, jakby to było oczywiste.
- Idiota. - skwitowałam.
- I za to mnie lubisz. - wyszczerzył się robiąc minę zboczeńca, za co oberwał ode mnie w tył głowy. Ale miał rację, lubiłam go. Zresztą tak, jak każdego w rezydencji. Wznowiłam chód, a przyjaciel od razu ruszył za mną, marudząc, że mu się nudzi. Westchnęłam, starając się go ignorować. Zachowywał się jak duże, wkurzające dziecko.
Przekraczając próg domu, do moich uszu trafiła kłótnia gofrożercy i sernikożercy. Klasyk. Zignorowałam to i poszłam do swojego pokoju. Dopiero pod drzwiami zorientowałam się, że Jeff wciąż jest za mną i nadal marudzi, że mu się nudzi. Chyba za bardzo wczułam się w ignorowanie go. Położyłam się na łóżku, a maruda usiadł obok mnie.- Idziemy na kebsa? - spytał w końcu - Szybciej zleci ci czekanie na tego twojego kochasia. - wyraźnie zaakcentował dwa ostatnie slowa, zignorowałam to. Kiwnęłam głową na znak zgody i kazałam mu iść się jakoś ogarnąć, żeby nikt go nie rozpoznał. Kiedy wyszedł z pomieszczenia, też postanowiłam się przebrać. Pozbyłam się czarnej pół kominiarki z czerwonym znakiem x w miejscu ust, czarnej bluzy oraz tego samego koloru crop topu, rurek i trampek. Wyciągnęłam z szafy biały t-shirt z czarnym nadrukiem pacyfki, jasne rurki i czarne roshe run. Po przebraniu się, związałam swoje średniej długości czerwone włosy w luźnego kucyka zostawiając z przodu luźne pasemka. Kiedy skończyłam, do mojego pokoju wszedł Jeff. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem i logiem batmana na piersi, czarne dresy oraz białe air force. Usta zasłonił bandamką w kolorze spodni i bluzy. Wyglądał w miarę normalnie.
- A kasę masz? Ty stawiasz. - postawiłam warunek.
- Mam, spokojnie.
Postanowiliśmy iść do budki z fast-foodami znajdującej się na obrzeżach miasta. Z tym idiotą wolę się nie zapuszczać głębiej w miasto. Nigdy nie wiadomo, co odwali.
Kiedy wyszliśmy z lasu, chłopak naciągnął kaptur na głowę. Gdy byliśmy już na miejscu, Jeff dał mi pieniądze i usiadł na murku, a ja weszłam do budki z niezdrowym żarciem. Zobaczyłam blondynkę przed czterdziestką. Świdrowała mnie swoim niebieskim spojrzeniem, jakby zobaczyła ducha. To było irytujące, ale postanowiłam to zignorować.- Kebaba na grubym z ostrym sosem i dużą porcję frytek.
Kobieta kiwnęła głową i zabrała się za przygotowywanie mojego zamówienia.
***
- Dziwna jakaś ta baba była. - powiedziałam, o mało nie dławiąc się frytką.
CZYTASZ
CREEPY ONE-SHOTS |PL|
FanficOne-shoty z creepypast. Całkowicie moje pomysły, lub też robione na zamówienie. Zapraszam. ❤