Hoodie x Reader {18+}

6.3K 169 155
                                    

Lemon z Hoodie'm na zamówienie @Naticzokolati 

-----------------------------------

- Ale to nuuudne. - skomentowałam randomowy film, który od dwudziestu minut oglądałam z Brianem. Nudziło nam się okropnie. Nagle usłyszałam dwa kłócące się ze sobą głosy, a już po chwili do salonu wpadli Toby i Tim. Okropnie się na siebie darli. Mój towarzysz westchnął, po czym wstał i podszedł do nich.

- O co wam znowu cho-chodzi?

- Bo ten idiota rozjebał mi pamiątkowy toporek! - wrzasnął Toby.

- Było go bardziej pilnować, to bym go nie ruszał! - odkrzyknął Masky. 

- W ogóle nie powinieneś ruszać moich rzeczy! - chłopak rzucił się na niego i przyłożył mu z pięści w twarz. Tim długo nie pozostał dłużny i oddał mu. 

- Mnie to nie boli. - wytknął mu gofrojad powstrzymując śmiech, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Masky'ego. Już po chwili bili się, przy okazji demolując salon. Widziałam jak Hoodie nieudolnie próbuje ich rozdzielić. Zawołałam go do siebie, od razu podszedł.

- Ty odciągniesz tego swojego czuba, a ja tego kopniętego gofroluba. - powiedziałam, a chłopak kiwnął głową. 

Ledwo, ale udało nam się ich rozdzielić. Teraz siedzieli na kanapie, a ja i Brian staliśmy przed nimi i opieprzaliśmy ich. 

- Zachowujecie się jak dzieci.. - westchnęłam.

- Z tą różnicą, że dzieci nie są takie a-agresywne. - dodał chłopak w żółtej bluzie. 

- A wy zachowujecie się jakbyście byli naszymi rodzicami. - odgryzł się Timothy. 

- A co za tym idzie, jak małżeństwo. - wtrącił Tobiasz.

- Jakiś pro-problem? W takim razie się tutaj pozabijajcie. Cho-chodź Abi. - po tych słowach złapał mnie za rękę i zaciągnął do kuchni, zostawiając tych debili samych. 


- Jesteś pewien, że zostawienie ich tam było bezpieczne? 

- Nie. - odparł, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem. Naszą czwórkę rzeczywiście można było nazwać rodzinką. Tim i Toby to dzieci, które ciągle się o coś kłóciły, a my z Brianem robiliśmy za opieprzających ich rodziców. Nagle ktoś głośno trzasnął drzwiami wejściowymi do rezydencji. 

- Impreeezaaaa! Wieczorem wpada Candy i Jack! - wydarł się Jeff.

- No to będzie grubo.. - mruknęłam.

- Oby nie za gru-grubo.. - dodał mój 'mąż'.

~~~~***~~~~

- Polej mi jeszcze. - wymamrotałam do Briana, który właśnie pił wódkę prosto z butelki. Podałam mu szklankę,a on nalał mi trunki trzęsącymi się dłońmi, przy okazji upijając podłogę. Siedzieliśmy na podłodze w salonie razem z Candy'm, Jeff'em, L.J'em, Clockwork, Toby'm, Benem, Masky'm oraz Jane i graliśmy w butelkę. To znaczy Toby i Clocky nie grali, bo od jakichś piętnastu minut wymieniają się śliną. Jane kazała im się pocałować, krótko, ale chyba ktoś ich klejem oblał. No i Masky z Benem też nie grali, bo pijani zasnęli nago obok siebie. Zresztą wszyscy tam już byliśmy pijani. A tak dokładniej opisując sytuację; ja miałam na sobie jedynie bieliznę oraz krótką spódniczkę i zakolanówki, Jane była oblepiona miodem, o Clocky i Toby'm mówiłam, o Maskym i Benie również. L.J miał na sobie różową sukienkę, Candy był bardziej zboczony niż zwykle, a jego przyjaciel wystawał mu ze spodni, Jeff całował się ze swoim nożem, przez co ma jeszcze bardziej poranione usta. No a Hoodie był po prostu pijany i naćpany. Tak, naćpany. Tak jak ja, Pop i Jack. Klaun postanowił się dobrze przygotować na rozkręcenie imprezy i zrobił na tę okazję specjalne cukierki.. 

CREEPY ONE-SHOTS |PL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz