3

1.4K 56 11
                                    

Gdy Ben stanął naprzeciwko mnie i Mal ściągnął mi kaptur na co ja zła fuknęłam i założyłam kaptur z powrotem. Spróbowałam wyszarpnąć rękę z uścisku Mal. Po 3 próbie udało mi się. Szybko poprawiłam kaptur i poszłam do akademika. Gdy weszłam do pokoju napadła na mnie Evie.

-Miałaś chodzić bez kaptura.-powiedziała.

-Ale ja nie lubię.-powiedziałam z miną szczeniaczka.

-Nie. Na mnie to nie działa. Ściągaj to.-ściągnęła mi kaptur.

Potem poszła po swoją kosmetyczkę i znowu mnie pomalowała. Tym razem wzięła i przeczesała szczotką włosy. Zamiast prostych miałam teraz lekko falowane. Spróbowałam szybko założyć kaptur, ale Evie mi przeszkodziła. Po kilku próbach poddałam się i wzięłam potrzebne książki. Poszłam za Evie na chemię. Usiadłam obok niej i znowu zakryłam się kapturem. Evie na szczęście rozmarzyła się i o mnie zapomniała.

-Evie. Dla ciebie zapewne to tylko powtórka. Więc nam powiedź jaka jest średnia masa atomowa srebra.-powiedział nauczyciel.

-Atomowa. To zapewne nie dużo. W końcu to atom, co nie?-powiedziała lekko wahając się.

Nauczyciel pokazał Evie żeby podeszła do tablicy. Wstała i poszła razem ze swoim lusterkiem. Zaczęła przepisywać to co było na lusterku. Potem podeszła do mnie zadowolona i zerknęła mi przez ramię na to co ja robię. Miałam w zeszycie od dawna obliczone wszystko co było zadane. Gdy zadzwonił dzwonek zwiałam do lasu za boiskiem. Po drodze zauważyłam Bena. Gdy byłam przy drzewie wspięłam się na nie i resztę wędrówki przeszłam po drzewach. Gdy zauważyłam Carlosa przeszłam na drzewo nad nim i zawisłam na jednej z gałęzi do góry nogami.

-Carlos.-zawołałam.

-Nel?-spojrzał do góry, a ja zauważyłam psa.

-Już nie boisz się tych futrzaków?-spytałam.

-Nie.-odpowiedział.

Wzruszyłam ramionami i wróciłam do pozycji stojącej. Potem przeszłam się po gałęziach z powrotem do akademika. Za mną podążał na ziemi Carlos. Gdy zeskoczyłam z drzewa ruszyłam biegiem na trybuny gdzie miała się spotkać Evie z tym Chadem. Zawisłam znowu do góry nogami nad nimi. Przyglądałam się jak Chad daje Evie swój plecak. Zaśmiałam się cicho. Potem pojawił się Doug i zaczęli rozmawiać. Ja dalej sobie wisiałam. W sumie często na Wyspie Potępionych tak wisiałam całymi godzinami. Kiedy Evie już szła zeskoczyłam na ziemię i pobiegłam za nią. Poszłyśmy do akademika. Mal coś tam robiła i słuchała Jane, Evie szyła, a ja siedziałam i gapiłam się w okno. Te okno tak bardzo mnie kusiło żeby przez nie wyjść. Po kilku minutach powstrzymywania się podeszłam do okna i wyszłam na dach. Gdy byłam na nim ściągnęłam kaptur i usiadłam na krawędzi dachu. Gdy usłyszałam rozrywanie materiału zawisłam głową w dół, tak żeby coś zobaczyć przez okno. Była tam jeszcze jedna dziewczyna. Wróciłam do siedzenia na dachu. Szczerze to brakowało mi Wyspy Potępionych. Tam mogłam przesiadywać na dachu kiedy zechcę. Tu, nie mogłam wyjść na dach nocą i popatrzeć w gwiazdy. Często gdy tak patrzyłam mogłam w spokoju pomyśleć. Kiedy usłyszałam głos Carlosa i Jaya wskoczyłam z powrotem przez okno. Poszłam na swoje łóżko i zaczęłam rozmyślać nad tym jak zabrać różdżkę podczas koronacji. Gdy ktoś zapukał do drzwi podniosłam się i popatrzyłam w tamtym kierunku. Kiedy Mal je otworzyła opadłam na łóżko i zakryłam się kapturem. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi więc od razu się podniosłam i zdjęłam kaptur.

-Chyba czas żeby nasz Beniutek znalazł nową dziewczynę. Miłosne zaklęcie.-powiedziała Mal.

Miałam pewne podejrzenia, bo trochę za długo się na mnie patrzyła. Kiedy znalazła zaklęcie zaczęliśmy ustalać czy będzie to Mal czy ja.

-Dobra Mal chodź tu na chwilę.-powiedziałam i zaciągnęłam ją w ciemny kąt.

-To będziesz ty.-powiedziała Mal.

-Nie. To będziesz ty i koniec kropka.

-Ale, ty lepiej rzucasz zaklęcia.-powiedziała z chytrym uśmieszkiem.

-Nie.-zaprzeczyłam szybko i dodałam.-Ale ty jesteś ulubienicą matki.

-Ale, ja gorzej rzucam zaklęcia.-powiedziała i odeszła.

Zrezygnowana westchnęłam i założyłam kaptur. Wyskoczyłam przez okno na dach i zaczęłam się zastanawiać nad ucieczką. Nie był to raczej dobry pomysł, ponieważ Evie znalazła by mnie tym swoim lusterkiem. Weszłam z powrotem do środka i zdjęłam kaptur.

-Idziemy to przygotować dzisiaj.-rzuciłam i poszłam po moją księgę.

Aż do wieczora ustalaliśmy plan, a dokładniej Mal, Evie, Jay i Carlos. Ja się obrażona nie odzywałam. Wieczorem poszliśmy do kuchni. Ja przygotowywałam w milczeniu ciastka. Kiedy nie było łzy odłożyłam łyżkę i poszłam do ciemnego kąta. Naciągnęłam kaptur i skuliłam się w nim. Kiedy wstawili ciastka do piekarnika szybko wstałam i uciekłam z kuchni. Pobiegłam do brzegu lasu. Usiadłam na jednym z drzew które rosły na brzegu. Nie zależało mi na tym żeby mnie nie było widać. Zaczęłam nucić pod nosem jedną z piosenek. Przesiedziałam tam całą noc i pierwsze kilka lekcji. Nie lubiłam zaklęć miłosnych. Kiedy powinna się już skończyć ostatnia lekcja zeskoczyłam z drzewa i pobiegłam pod moją szafkę. Niestety spotkałam Mal. Starałam się ją ominąć, ale ma szafkę obok mnie. Trzymała mnie mocno za nadgarstek, a ja szybko zakryłam się kapturem. Potem podeszłyśmy do Bena i Mal dała mu ciastko, kiedy je zjadł starałam się jeszcze bardziej zakryć kapturem, ale niestety Mal mi go ściągnęła. Potem starałam się wyrwać i ponownie zakryć kapturem. Kiedy mi się to nie udawało użyłam zaklęcia. Mal syknęła, a ja szybko zwiałam na drzewo.

-Dlaczego ja jeszcze nie zwiałam.-powiedziałam sama do siebie.

Siedziałam tak aż do meczu. Gdy zaczęli grać skuliłam się na drzewie jeszcze bardziej. Potem Ben wziął mikrofon. Zaczął śpiewać o... Właśnie nie wiem o kim. Zeskoczyłam z drzewa i zakradłam się bliżej. Wtedy zrozumiałam, że to o Mal! Szybko wbiegłam pod trybuny i zaczekałam tam na Mal. Gdy zeszła uśmiechnęłam się do niej przebiegle. Gdy to zauważyła przyśpieszyła, a ja zaczęłam zwiewać. Uciekłam na jedno z drzew i zaczęłam machać nogami. Mal mnie nie zauważyła. Jak Mal sobie poszła zeskoczyłam i ściągnęłam kaptur. Zadowolona udałam się do akademika. Tam przebrałam się w czarno fioletową sukienkę i zielone wysokie trampki. Postanowiłam, że teraz nie będę chodziła w kapturze. Po chwili weszła Mal i Evie. Mal usiadła na swoim łóżku i zaczęły się przygotowania zapewne do randki Mal z Benem.

-No, siostra. I poco się męczyłaś tak na przekonywanie mnie. Sama mówiłaś, że umiem lepiej rzucać zaklęcia niż ty, a ja wykorzystałam trochę inny przepis.-powiedziałam.

-Jak to trochę inny przepis?-spytała Mal.

-Taki, że ja jako wykonawczyni ciasteczek mogę sama wybrać na kogo będzie działał urok i jak.-odpowiedziałam.

Ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Za nimi stał Ben. Gdy Mal się pokazała Ben zaniemówił. Coś mi się wydawało, że to nie tylko urok. Kiedy Mal poszła wyskoczyłam przez okno i pobiegłam za skuterkiem. Gdy się zatrzymali weszłam na drzewo. Gdybym była na Wyspie Potępionych siedziałabym teraz na dachu. Mal i Ben poszli, a ja za nimi. Ciągle chodziłam po drzewach. Ben przygotował coś przy jeziorze co zauważyłam już wcześniej. Kiedy zaczęli rozmawiać ja przycupnęłam na jednej z gałęzi. Potem Ben wskoczył do jeziora. Mal zaczęła śpiewać. Ja przyłączyłam się do niej siedząc na gałęzi. Gdy skończyła popatrzyła w moja stronę i się uśmiechnęła. Miała teraz wewnętrzny dylemat tak samo jak ja. Zastanawiałam się nad zostaniem tutaj i powrotem na wyspę...

_______________________________________________

Mogę zrobić jeszcze ten sam rozdział tylko, że Nel będzie z Benem. Na razie zastanawiam się nad tym.

PS: Ta książka zajmie mi tak jeszcze z dwa dni. Potem wracam do innych.

Druga | NastępcyWhere stories live. Discover now