4. Epilog

1.3K 69 9
                                    

Zastanawiałam się nad zostaniem tutaj i powrotem na wyspę. Po chwilce usłyszałam plusk wody. Mal weszła do jeziorka. A ona nie umie pływać. Z resztą ja też. Kiedy Ben ją wyciągnął na brzeg odetchnęłam z ulgą. Postanowiłam już z tond iść. Przemieściłam się drzewami z powrotem, i weszłam do akademika. Evie ja zwykle szyła, a ja padłam jedynie na łóżko i zamknęłam oczy. Znów dręczyło mnie pytanie czy nie zwiać z tond. Po chwili zasnęłam.

Lekcja dobroci. Z Dobrą Wróżką, która jest dobra. Za dużo słowa "dobro"! Zdecydowanie będę miała na nie alergię. Siedziałam sama, w ostatniej ławce. Po co siedzieć bliżej skoro i tak tego nie słuchałam?

-Jak wiecie w te niedzielę obchodzimy Dzień Rodziny w naszej szkole i, ponieważ wasi rodzice nie mogą tutaj być z przyczyn Yyy... logistycznych. Zaaranżowaliśmy dla was małą niespodziankę.-Dobra Wróżka włączyła ekran.

Pojawili się na nim nasi rodzice. Tylko nie to! Wstałam szybko i wyszłam niepostrzeżenie. Uczniowie których mijałam dziwnie się na mnie patrzyli. No tak. Nie miałam mojego ukochanego kaptura. Stanęłam oparta o moją szafkę i czekałam. Kiedy przyszła miała niezbyt zadowoloną minę.

-No i jak?-spytałam.

-Źle.-prychnęła tylko. 

Zaśmiałam się i pokręciłam głową.

-Dlaczego akurat ty potrafisz być niezauważona?-spytała kiedy ruszyłyśmy w stronę akademika.

-Bo to akurat ja, działam w pojedynkę.-odpowiedziałam.

Mal spojrzała na mnie obrażona. Przecież to nie moja wina, że działa w grupie!

Weszłyśmy do pokoju. Walnęłam plecak obok łóżka i podeszłam do okna. Miałam z stamtąd idealny widok na Wyspę Potępionych. Westchnęłam i odwróciłam się w stronę dziewczyn.

-Kiedy planujemy jak ukraść różdżkę?-spytałam.

-Noc, pokój chłopaków.-podała mi informację Mal.

Pokiwałam tylko głową w odpowiedzi.

Nocą podkradłyśmy się do po ich pokoju. Ja jak to miałam w zwyczaju nie za bardzo ich słuchałam. Głównie bezmyślnie gapiłam się w okno. Bardzo pożyteczne zajęcie.

-Mal?-usłyszałam głos Evie i szybko do nich podeszłam.- Zamierzasz zdjąć z Bena miłosne zaklęcie?-Spytała Evie.

-Tak.-popatrzyłam na nią pytająco.-No wiecie, już po wszystkim.

Ja tylko pokiwałam w zrozumieniu głową i wyszłam. Wiem, że Evie jeszcze tam została. W pokoju przebrałam się i zasnęłam. Obudziłam się o 3:00 rano. Wstałam jeszcze zaspana z łóżka i podeszłam do okna. Wyspa Potępionych. Jeżeli nam się to nie uda nie mamy po co tam wracać. Jeżeli nam się to uda, wszystko zostanie zniszczone. Co wybrać? Poszłam z powrotem do łóżka i tak przeleżałam do 7:48.

Siedziałam spokojnie na swoim łóżku gapiąc się na ścianę. Coraz częściej mi się to zdarzało. Po chwili w moim kadrze pojawiła się Evie z zieloną, koronkową, krótką sukienką w ręce. Patrzyła na mnie.

-Co?-spytałam się.

-Ubieraj się. Idziemy.-odpowiedziała krótko i położyła sukienkę na moich kolanach.

Kiedy się przebrałam, a Evie mnie uczesała, zamierzałam zgarnąć coś z kapturem, ale Mal odciągnęła mnie od wszystkiego co zawierało kaptur. Wyszłyśmy na zewnątrz. Mal, Evie, Jay i Carlos od razu poszli do przodu, ale ja zostałam na boku domyślając się, że ktoś nas rozpozna i dobrze się to nie skończy.

Wędrowałam z dala od hałasów i rozmów. Po chwili usłyszałam krzyk. Odwróciłam się szybko w tamtym kierunku. Mal i babcia Audrey. Stanęłam obok Mal obejmowanej przez Bena. Pociągnęłam ją za rękę.

-Mal, chodźmy.-wyszeptałam do niej.

Kiedy mijaliśmy stoły, Evie psiknęła czymś na Chada, który przez to zasnął. Weszliśmy do naszych pokoi. Mal opadła na łóżko razem z Evie, a ja poszłam po kaptur. Evie nawet mnie nie powstrzymywała kiedy się pod nim chowałam. Nigdy więcej się z nim nie rozstanę!

Na lunchu siedzieliśmy jak zwykle w piątkę przy swoim stoliku. Ja nie jadłam nic tylko co chwilę naciągałam bardziej kaptur. Podszedł Ben. Coś tam gadał, ale ja byłam bardziej zajęta obserwowaniem stołu. Po chwili Evie pociągnęła mnie za rękę i poszliśmy do pokoi. 

Następny dzień. Koronacja. Zielona sukienka z koronki w, którą kazała mi się ubrać Evie sięgała do ziemi. Nienawidzę tak długich sukienek! Ale na szczęście miała kaptur! Tak! Mogłam się pod nim chować, więc kiedy stałam na balkonie byłam nim zakryta. Za nami chór zaczął śpiewać, a Ben wszedł do środka. To już się stanie za niedługo.-te zdanie krążyło po mojej głowie. Wszyscy i się kłaniali, a Ben był coraz bliżej podium. Później wszystko działo się bardzo szybko. Dobra Wróżka wyciągnęła spod klosz różdżkę, a Jane ją jej zabrała, a jej Mal. Wszyscy zostali tak jakby zatrzymani. Pojawiła się Diabolina, która później zmieniła się w smoka. Wtedy szybko zbiegłam z balkonu i stanęłam obok Mal która walczyła z matką na wzrok. Kiedy stała się jaszczurką zamiast smoka, a moja siostra i jej ekipa podeszła do Dobrej Wróżki, ja się wycofałam. Nie miałam po co tu zostawać. Gdy Ben zakręcił Mal uśmiechnęłam się pod nosem. Przynajmniej oni będą szczęśliwi. Wyszłam z terenu szkoły. Stając przed mostem odwróciłam się jeszcze i przywołałam guzik pozwalający przejść.

Stałam na dachu patrząc na fajerwerki nad Auredonem. Uśmiechnęłam się i odwróciłam się idąc przypominając sobie jak fajnie jest chodzić po dachach.

________________________________________________________________________

783 słowa.

To jest ostatnia część. W planach mam jeszcze 2 część książki jeżeli będziecie ją oczywiście chcieli. 

Druga | NastępcyWhere stories live. Discover now