21

39.3K 1.3K 136
                                    


Obudziłam się kolejego dnia wcześniej niż zwykle.James jeszcze spał,a ja-ponieważ nie umiem usiedzieć za długo w jednym miejscu postanowiłam wyjść na spacer.Pogoda dzisiaj niezbyt dopisywała,dlatego załorzyłam zwykłe rurki,białą tunike i skórzaną,czarną kurtke.Spiełam włosy w kucyka,pomalowałam brwi i usta i już miałam wychodzić gdy ktoś złapał mnie za ręke.
-Gdzie idziesz?-mruknął zaspany James leżąc wciąż na łóżku.
-Przejść się.
-Idę z tobą.-odparł i od razu wstał.
-Nie musisz.Nie chciałbyś pospać?
-Nope.
W 10 sekund był gotowy.Załorzył jeansy i podkoszulek z jakimś obrazkiem.Włosy przecesał ręką (facetom to fajnie) i wyszliśmy.Nie budziliśmy rodziców,więc wyszliśmy na palcach.
Ubierałam buty,a James czekał przed drzwiami.Spojrzałam jeszcze raz na mame która uroczo spała na swoim łóżku,a Dylan na drugim.
-Chodź.-James chwycił mnie za ręke,a ja cicho pisnęłam.

Nim się obejrzałam wybiegliśmy już z hotelu.Wciąż trzymając się za ręce spacerowaliśmy.Była godzina 7:22.
-Dlaczego nie chciałeś spać?-spytał,na co ten wzruszył ramionami.
-Jakoś mi się nie chciało.
-Mhm.Uważaj,bo uwierze.-mruknęłam.-przecież spałeś jak dziecko.A gdy wychodziłam to obudziłeś się.
-Powiedzmy,że...chce cie mieć na oku.-odparł i przerzucił ręke przez moją szyje obejmując mnie.Zaśmiałam się i przysunęłam bliżej niego.
-Nie jestem dzieckiem.Nic mi się nie stanie.
-Ale ja wolę cie pilnować.
-Od kiedy jesteś taki opiekuńczy?-spytałam,a ten tylko wzruszył ramionami.Godzine spacerowaliśmy rozmawiając i...nie wszczynając rzadnej kłótni.Po chwili dostałam SMS-a.

Od-Sophie
Treść-Za 10 minut przy plaży?
Westchnęłam cicho.
-Co jest mała?-spytał James.Wciąż czułam jego ręke która mnie obejmowała.
-Sophie chce się ze mną spotkać przy plaży.
-No to idź.Niedługo wyjeżdżamy,więć musisz z nią troche pobyć.
-Sama nie wiem...
-Oj no idź.-mówił.-zrobicie sobie babski wieczór.
-Jesteś pewny?-zapytałam patrząc na niego.
-Jak nigdy w życiu.
-No to okey.-westchnęłam i zaczęłam do niej pisać.
Do-Sophie
Treść-Okey.Już tam idę.
-To ja lece.-powiedziałam nie spuszczając wzroku z ekranu.Zrobiłam pare kroków gdy poczułam czyjąś ręke na ramieniu.James.Odwrócił mnie i przyparł do drzewa,tak że nie mogłam się ruszyć.
-Uważaj na siebie.-mruknął,a ja wywróciłam oczami.
-Ide na plażę.Nie na klif.-zachichotałam.
-Tak czy siak uważaj.-odparł i cmoknął mnie w usta.To było słodkie.Już po chwili kierowałam się w strone plaży cały czas robiąc coś na telefonie.
-Kim!-usłyszałam wołanie James'a więc odwróciłam się.Machał rękami i krzyczał coś,ale nie wiem co.Uniosłam jedną brew,bo nie wiedziałam co chce.O co mu chodzi?Macha rękami jak wariat,na dodatek skacze.Ale nie wiedziałam o co mu chodzi.Schowałam telefon do kieszni i pokazałam mu,aby popukał się po głowie,ale on nadal machał rękami i coś krzyczał.

Nagle poczułam piekący ból w tył głowy.Ktoś mnie czymś uderzył.Ból był niedozniesienia.
Poczułam tylko ten straszny ból.A potem była ciemność...
JAMES
Obserwowałem ją z rękami w kieszeni.Nagle zauważyłam jak z lamborgini wysiada dwóch mężczyzn i zaczyna do niej podchodzić.
-Kim!-krzyknąłem i ta odwróciła się do mnie.-uciekaj!Wiej!-wrzeszczałem machając rękami,ale do niej nic nie docierało.-Kim!Szybko!-krzyczałam.Chciałem biec,ale nie wiem czemu stałem w miejscu jak skończony dupek.Nagle jeden z nich podbiegł do niej i czymś ją uderzył w tył głowy.Jej uśmiech od razu zszedł z jej twarzy gdy osunęła się na ziemie pod wpływem mocnego uderzenia.
-Cholera!-krzyknąłem biegnąc do niej,ale faceci byli zbyt szybcy.Wpakowali nastolatke do samochodu i odjechali z piskiem opon.-Kim!-wrzeszczałem,jakby to miało coś dać.Nie wiedziałem co robić.Stałem jak idiota.Kim ktoś właśnie porwał,a ja nie wiem od czego mam zacząć.W końcu napisałem wiadomość najszybciej jak mogłem.
Do-Sophie
Treść-Kim nie przyjdzie.Ktoś ją właśnie porwał!Sophie,pomóż.
Już po minucie do mnie zadzwoniła.Nawet nie zdążyłem zapytać halo.
-
JAK TO PORWAŁ!?-wrzasnęła tak,że musiałem na chwile odsunąć słuchawke od ucha.
-Sophie,spokojnie.
-Jak mam być spokojna?!Kim została porwana,musi coś zrobić!
-Ale co?!-teraz to ja podniosłem głos.Chwila ciszy.Słyszałem tylko szelest liści w telefonie.
-Chodź na plażę.-powiedziała w końcu spokojnie,ale zaraz znowu podniosła głos.-RUSZ SIĘ!
I się rozłączyła.Z całych sił popędziłem na miejsce gdzie czekała zdenerwowana Sophie.Spacer na plażę zająłby mi jakieś dziesięć minut,ale springiem pokonałem tą odległość w jakieś trzy minuty.W międzyczasie zdążyłem napisać do chłopakó którzy też się tam schodzili.Zsapany opowiedziałem im całą historie.O tym jak poszła na spotkanie z Sophie,o dwóch facetach,o porwaniu i uderzeniu jej.
-Cholera-fuknęła Sophie.-szybko musimy ją znaleźć.
-Ale jak?-zapytał Aidi.-nie mamy nic...nic co mogłoby nam pomóc.
-W takim razie się rozdzielamy.-oznajmiłem.Za godzine widzimy się tutaj na plaży.
Wszyscy kiwnęli głową i ruszyli w swoje strony.Ja pędziłem przed siebie.Cholera.Niech to szlag!Jak Kim coś się stanie to...nie wybacze sobie tego.Nawet kiedyś jak była moim wrogiem to jakoś bym jej pomógł.Teraz zależy mi na niej i muszę ją odnaleźć.
-Kim!-krzyczałem spacerując po lesie,ale odpowiedziała mi cisza.-Kim!-łudziłem się.Przecież odjechali samochodem.Kto wie gdzie pojechali?

W ciągu godziny przeszukałem las,park i popytałem sąsiadów.Gdy ponownie się spotkaliśmy okazało się,że nikt jej nie widział.
-Okey.Zróbmy tak.-powiedział Charie.-pójdziemy do swoich domów i...
-Oszalałeś?!-krzyknąłem.-jak mam iść do domu i nic nie robić.
-Daj mi skończyć.-powiedział spokojnie.Czasem to za to podziwiałem.Za ten stoicki spokój.-pomyślimy jak pójdziemy do domów.Tak nic nie wymyślimy.
-Charlie ma racje.-powiedziała Sophie.-pomyślimy i będziemy do siebie dzwonić.
-Niech wam będzie.-burknąłem i porzegnawszy się ze wszystkimi ruszyłam eo domu.
KIM
Obudziłąm się strasznie obolała.Otworzyłam najpierw jedną powieke,potem drugą,bo światło które padało przez okno podrażniało moje oczy.Jęknęłam cicho.Początkowo byłam zdezorientowana.Gdy chciałam usiąść znów poczułąm ten cholerny ból głowy,więc ułorzyłam się znowu na łóżku.Byłam w tym samym co wcześniej.I dobrze.
Pokój był mały i zimny.Było stare,jednoosobowe łóżko,gołe ściany i okno które nie dało się otworzyć.
Nagle usłyszałam kroki,a później otwieranie się drzwi.Została mi tylko jedna szansa.Zamknęłam oczy udając,że śpi.
-Jeszcze się nie obudziła.-usłyszałam.
-Cholera.-mruknął drugi.-dobra,jak się obudzi to w tedy to załatwie.

Co załatwi?Cholera,w co ja się wpakowałam?!
JAMES
Siedziałem na łóżku myśląc.Nie mogłam przestać myśleć o odnalezieniu jej.W mojej głowie krążyło tyle pytań.Gdzie jest?Kto ją porwał?Czy jest bezpieczna?Jak coś jej się stanie...zabije frajerów.Nie ręcze za siebie.
-James.-do pokoju weszła mama Kim.Cholera,co ja jej powiem?-widziałaś Kim?Od rana jej nie ma.
-Eee...-myśl James,myśl.-Kim...poszła z koleżanką.
-Na cały dzień?-spytała.
-W sensie do koleżanki.-powiedziałem szybko uśmiechając się sztucznie.-no pewnie babsi dzień.Oglądają jakieś telenowele,malują paznokcie.
-No okey...ale nie odbiera telefonów.
Kuźwa.Co ja mam powiedzieć?

-Może jej się rozładował?Albo...nie słyszy.
-Okeyy.-mruknęła.Chyba mi uwierzyła,bo wyszła zamykając drzwi,a ja rzuciłem się na łóżko zakrywając twarz kołdrą.Kim,gdzie jesteś!?
Nagle ktoś do mnie zadzwonił więc jak najszybciej chwyciłem telefon i odebrałem.
-James,zbieraj się.-usłyszałem głos Sophie.-na plaże.Teraz.Wiem gdzie może być Kim.


Wakacje z kretynemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz