6

47K 1.5K 219
                                    


Spało mi się bardzo wygodnie.Miałam kilka snów.A w nich był Zack.Chwila,co?Czemu o nim śnie.To prawda-był umięśniony i mega przystojny,ale...traktuje mnie jak kumpele.A śniło mi się,że się z nim całowałam.I ten sen nawet mi się podobał.Ale obudziłąm się gdy poczułam,że jestem mokra.Całą mokra.
-Wstawaj Kim!-wrzasnął mi ktoś do ucha,a ja upadłam na podłogę.Moje włosy i łóżko były mokre.Dlaczego?Bo ten frajer wylał na mnie wodę!
-Parker!-wrzasnęłam na całe gardło.-no ja cie chyba kiedyś zabije!
-Wyluzuj.-powiedział trzymając w ręce pustą szklanke.Ten kretyn działa mi na nerwy!Nienawidze go,na dodatek teraz kiedy widze,że zwija się ze śmiechu.
-To nie jest śmieszne pedale!-krzyknęłam.-jestem cała mokra.Ja i łóżko.
-Ciepło jest.Troche wody nie zaszkodzi.-mówił próbując złapać oddech,ale wciąż się śmiał.
-Zabije cie kretynie!Teraz susz mi łóżko!-krzyczałam,ale ten nadal śmiał się.Musiał usiąść na łóżku.Haha.To w cale nie było śmieszne.Zaczęłam rozglądać się po pokoju.BINGO!Moja kochana mamusia zostawiłą dzbanek z wodą.To coś lepszego od szklanki.Nie przeszkadzając mu się śmiać podeszłam do stołu,wzięłam dzbanek i podeszłam do James'a.Jego uśmiech zszedł gdy przechyliłam dzbanek.A w nim było dużo więcej wody.
-Kim,przestań-krzyczał.Już po chwili całe łóżko i włosy miał mokre.Piżame też.I tym razem to ja nie mogłam pohamować śmiechu.-jesteś stuknięta!-krzyczał.
-To...ty...HAHA....za...zacząłeś!HAHA!
-Ale nie oblałem cie dzbankiem.-mówił.Jego ubranie kleiło się do ciała.Dobrze mu tak!Jednak po chwili on też zaczął się śmiać.I śmialiśmy się razem.Razem?To dziwnie brzmi.Gdy rzucił we mnie poduszką upadłam na łóżko,ale moje szczęście nie schodziło z twarzy.Śmialiśmy się razem.To było...dziwne.Zapominałam kim jest.
-Co się tu podziało?-zapytała moja mama wchodząc z Dylanem do pokoju.Cóż...widok mokrych dzieci,łóżek i kałuży na środku pokoju może być...dla nich stresująca.Wymieniliśmy szybko porozómiewawcze spojrzenia.
-Po....ścieramy to.-odezwał się James.
-No ja myśle.-powiedział jego ojciec.-czemu jesteście mokrzy.
-Nie ważne.-powiedzieliśmy odsłaniając rząd białych zębów.Rodzice wyszli,a my chwyciliśmy za szmaty i zaczęliśmy ścierać podłogę.
-Jesteś idiotą,wiesz?-burknęłam.-nie mogłeś mnie normalnie obudzić.Niedługo to co?Fajerwerki schowasz pod łóżkiem?
-Pomyśle.-zaśmiał się,a ja rzuciłam w jego stronę szmatke która uderzyła go w twarz.-ej!Ała!To bolało.
-Miało boleć!-wykrzyknęłam i zaśmiałam się kontynuując ścieranie podłogi.-wiesz,że teraz suszysz mi łóżko?
-Chyba w snach.-zaśmiał się.
-To twoja wina!Przez ciebie jestem mokra!
-Oj,nie denerwuj się już tak.
-Ugh!-sapnęłam i rzuciłam w nim ponownie ścierką.-idę się przebrać.
-A podłoga?Nie skończyłaś.
-To ty skończ.-burknęłam i wzięłam z szafy ciuchy.Zdecydowałam się na jeansowe spodenki z ćwiekami i luźny,różowy podkoszulek.A ponieważ było gorąco zrobiłam lekki makijaż,a włosy związałam w niechlujnego kucyka.
-Skończyłeś?-spytałam wchodząc do pokoju.
-Byłoby szybciej gdybyś mi pomogła.-warknął.
Zaśmiałam się tylko i usiadłam na łóżko,ale zaraz odskoczyłam przypominawszy sobie,że łóżko jest mokre.James zaczął się śmiać.
-Zamknij się Parker.Mogłeś mi powiedzieć,że tu jest mokro!
-Nie wiedziałaś?
-Zapomniałam!-wrzasnęłam.-ugh.Ja ty mnie wkurzasz!
-Na wzajem mała.

Chciałam coś powiedzieć,ale rodzice wezwali nas na na śniadanie.
-Zaraz tam pójdziemy!Wy idźcie!-odkrzyknęłam i po chwili usłyszałam,że drzwi zamykają się.Zobaczyłam,że James nadal usiłuje wytrzeć kałuże.-eh!Daj mi tą ścierke,a ty idź się przebrać.Normalnie się przebiersz.
-A normalnie to jak?-spytał z uśmiechem.
-Jak człowiek!-warknęłam i zaczęłam wycierać podłogę,a on zniknął w łazience.
Wrócił po pięciu minutach.Podłoga była już sucha.Na szczęście mnie posłuchał i ubrał jeansowe spodnie do kolan i zielony podkoszulek z jakimś obrazkiem.Włosy wciąż mialiśmy mokre.
-Idziemy?-spytał otwierając drzwi.Chciałam wyjść myśląc,że jest gentelmenem,ale w tedy on się wpieprzył i wyszedł przede mną śmiejąc się pod nosem.
-Bardzo zabawne.-fuknęłam.-ale ty mnie irytujesz.
Ten tylko zaśmiał się,a później ruszyliśmy na dół do jadalni.Ja wzięłam sobie płatki z mlekiem natomiast on jakieś same niezdrowe rzeczy.
-Wytumacz mi jak ty to robisz?-burknęłam kończąc nakładać swoje śniadanie i idąc z Jamesem do stołu gdzie czekali rodzice z braśmi.
-Jak?

-Żresz same paskudctwa,a i tak jesteś chudy i wysportowany.
-No widzisz...tak to już jest ze mną.

Wywróciłam oczami i usiedliśmy koło rodziców.
-Czyli co?Zgoda między wami?-spytała mama,na co ja parsknęłam śmiechem.
-Nie mamo.I musisz cały czas o to pytać?
-Myślałam,że się pogodziliście bo rozmawialiście.
-Mamo.Nigdy się z nim nie pogodze.
-Ja z nią też.-powiedział z ustami pełnymi jedzenia.
-Jakie plany na dzisiaj?-spytał Dylan.
-Wesołe miasteczko!-wykrzyknęli Timmy i Pitter.
-Ja bym poszła do laboratorium.-odezwała się moja mama.
-Tylko nie laboratorium!-wykrzyknęłam razem z Jamesem.
-Czyli jednak jest coś czego nie lubicie.-powiedziała mama na co my tylko na siebie spojrzeliśmy,a później powróciliśmy do jedzenia.
-Ja mam pewien pomysł.-powiedział Dylan z uśmiechem.
***
Nie wiedzieliśmy gdzie idziemy.Dylan mówił tylko,że będziemy się fajnie bawić.
Kupił sześć biletów i już po chwili staliśmy obok domu do góry nogami.Do dziś zastanawiam się jak to robili.Dom zamiast normalnie to stał na czupku dachu.Weszliśmy do środka i już od razu poczułam jakbym chodziła po suficie.Wszystkie meble i dodatki były na górze.Kanapy,telewizor,łóżko i zabawki.
-Ale czad!-pisnął Timmy rozglądając się po mieszkaniu.Najpierw byliśmy w salonie,w kuchni i w łazience,aż w końcu poszliśmy na góre gdzie był pokój dziecka i sypialnia.Początkowo było super,ale z czasem zaczęłam się dziwnie czuć.
-Czy tylko mi kręci się w głowie?-spytałam.
-To normalne.-odparł Dylan.-jesteś w domu do góry nogami.Im dłużej tu będziemy tym bardziej będzie ci się kręcić w głowie.

Dylan miał racje.Czułam jakbym z każdym krokiem miała zemdleć.Gdy chciałam zrobić kilka szybkich kroków poleciałam do przodu na James'a.Dobrze,że ma refleks,bo zdążył mnie złapać.
-Uważaj.-powiedział z uśmiechem.Nie zabrzmiał jakby był zły tylko raczej rozbawiony.A to nowość.Kiwnęłam tylko głową i zaczęłam po woli chodzić rozglądając się.
Obejrzawszy wszystkie miejsca wyszliśmy z domu.
-Masakra.-powiedziałam,ale w pozytywnym sensie.
-Podobało się?-spytał Dylan.
-Tak!-krzyknęliśmy.Wszyscy poszli więc dalej,ale ja nie wiedzieć czemu nie mogłam zrobić kolejnych kroków.
-Wszystko okey?-spytał James.Zdziwiłam się,bo nigdy się o mnie nie martwi.
-T...tak.-odpowiedziałam równie miło co on.Wzięłam wszystkie siły i ruszyliśmy za rodziną.

Wakacje z kretynemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz