2.

107 15 2
                                    

  Dzisiaj akurat obudziłem się tak jak zamierzałem. Bez pośpiechu zdążyłem umyć się, ubrać i zejść na śniadanie. Później ruszyłem w stronę bramy, gdzie mieliśmy się spotkać. Zawsze, kiedy wyruszamy na misję spotykamy się przy tej bramie. Kiedy byłem na miejscu zrobiłem to co zawsze.

  -  Ohayō~!

Azūr-chan! - podszedłem do niej i z uśmiechem na ustach zbliżyłem się do niej.

  -Konichiwa! - ziewnęła. - Sukāretto... - powiedziała zaspana. - znowu się spóźnią?

  - Najwyraźniej... - usiadłem obok niej. - Chociaż kiedy idziemy na misję mogliby się nie spóźniać!

  - Racja... Ugh! Następnym razem później przyjdę - ziewnęła i oparła głowę na moim ramieniu - Ale mi się spać chce...

  - Zdrzemnij się. - odparłem. - Jak przyjdą to Cię obudzę.

  - Nie dam rady... Musiałoby tu być duże łóżeczko z cieplusią kołderką.

  - Co tam, gołąbeczki? - Mayonaka stanął przed nami ze złośliwym uśmiechem.

  - B-baka! - od razu usiadła do pionu - Żadne tam gołąbeczki!

  - Rumienisz się! - zauważył.

  - W-wcale nie! - krzyknęła.

  - Wcale tak! - kłócili się jak dzieci.

  - BAKA! - uderzyła go z prawego sierpowego tak, że poleciał na drzewo i ledwo się ruszał. - To nie jest Sasuke!

  - Ładny cios. - stwierdziła osoba za nami. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy senseia Yanushu. - Przepraszam, że się spóźniłem, ale jadłem takie dobre śniadanie, że zapomniałem o naszej misji.

  - A ja głupia nawet śniadania nie jadłam! Po misji sensei stawiasz nam ramen!

  - Hai, hai... - powiedział znudzony jakby chciał się jej pozbyć. - Tu jest broń. - wskazał na zwoje przed nami. - Weźcie je i ruszamy w drogę.

  Schowaliśmy zwoje i ruszyliśmy. Droga miała zająć około 2 dni. Sensei nie wziął żadnego zwoju, bo by mu się jedzenie podobno zgniotło... My musieliśmy wszystkie wziąć i trochę mnie kark zaczynał boleć.  Dotarliśmy na półwysep, z którego odpływały statki, bądź łodzie do Kirigakure. Niestety z powodu naszych spóźnialskich i jeszcze paru innych problemów po drodze nie zdążyliśmy na ostatnią podwózkę. Następny był dopiero rano. Yanushu sensei nie miał przy sobie wystarczająco pieniędzy, by załatwić nam nocleg, więc poszliśmy do jaskini. Sensei wyciągnął kulki ryżowe z plecaka i podał nam po jednej.

  - Arigatō -

Azūru zaczęła jeść kulkę. Poszliśmy w jej ślady.

  - Pyszne! - pochwaliłem. - Kto je robił? Sensei?

  - Nie umiem gotować. - odpowiedział.

  - To kto je zrobił? - zapytał Mayonaka.

  - Moja mama! - uśmiechnął się. Azūru wybuchła śmiechem. - Co jest w tym takiego śmiesznego? - spojrzał na nią urażony.

  - Jest pan... - dalej się śmieje. - Dorosly a mieszka z rodzicami! - dusiła się od śmiechu. - I jeszcze mu gotują!

  - Nie mam powodzenia u kobiet, a moja mama jest świetną kucharką! - prychnął. Trochę było mi go żal, ale jednak mnie też to bawiło

  - Sensei! - zawołała go. - Mam teraz misje! Trzeba panu kogoś znaleźć! Na pewno ktoś pana po kocha takim jakim pan jest!

  - Dobra! - sensei wstał. - Pora iść spać. Zgaście ogień i... - w tej chwili przerwał nam krzyk Azūru. - Co się stało!?

Team 6 {Naruto}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz