Zajęło jej to dokładnie dwa dni, by zorientować się w szkole i poznać wszystkie twarze, które powinna znać. Wiedziała już, że Bokobrody miał na imię Bryce, był znany z organizowania dzikich imprez w domu pod nieobecność rodziców, podczas których alkohol lał się strumieniami, a niektóre dziewczyny nie pamiętały co się działo. Jednym słowem- śmieć. Jego niższy kumpel to Justin, a ciemnoskóra dziewczyna zazwyczaj wisząca mu na ramieniu miała na imię Jessica, licealna idealna para z długim stażem. Był też białowłosy Alex kipiący sarkazmem i jego najlepszy kumpel Azjata, to jest, Zach, obiekt westchnień polowy Liberty High.
Ta zgraja była śmietanką towarzyską, wszyscy marzyli, by dostać się do ich paczki i brać udział w świetnych imprezach oraz mieć dostęp do willi Bokobrodów, ale byli chyba zamkniętym gronem. W każdym razie interesowało to Daisy tylko na tyle, by wiedzieć kogo ma unikać. W swoich poprzednich szkołach zawsze trzymała się z daleka od bandy popularnych dzieciaków i wychodziło jej to na dobre, więc dlaczego nagle miałaby zmieniać swoje przyzwyczajenia?
Środa była okropnie upalnym dniem, co oznaczało biegi przełajowe na lekcji wychowania fizycznego. Los, który ostatnio uwielbiał płatać dziewczynie figle, zechciał, by Koszykarze mieli te zajęcia w tym samym czasie co ona, a to oznaczało znoszenie spojrzeń przepełnionych pożądaniem rzucanych w stronę jej klasy. Strój od wf-u wcale nie ułatwiał powstrzymywania odruchu wymiotnego, gdyż składały się na niego niebieskie shorty z nadrukiem tygrysa na lewym pośladku-szkolnego herbu, jak się wcześniej dowiedziała- oraz biała, przylegająca do ciała koszulka.
Daisy miała bardzo kobiece kształty i nie dało się tego w żaden sposób ukryć. Dość szerokie biodra i wąska talia oraz duży biust i tyłek zazwyczaj uznawała za atuty, ale w tamtym momencie, próbując skryć się przed spojrzeniami głodnych płci przeciwnej chłopców, dałaby wszystko za mniej atrakcyjne kształty.
-Dobra, moje drogie, zaczniemy ten rok szkolny od biegów przełajowych- poinformowała je nauczycielka. Dziewczyna miała ochotę wskoczyć jej na plecy i wydrapać oczy, wszystko by tylko móc wrócić do szatni, ale ostatkami silnej woli się przed tym powstrzymała. Wokół rozległy się jęki dezaprobaty ze strony dziewcząt, co trenerka zbyła machnięciem ręki.- Ustawcie się na tej linii- pokazała dane miejsce kobieta, po czym oddaliła się na dziesięć metrów, byśmy wszystkie widziały jakie znaki daje.- Start!- krzyknęła, następnie głośno gwiżdżąc.
Daisy skłamałaby mówiąc, że nie była wysportowana. Był czas, że codziennie jeździła na rolkach, bądź chodziła na siłownię, ale nigdy specjalnie nie przywiązywała wagi do biegania. Zawsze dawało jej to w kość, gdy była zmuszona zaliczać długie dystanse na wf-ie, ale jakoś dawała sobie radę. Pozostawało jej więc trzymać kciuki za to, że tym razem będzie podobnie.
Gdy grupka dziewczyn minęła boisko do koszykówki, rozległy się głośne pogwizdywania i nawoływania skierowane w ich stronę.
-Niezły tyłek mała!- zdecydowanie rozpoznała pośród nich głos Bryce'a. Wzdrygnęła się i przyspieszyła, by uciec z jego pola widzenia, co spowodowało, że wybiła się z rytmu oddechów, który sobie ustaliła. Próbowała łapać powietrze haustami, ale jej gardło tylko mocniej się zaciskało, a duszność spowodowana bardzo wysoką temperaturą wcale jej nie pomagała.
-Hej, wszystko okej?- usłyszała jakiś głos obok siebie, gdy przystanęła na trawie obok toru. Oparła dłonie na kolanach i z całych sił próbowała oddychać, ale to nie przynosiło skutków.- Ona się dusi!- krzyknęła ta sama osoba, a następnie świat zaczął wirować, aż w końcu zamienił się w kolorową plamę. Potem wszystko zgasło.
-No dalej Hampton, wstawaj- po jakimś czasie, mogło być to kilka godzin, albo minut, dotarł do niej nieco spanikowany głos trenerki. Czuła jak paliły ją płuca, a mięśnie w nogach i ramionach odmawiały posłuszeństwa, więc zdołała tylko na chwilę otworzyć oczy. Każda komórka jej ciała wrzeszczała z bólu i niedotlenienia, więc od razu pożałowała swojego ruchu, bo wszyscy wokół próbowali pomóc jej wstać.
-O Boże- wydusiła na wdechu, czując jak jej wnętrzności uderzają o siebie wzajemnie. Wszystko nadal wirowało, ale nieco mniej intensywnie, a suchość w gardle dokuczała jak nigdy.
-Masz, pij- odezwał się znajomy, ciepły głos. Daisy spojrzała na bok, by spotkać się z wygiętą w konsternacji twarzą Hye, jej sąsiadki. Z wdzięcznością przyjęła od niej niebieski bidon w odcieniu barw drużyny Koszykarskiej szkoły i jej spodenek, a następnie opróżniła jego zawartość.
-Dałaś sobie za mocno w kość, co, Hampton?- odezwała się, tym razem z ulgą przeplataną z rozbawieniem w głosie, trenerka.- Napędziłaś nam niezłego stracha, dziewczyno. To chyba też moja wina, jest za duszno na taki wycisk- wylewała z siebie potok słów.
Hye i jakaś wysoka dziewczyna z długimi, kręconymi włosami pomogły Daisy wstać i przytrzymały ją, gdy nadal próbowała zaczerpnąć więcej powietrza do płuc. Na boisku do koszykówki wstrzymano grę, część chłopaków stała więc w cieniu i rozkoszowała ciepłem lejącym się z nieba. Ale był też Zach, który powolnym krokiem zmierzał w stronę zamieszania, które wywołała Daisy.
-Zabiorę ją do pielęgniarki, niech pani kontynuuje lekcje, została jeszcze jedna godzina- odezwał się, a dziewczyna wywróciła oczyma.
-Nie trzeba, już wszystko ze mną okej- by to udowodnić delikatnie wyrwała się z uścisku asekurujących ją dziewczyn, ale od razu zrozumiała, że był to zły pomysł, gdy zakręciło jej się w głowie i musiała oprzeć się o ramię Długowłosej.- No dobra- wydusiła i pozwoliła, by silne ramię Azjaty otoczyło ją w talii, wspierając podczas spaceru do szkoły.
CZYTASZ
Sunflower Girl | Zach Dempsey
FanfictionDaisy nienawidzi stokrotek i zarozumiałych chłopców siedzących przy oknie w Monet's Cafe. Aczkolwiek całkiem lubi słoneczniki i uroczego chłopca chcącego studiować oceanologie.