Dzień drugi

149 29 14
                                    

Następnego dnia, który również był tak samo ciepły i słoneczny jak wczorajszy, postanowiłem wraz z Jaejungiem zagrać w koszykówkę oraz zapoznać go z moimi przyjaciółmi. Na początku mój brat cioteczny czuł się odrobinę niekomfortowo, bo wiadomo, nowe towarzystwo, ale pół godziny później śmiał się głośno z żartów opowiadanych przez Chenle i Jisunga. Na dodatek okazało się, że Jaejung tak samo jak Renjun jest fanem Muminków, więc rozmawiali o swoich ulubionych odcinkach, zapominając o całym świecie.

— To jak, gramy? — zawołałem do chłopaków, kozłując piłkę, a następnie wrzuciłem ją perfekcyjnie do kosza. Tak to robią mistrzowie tacy jak Mark Lee!

Jaejung pogonił resztę i zaraz potem znaleźliśmy się wszyscy razem na boisku, gotowi do akcji. Mogliśmy w sumie zaczynać grę, gdyby nie nieoczekiwany zwrot akcji.

Otóż niedaleko chodnikiem szła Park Sora we własnej osobie! Zapatrzyłem się w nią chyba tak bardzo, że niezdarna dziewczyna przewróciła się, upuszczając wszystkie cytryny jakie niosła w dużym, plastikowym pojemniku. W mgnieniu oka podbiegłem do niej i postanowiłem jej pomóc wstać, a następnie pozbierać cytryny. Za mną obowiązkowo podążył Jaejung, pytając, co się dzieje.

— Ach, jak zwykle jestem nieuważna, przepraszam za tyle kłopotu — uśmiechnęła się z wdzięcznością, kiedy zobaczyła jak jej pomagamy. Wykorzystałem zaistniałą okazję i spytałem się Sory o ciężarówkę z lemoniadą.

— Wraz z moim wujkiem postanowiliśmy pięć dni temu przenieść się tutaj z Ulsan, bo tam niewiele zarabialiśmy. Dlatego tak wczoraj na mnie krzyczał. Dostał prawdziwego świra na punkcie pieniędzy i ciągle mu ich mało, ech — westchnęła, poprawiając swoje włosy. — Pójdę już. Dziękuję raz jeszcze za pomoc!

Tak szybko jak się pojawiła tak szybko zniknęła. Współczułem jej trochę, bo we wakacje zamiast odpoczywać musi męczyć się przy pracy i to jeszcze z kimś takim zachłannym... Patrzyliśmy na Sorę dopóki nie zniknęła nam z pola widzenia, a potem nagle przypomnieliśmy sobie o tym, że mieliśmy grać w koszykówkę.

— Kto to był? Niezła jest — powiedział Jeno, a następnie zaśmiał się — Ale szczerze mówiąc to nie macie u niej szans, widać, że jest z wyższych sfer.

Zmierzyłem chłopaka piorunującym wzrokiem, a następnie oznajmiłem reszcie, że wracamy do nawet nie zaczętej gry zupełnie tak jakby nic się nie stało.

---

Jaejung's pov

Byłem już zmęczony po całym dniu gry w koszykówkę z Markiem i jego przyjaciółmi, dlatego powiedziałem im, że chcę już iść do domu. Poza tym słońce powoli zachodziło i na pewno zaraz pojawią się te okropne komary.

— Dobra, już za chwilę idziemy, tylko poczekaj tutaj, pójdziemy do sklepu po jakieś dobre rzeczy do jedzenia. Zaplanowałem seans filmowy na dzisiejszy wieczór! — oznajmił radośnie Mark, po czym pobiegł do sklepu wraz z pozostałą szóstką do pobliskiego sklepu. A ja? Zostałem sam jak palec i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Musiałem coś wymyślić bo przeciez nie mam zamiaru tak głupio stać na środku chodnika. Co innego gdybym miał telefon, mógłbym udawać, że z kimś piszę.

Ale zaraz, chwila... To nie były przywidzenia. Widziałem jak Sora, która tak samo jak ja jest sama, sprząta stoliki oraz zanosi je do ciężarówki. To była idealna okazja!

— Proszę poczekać, pomogę pani — podszedłem i uśmiechnąłem się. Sora odwzajemniła uśmiech oraz odetchnęła z ulgą.

— Naprawdę bardzo dziękuję! Och, i nie mów do mnie "pani", czuję się przez to stara — mruknęła speszona.

Tak więc pomogłem pięknej dziewczynie w zanoszeniu stolików oraz chowania różnych drobiazgów. Przy okazji również spoglądałem na nią ukradkiem i podziwiałem jej piękno. Chciałbym ją lepiej poznać, ale jak? Nie znam się za bardzo na kobietach, miałem dziewczynę tylko raz, gdy miałem osiemnaście lat, ale szybko z nią zerwałem, bo nie czułem, że to ta właściwa. Za to Sora... Ona jest inna. Sprawia wrażenie delikatnej, wrażliwej oraz mądrej. Jedyną moją przeszkodą był Mark, który również zakochał się w niej. A nie chcę mimo wszystko zranić jego uczuć.

Jakieś dziesięć minut później wszystko było gotowe. Sora jeszcze raz mi się ukłoniła, po czym pożegnała ze mną. Akurat w tej samej chwili wrócił Mark z resztą chłopaków.

— Wybacz, stary, że to tak długo trwało, ale Haechan przez przypadek zrzucił wszystkie butelki z wodą i musieliśmy wszystko podnosić. A jeszcze potem okazało się, że Jisung chciał ukraść czekoladę, więc mieliśmy trochę problemów — to mówiąc, Mark zerknął na Jisunga wzrokiem pełnym jadu węża.

— Nie miałem pieniędzy, a to była przecena. Myślałem, że nikt nie zauważy, a  nikt nie miał mi pożyczyć pieniędzy — mruknął smutny Jisung. Zrobiło mi się go żal, dlatego podszedłem do niego i poklepałem go po głowie.

— Nie martw się, jutro kupię ci dwie takie czekolady — powiedziałem zadowolony, na co chłopak zareagował szerokim uśmiechem. Czułem, że przyjaciele Marka stają się również i moimi przyjaciółmi, dzięki czemu nie czułem się tu taki samotny.

Lemonade love × mark ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz