2.

6 0 0
                                    

8.00 rano 

-Kurwa, Em spóźnię się! Jeżeli za 10 sekund nie wyjdziesz z łazienki będziesz martwa!

-Oops, I did it again.I played with your heart, got lost in the game.- z łazienki dochodziło tylko wycie mojej przyjaciółki.

Świetnie, to mój pierwszy dzień w pracy, a ja się spóźnię tylko dlatego, że moja kochana współlokatorka nie chce wpuścić mnie do łazienki. 

-Ugh, dobra ale nie licz na to, że zrobię dzisiaj obiad!- krzyknęłam do niej wybiegając z domu. 

W biegu złapałam tylko torebkę i kluczki do mojego ukochanego garbusa. W samochodzie niemal dostałam zawału dostrzegając w jakim stanie są moje włosy. Z piskiem opon ruszyłam do pracy, modląc się żeby nikt nie zauważy mojego spóźnienia. Jak na złość nigdzie nie mogłam znaleźć miejsca parkingowego. No, ale kto by przypuszczał, że o 9 rano w Nowym Jorku na 5 alei będzie ruch. (Na pewno każdy prócz mnie). 

-Panno Grimms, to że ukończyła Pani Harvard z wyróżnieniem nie zwalnia Pani z punktualności.- To były pierwsze słowa jakie usłyszałam od mojego szefa. 

-Rozumiem Panie Adams, to się więcej nie powtórzy. 

-Mam nadzieję. Za 10 minut chcę widzieć na swoim biurku kawę.

****

-Jestem!- zawołałam, wchodząc do mieszkania.- Em nawet nie wiesz jakie to uczucie być częścią People! Chociaż dostałam opieprz od szefa i tak było bosko.

-Cal, cieszę się, ale ja lecę. Mam randkę z tym boskim brunetem z wczoraj, buziaki- i wyszła.

Świetnie, zostałam sama w domu kiedy moja przyjaciółka pewnie będzie ciekawie spędzać noc. Usłyszałam dźwięk dzwonka więc zaczęłam szukać telefon. Przeszukując dno torebki natknęłam się na ciekawszą rzecz niż rozmowa z moją matką. Wyciągnęłam serwetkę o której kompletnie zapomniałam po piątkowej imprezie. Na niej znalazłam tylko numer telefonu, niestety nie mogłam przypomnieć sobie od kogo ją dostałam. Mam szczerą nadzieję, że nie od tego obrzydliwego kolesia który ocierał się o mnie na parkiecie. Jeżeli jest od tego sexy barmana to na pewno nie miałabym nic przeciwko. Na samą myśl o jego uśmiechu mimowolnie się uśmiechnęłam. Tak, od niego mogłabym wziąć numer... Bez zastanowienia wpisałam numer do telefonu i wybrałam opcję dzwoń. Już po chwili usłyszałam pierwsze sygnały. Nikt nie odebrał. 

-Poczta głosowa, nagraj swoją wiadomość. 

-Cześć, tu Cal. To znaczy Califorania. Pewnie dostajesz pełno takich wiadomości. Chciałam tylko powiedzieć, że cieszę się że cie poznałam. To znaczy miło się rozmawiało. W sumie to nie wiem po co zadzwoniłam.  Jeżeli mnie pamiętasz to daj znać, ale pewnie mnie nie pamiętasz więc szkoda. Kurcze pa!- zakończyłam jąkając się. Jejku czemu zawsze muszę zrobić z siebie idiotkę. Ten barman pewnie i tak ma inną dziewczynę każdej nocy...

****

Myłam właśnie zęby kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam szybko na ekran i omal nie dostałam zawału widząc kto do mnie napisał. 

Barman: haha cześć córko artystki, jak mógłbym zapomnieć o takiej dziewczynie ;)

Nie przypominam sobie, żebym mówiła mu o tym kim jest moja mama, ale to miłe że zapamiętał to. Pisaliśmy do późna, dopóki nie zasnęłam. 


×Magazine× L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz