To nie jest mój dzień. Wczoraj do późna pisałam z barmanem i ledwo co otworzyłam oczy kiedy zadzwonił budzik. Po porannej toalecie, weszłam do kuchni. Tylko kawa mnie uratuje! Kiedy piłam gorący napój, zauważyłam że nie ma tu Em. Drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazał się istny obraz nędzy i rozpaczy. Rozczochrane włosy, pomadka wszędzie tylko nie na ustach, wory większe od jej głowy i wczorajsze ubrania. To oznaczało tylko jedno- udaną noc.
-Nic nie mów. Było bosko, hmm?- na co Emily tylko kiwnęła głową i upadła na kanapę.
- Wstawaj, dorośli ludzie chodzą do pracy, żeby mieć za co żyć!- krzyknęłam rozbawiona.
-Nie truj dupy mała- mruknęła, a po chwili usłyszałam ciche chrapanie.
Przed wyjściem przykryłam ją kocem i ruszyłam do pracy. Po drodze podjechałam do kawiarni, żeby kupić kawę dla Marka, mojego szefa. Muszę go jakoś udobruchać za wczorajsze spóźnienie.
-Witam wszystkich na pierwszym spotkaniu dotyczącego wrześniowego wydania. Rosie zaraz oddeleguje każdemu pracę.
Na środek sali konferencyjnej wyszła zgrabna blondynka. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, a wszystkie oczy skierowały się na mnie. Mruknęłam ciche przepraszam i ukradkiem spojrzałam na ekran.
Barman: Miłego dnia :)
Okay, to było miłe. Mogłabym dostawać więcej takich wiadomości. Ale wyłączyłam szybko telefon, prostując się na fotelu.
- California tobie przypadną psy- uśmiechnęła się sztucznie blondynka. Oh jak cudownie... To szczyt moich marzeń, żeby po 5 latach studiach dziennikarskich nota bene ukończonych z wyróżnieniem na Harvardzie zostać przypisanym do działu o psach. Bosko!
CZYTASZ
×Magazine× L.H
FanfictionKiedy Luke musi oddać pewnej dziewczynie przysługę. Kiedy California chce za wszelką cenę zostać dziennikarką. wolno pisane