Rozdział 2

587 46 4
                                    

Tego dnia wróciła do domu w głębi duszy przeklinając okropny ból brzucha towarzyszący jej przy każdym kroku.
Będąc już w domu wymusiła jak najbardziej naturalny i wiarygodny uśmiech i przywitała się z rodzicielką. Odmówiła zjedzenia obiadu tłumacząc się nie za dobrym samopoczuciem, jej mama tylko przytaknęła i poleciła jej zejść na dół i zjeść jak tylko zgłodnieje.
Zaraz po tym udała się na piętro, a potem od razu do łazienki, spojrzała w lustro upewniając się, że na jej szyi nie ma najmniejszego śladu, który mógłby wzbudzić niepokój jej rodziców, ale nie było na niej żadnej skazy.

Zerknęła w swoje własne oczy opierając się obiema rękami o umywalkę, po czym wstrzymała na chwilę powietrze w płucach i podniosła swoją koszulkę do góry. Przełknęła ślinę widząc powolutku ciemniejącego siniaka troszeczkę pod zakończeniem jej mostka. Patrzyła przez chwilę na purpurowy ślad, po czym zakryła miejsce czarnym materiałem bluzki i włożyła ją do czarnych rurek, jakby to miało bardziej zapewnić ją o tym, że nikt tego nie zobaczy. 

Cały wieczór przesiedziała w pokoju.
Dotychczasowo 2 tabletki przeciwbólowe dały chwilową ulgę od nieustającego, nieprzyjemnego uczucia, ale to było tylko oszukanie jej własnego organizmu.

W nocy płakała. Jej łzy powoli spływały po jej policzkach, aż w końcu po długich godzinach zaprowadziły ją do krainy Morfeusza.

Spała jakieś dwie godziny, po upływie których jej budzik niemiłosiernie wyrwał ją z cudownego stanu pozbawionego bólu i zmartwień.

Niechętnie wyszykowała się do szkoły, po czym szybko zjadła śniadanie i udała się do piekielnej placówki, gdzie oczekiwała tylko na jednego z bliźniaków. Co prawda, unikała ich jak tylko mogła, ale nie zawsze jej się to udało.

***

- Hej śliczna! - usłyszała stojąc pod salą lekcyjną.

W korytarzu było tylko kilka osób, a jeszcze mniej co jakiś czas się przez niego przewijało.

Brunet podszedł do niej i stanął tak, żeby czubki ich butów się stykały przyprawiając ją o drgawki.

- Jak tam? - spytał - słyszałem, że Gray się tobą wczoraj zajął - mruknął i 'delikatnie musnął' dłonią miejsce, gdzie wczoraj jego brat zostawił po sobie ślad sprawiając, że z jej gardła wydobył się cichy syk - przynajmniej on to robi - powiedział z przesadnym wymuszonym smutkiem w głosie i siląc się na pociągnięcie kącików swoich ust w dół - skoro twoi rodzice nie potrafią się tobą zainteresować, to chociaż w nas nadzieja - czuła, jak coś w niej drgnęło.

Rodzice o nią dbali, interesowali się nią, ale nie do przesady. Twierdzili, że jest już na tyle dorosła żeby nie musieli jej kontrolować na każdym kroku. Nie rozmawiała z nimi za dużo. Rodzice nie wiedzieli, jak cierpi ich córka, nawet nigdy ni pomyśleli, że coś takiego może w ogóle mieć miejsce. Dwójka nastolatków dręczących o rok od nich młodszą dziewczynę. Brzmi to co najmniej obco, absurdalnie, a jednak to właśnie się działo.

- Co? - odezwał się znowu - poświęcamy ci tyle uwagi, a i tak ci to nie wystarcza? - zapytał kpiąco.

- Nie, ja, nie - wykrztusiła szybko domyślając się, do czego zmierza Ethan.

Brunet nachylił się, na co ona od razu chciała się odsunąć, ale chwycił jej łokieć i pociągnął w swoim kierunku.

- Pogadam z Graysonem i zobaczymy co da się zrobić - wyszeptał dokładnie nad jej uchem - myślę, że chętnie zacznie poświęcać ci więcej czasu - zaśmiał się, po czym odepchnął od siebie dziewczynę i zaczął odchodzić w głąb korytarza.

- Sierota - usłyszała jeszcze jego prychnięcie.

Przełknęła ślinę i na drżących nogach weszła do sali lekcyjnej.
Bała się, bała się jeszcze bardziej przez to, co 'obiecał' jej Ethan.

These twins are bullies | Dolan Twins Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz