2

79 15 0
                                    

''Byłem tam zupełnie sam. Czasem mówiłem do ściany, czasem do pluszaków, czasem do siebie. Samotność zabijała, ale nie na długo."

- Chcę do mamy! - krzyknął mały chłopiec, siedząc zamknięty w dość małym pokoju, obklejonym naklejkami z samochodami i Scooby-Doo. Walił bez ustanku w zamknięte drzwi, przypadkowo trafiając w ścianę, gdy łzy zamazywały pole jego widzenia. Gdy przestał widzieć całkowicie, przerwał swoją czynność i skulił się w kącie. Wytarł swoje mokre od łez oczy i policzki o spodnie, które miał aktualnie na sobie. Cholernie bał się wszystkiego, co mogło się teraz wydarzyć. Nie wiedział, jak zachowywać się w przypadku takiej sytuacji.

Niepewnie wstał ze swojego miejsca i podszedł do małego, zapewne niewygodnego łóżka, zasiadając na nim. Był zmęczony, lecz nie miał zamiaru spać. Schował torbę słodyczy, które jeszcze niedawno samodzielnie kupywał w sklepie, pod meblem, które na chwilę obecną miało być jego legowiskiem. Powoli nabierał wdechy, by delikatnie się uspokoić - tej metody nauczyła go jego matka. Jednak przez całe jego skupienie się na tej czynności nie zauważył, że ktoś wchodzi do pokoju, w którym został uwięziony. Zorientował się dopiero, gdy duża męska dłoń spoczęła na jego udzie.
Młodziak podskoczył w miejscu, otwierając oczy i lądując twarzą w twarz z Ashtonem. Starszy uśmiechał się, cały czas wyglądając niegroźnie, lecz Luke dobrze już wiedział, że to tylko fałszywa maska, której nie powinien ufać. Spuścił głowę na swoje nogi, starając się nie pozwolić łzom płynąć po nadal lekko zaczerwienionych policzkach.

- Zabierz mnie do mojej mamy. - wyszeptał te parę słów tak, by drugi chłopak mógł usłyszeć je wszystkie. Ten jednak zaprzeczył ruchem głowy, głośno wzdychając.

- Nie ma żadnej mamy. Jesteśmy tylko ty i ja. - mężczyzna podał nastolatkowi do rąk mięciutką koszulę do spania, która według podejrzeń młodszego wcześniej należała właśnie do Irwina. Unosił się znad niej zapach perfum i miała w sobie parę malutkich nacięć. Chłopiec uniósł głowę, patrząc z niezrozumieniem na osobę, do której powinien czuć czystą nienawiść i niechęć, chcąc zrozumieć jego słowa, czyny i myśli. Oboje przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, ale żaden z nich już się nie odezwał. Na twarzy Ashtona nadal gościł ciepły uśmiech. Od chwili kiedy tu wchodził, po chwilę teraźniejszą, kiedy zbierał się do wyjścia. Światło w pomieszczeniu zostało zgaszone. Wypowiedział uprzejmie "dobranoc" i opuścił obecność dwunastolatka, zamykając drzwi na cztery spusty.

Przestraszony chłopiec szybko zdjął z siebie swoje brudne, znoszone ubranka i założył za dużą bluzkę, którą dostał od swojego porywacza. "Porywacz" - czy to trafne określenie? Przecież mógł być również psychopatą, seryjnym zabójcą, handlarzem żywego towaru, pedofilem...

- Nie myśl o tym, Luke. Będzie dobrze. - pocieszył się młodzieniec, przymykając na chwilę oczy i myśląc o tym, że jest w domu. Z braćmi i mamą. Wyobrażał sobie, jak wszyscy razem się przytulają, prawie gniotąc sobie nawzajem swoje narządy wewnętrzne. Jak mama daje mu buziaka na dobranoc, mówiąc, że bardzo go kocha. I jak on odpowiada jej tym samym, pomimo wszystkich złych rzeczy, które jej wyrządził, okazując brak szacunku. - Jest dobrze.

Jego chwilowo rozluźnione ciało natychmiast spięło się, gdy usłyszał odgłos tłuczonego szkła w innej części mieszkania.
Wstał z łóżka, podchodząc do drzwi i uważnie nasłuchując. Sięgnął ręką do klamki, na marne starając się je otworzyć. Westchnął, osuwając się na podłogę i siadając po turecku. Przez kilkanaście minut patrzył się w ścianę przepełnioną dziecięcymi rysunkami, aż ostatecznie dopadł go sen.

A Ashton jeszcze długo siedział na parterze swojego domu, zbierając drobinki szklanego wazonu, który rozbił jego kot.

Nathan [Muke]Where stories live. Discover now