"Mama zawsze mówiła, że jako dziecko nie jestem w stanie pojąć pewnych rzeczy. Przez masę pytań, jakie zadaję sobie teraz w głowie i nie potrafię na nie odpowiedzieć stwierdzam, że miała rację. To cudowna kobieta."
- To jest Poppy. Mam nadzieję, że lubisz koty, bo ja idę na zakupy i spędzisz z nim parę godzin. - Irwin wpuścił małego sfinksa do pokoju nastolatka. Chłopiec uśmiechnął się, wystawiając rękę, by pogłaskać zwierzę. Delikatnie zdziwił go brak futra u pupila, lecz przyszło mu na myśl, że może Ashton z jakiegoś powodu go ogolił. Może miał uczulenie na sierść?
- Jestem głodny. - Luke przytulił do siebie małe stworzenie, patrząc na twarz Irwina. Wstąpił na nią czuły uśmiech, przez co w policzkach mężczyzny pojawiły się głębokie dołeczki.
Od czasu porwania młodzieńca mijał już drugi tydzień, w mediach był on najczęściej omawianym tematem, na ulicy porozwieszanych było tysiące plakatów z jego uroczą twarzą, a samochody policyjne można było spotkać co drugi kilometr. Nie mieli żadnych poszlak.
A tymczasem niczego nieświadomy nastolatek, wierzący słowom Ashtona, gdy ten tydzień temu powiedział, że nikt nawet nie zauważył jego zniknięcia, powoli przyswajał sobie do głowy, że najwyraźniej nigdy nie powróci do swojego domu. Wierzył, że zdążyli już o nim zapomnieć.- Kupię ci coś smacznego po drodze, kochanie. - kucnął, kładąc dłoń na głowie swojego chłopca i głaszcząc jego włosy. Ucałował jego czoło, policzek i płatek ucha, na co Hemmings momentalnie zastygł, czując napływający zastrzyk zdenerwowania. - Idę już. Do zobaczenia.
- Umm, cześć. - zająknął się. Starszy rzucił ostatnie spojrzenie na niebieskookiego, wychodząc i szczelnie zamykając za sobą wejście. Parę chwil później można było usłyszeć schodzenie po skrzypiących schodach i głośny trzask drzwi głównych. Luke został zupełnie sam.
Niebieskooki był zdezorientowany. Siedział w ciszy, od czasu do czasu zerkając na łyse zwierzę, przechodzące się po pokoju.
"Co powinienem zrobić?" - zadał sobie to pytanie po raz setny tego dnia, ale nie odpowiedział na nie. To było zbyt skomplikowane.
Spoglądał ciągle w to samo miejsce, do czasu gdy zamiast zwykłej białej ściany zobaczył swoją przyszłość. Jak głupio by to nie zabrzmiało - ta ściana naprawdę była jego przyszłością. Kto wie, ile to jeszcze potrwa? Tydzień, dwa, a może rok?
To chodziło mu po głowie od początku jego pobytu tutaj i nadal nie doczekał się odpowiedzi.Usłyszał kocie kichanie, więc otrząsnął się i powrócił myślami na ziemię, skupiając uwagę na sfinksie, z uwielbieniem wtulającego się w miękkiego pluszaka, siedzącego w jednym z kątów pokoju. Chłopiec wydał z siebie dziwny odgłos, mający na celu przywołanie do siebie zwierzaka. Poppy zadziwiająco zrozumiała aluzję i już po chwili znajdowała się w rękach młodzieńca, wspinając się po jego ciele do momentu, gdy nie znalazła się w zgięciu jego szyi, gdzie najwyraźniej było najwygodniej. A Luke'a naprawdę bolała pozycja, w której się teraz znajdował.
Chłopak delikatnie opadł na ziemię i po prostu leżał, wraz z mruczącym stworzeniem przy sobie.Można byłoby powiedzieć, że powoli zasypiał i przez to stracił rachubę czasu, więc kiedy usłyszał kroki był pewien, że to Ashton wraz z jedzeniem, które obiecał. Ale najwyraźniej mylił się. Usłyszał, jak osoba po drugiej stronie przeszła z obojętnością obok pokoju, w którym się znajdował i podreptała dalej. Blondyn otworzył szerzej oczy, myśląc, że zapewne ktoś się włamał.
Ale najwyraźniej nie miał racji.
Po chwili usłyszał, jak nieznajomy zaczyna rozmowę, jak podejrzewał - telefoniczną.- Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie się podziałeś? Twój dom był otwarty, ale ciebie nie ma. Ugh, to okropnie nieodpowiedzialne. - chłopiec usłyszał męski głos, więc podniósł się na nogi, by podejść do drzwi i móc podsłuchać jego słowa. - Co? Dlaczego mam niby wyjść? Byłem tu już tysiące razy i do tej pory nie marudziłeś. - prychnął obcy, ze zdenerwowania przeczesując włosy palcami - Dlaczego drzwi od pokoju sam wiesz kogo są zamknięte? Nagle ci się zachciało dbać o tę świętość? - chłopiec czuł, że mężczyzna stoi tuż przed drzwiami pomieszczenia, w którym się znajdował. - Kurwa, aż siedem zamków? Przechowujesz tam zwłoki, czy coś? - Luke zauważył, że osoba po drugiej stronie porusza klamką, więc zmarszył brwi, odsuwając się nieco od wejścia. - Hmm? Czy-
- Michael! Dupku! - po całym mieszkaniu rozległ się krzyk Ashtona, którego głos już nietrudno było rozpoznać dla młodzieńca. - Nie dotykaj niczego.
- Dlaczego? - uśmiechnął się złośliwie, patrząc na twarz kolegi, spoconą od wbiegania po schodach. Specjalnie chwycił w dłoń pierwszą lepszą rzecz, jaką znalazł pod ręką, by oglądać rosnące zdenerwowanie Fletchera. A tą rzeczą okazało się być nic innego jak puchar wygrany przez lokowatego w zawodach sportowych. - Tak właściwie, to skąd to masz? Jesteś chujowy w bieganiu.
- Ugh, zostaw to! - pisnął, chwytając przyjaciela za nadgarstek, by odebrać mu swoją własność. - Co ty tu w ogóle robisz?
- No nie wiem, liczyłem na to, że jako mój najlepszy kolega pozwolisz mi obejrzeć u siebie mecz... Wiesz, masz taki duży telewizor i... - przerwał, gdy usłyszał hałas w jednym z pokoi, spowodowany oczywiście upadkiem młodego blondyna na podłogę, ale tego Clifford nie wiedział. Ashton zacisnął dłonie w pięści, starając się rozluźnić, co jednak nie wychodziło mu najlepiej. - Co tam jest?
- Zamknąłem tam Poppy, bo rozrabiała. Później się nią zajmę. - tak właściwie wcale nie skłamał. Powiedział tylko połowę prawdy. Wyjął z kieszeni swoich spodni malutki pilot z paroma przyciskami. Podstawił go pod nos czerwonowłosemu, dając mu do zrozumienia, że może skorzystać z jego telewizora.
- Jesteś najlepszy! - jak zaczarowany wyrwał Irwinowi przed
YOU ARE READING
Nathan [Muke]
FanfictionTo stało się, gdy miałem zaledwie 12 lat i świat przedstawiany jako "ten zły" był dla mnie obcy. No właśnie - był.