5. Tu ma szanse na nowe życie

480 38 6
                                    

​Smok Yorqin Osmon

Z rozkazu nadanego mi przez Alfę leciałam na wyspę Khurk, była ona bardzo daleko i przeciętny smok bez postoi leciałby do tego miejsca nawet dwa dni, ale nie ja. Mój gatunek należy do najszybszych smoków świata, więc nie zdziwiłam się, gdy po siedmiu godzinach ciągłego lotu dostrzegłam zarysy wyspy.Przemierzałam niebieskie przestworza, piękne łąki, lasy, wielkie oceany, podczas moich wypraw myślałam, że widziałam już wszystko, że nic mnie nie zaskoczy. Lecz widok upragnionej wyspy i to, że wypełniłam nadana mi misję był jak najbardziej satysfakcjonujący. Wyspa Khurk jest piękną, zieloną wyspą, kształtem widzianym z lotu przypominała koło z licznymi mniejszymi wyspami przy niej. Posiada nieliczne, dość wysokie góry znajdujące się na południowej stronie wyspy. W jej wewnętrznej części znajduje się piękne niebieskie jezioro, po bokach da się zobaczyć wiele strumieni wypływających z gór.Wioska została zbudowana na środku wyspy, a otaczają ją ze wszystkich stron gęste lasy. W wiosce są liczne drewniane zabudowania, postawione przez wikingów, lecz cała osada jest średniej wielości, znajduje się w niej kilkadziesiąt drewnianych domków.Znajduje się na niej wiele ciekawych miejsc, zauważyłam skaliste łuki, kotliny, plaże i wodospady. Myślę, że wyspa została założona, ze względu na dogodne warunki klimatyczne i żywieniowe, ponieważ zauważyłam liczne zagrody wypełnione owcami, jakami i dzikami. Najprawdopodobniej wciąż krążyłaby nad wysepką , gdyby nie to, że ludzkie dziecko zaczynało się poruszać, szybko otrząsnęłam się z transu spowodowanego pięknym widokiem i zniżyłam lot. Wlatywałam właśnie do jednego z lasów położonych najbliżej wioski, gdy usłyszałam rozmowę dwóch wikingów, najprawdopodobniej kobiety z mężczyzną.

- Oh.. Gerard, nie słyszałeś szamanki..? Ono nie żyję, nie miało nawet szansy zobaczyć ten świat..! TO MOJA WINA!- krzyczała dławiąc się łzami, strasznie płakała, a ja schowałam się w pobliskich krzakach modląc się by dziecko się nie zbudziło.

- Ana, proszę cię nie płacz wszystko się ułoży ja wiem, że jest ci ciężko, ja także nie mogę się pogodzić, że nasze nienarodzone dziecko zmarło i..- z każdym wypowiedzianym słowem jego ton był coraz cichszy, gdy miał coś jeszcze dopowiedzieć przerwała mu jego jak sądzę żona.

- To dziewiąty miesiąc.. Dziewiąty! To wszystko przeze mnie byłam zbyt słaba nie dałam rady, nie nadaję się na matkę- kobieta była zrozpaczona, przytuliła się do wikinga i rozpłakała się już na dobre. Było mi ich strasznie żal, pomyśleć, że pewnie tak samo zaaragowali rodzice tego malca, gdy dowiedzieli się od tych wikingów, że ,,nie żyje", pewnie przeze mnie są teraz nieszczęśliwi, bo udało mi się go odnieść do wioski. Moje przemyślenia połączone także z wyrzutami sumienia przerwał głośny krzyk pochodzący ze strony kobiety.

-Dlaczego!? Dlaczego akurat ja?!- krzyczała znajdując się wciąż w objęciach mężczyzny.Spojrzałam prędko na budzące się ludzkie dziecko, moja decyzja była szybka chwyciłam go za kocyk i szybkim krokiem przedostałam się do małżeństwa. Stałam tyłem do mężczyzny, więc były małe szanse na to, że mnie zobaczą, położyłam zbudzone dziecko na trawie i podniosłam głowę, by ostatni raz spojrzeć w jego wielkie zielone oczęta, a wtedy wydarzyło się coś, co mogło zepsuć cały mój plan bycia ,niewidzialną". Dziecko postanowiło się pożegnać, a zaciekawieni na dźwięk ,,UUOOA" wikingowie z szybkością światła odwrócili w naszą stronę. Prędko puściłam malca, a sama wskoczyłam w pobliskie krzaki. Na szczęście nie zauważyli mnie..

-Witaj mały- rzekła klękając i biorąc dziecko w ramiona. - Ja nie rozumiem skąd wzięło się to dziecko?- zwróciła się do męża na co on sam otworzył usta, z których nie wydobył się żaden dźwięk. Ono nas potrzebuje...? Dziękuje Ci Thorze.
- Dziękuje - powtórzyła kobieta, a ja tylko kiwnęłam głową zza krzaka i wzbiłam się w powietrze. Ostatni raz rzucając okiem na nową rodzinę.

Ja powierzoną mi misję wypełniłam, a twoje przeznaczenie znajdzie właściwą drogę.,,Każdy ma w życiu swoje powołanie, właściwą misję. Dlatego nikogo nie można zastąpić ani też powtórzyć niczyjego życia!"

Narrator

Dwójka wikingów razem z ich nowych dzieckiem rozmawiał w lesie.

- Powinniśmy to oznajmić ludowi.- powiedział mężczyzna.

Tak wiele lat starali się o dziecko, które nigdy nie nadchodziło, kobieta wiedziała, że nie może stracić i tego.

-To dziecko zesłane przez bogów! Od samego Thora dla nas, rozumiesz?! To wielki zaszczyt i odpowiedzialność!

- Ale co z szamanką jak jej to wytłumaczymy- rzekł z nutą niepewności- Ona powiedziała, że dziecko nie żyję.. Myślisz, że nam uwierzy jak powiemy jej, że przeżyło i urodziłaś je sama?- zapytał.

- Oby.. Musi! Wytłumaczymy jej, że krótko po jej wyjściu, gdy byliśmy w lesie odeszły mi wody, a... A to jest nasz synek!- ciągnęła kobieta, przytulając mocniej dziecko. - Ono dało mi nadzieję, że będziemy rodziną jestem mu tak.. TAK BARDZO WDZIĘCZNA!- rzekła.- Wychowamy je jak własne! Myślę, że nasz nienarodzony maluch chciałby abyśmy byli szczęśliwi, a to.. to dziecko nam je zapewni. Mój mały skarb!- powiedziała łagodnie przytulając się do dziecka.

Wiking tylko objął żonę i razem z dzieckiem skierowali się do wioski, by następnie udać się do zdziwionej, lecz szczęśliwej przeżycia dziecka szamanki. Lud Khurk przywitał to jakże długo wyczekiwane dziecko z ulgą, szczęściem oraz dumą, ponieważ choć było jeszcze bardzo malutkie biła od niego wielka siła i inteligencja.
Tak jakby wstąpiła w niego niewyobrażalna energia.

Twoje przeznaczenie było w gwiazdach zapisane Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz