Lilith

128 12 0
                                    

Minęło już trochę czasu, odkąd tu jestem. Nie wiem dokładnie ile. Często ten chłopak mnie obserwuję, zawsze na świetlicy. Ale jeszcze nigdy nie podszedł do mnie. Rozmawiam tylko z Derek'iem jak przyjedzie, z Alice codziennie rozmawiamy, no i oczywiście z Aleck'iem. Nikt inny nie chcę ze mną rozmawiać, heh i dobrze. Chyba się mnie boją, próbowali rozmawiać.

Obudziłam się, ale coś było nie tak... Rozejrzałam się po pokoju. Na drugim łóżku leżały czyjeś rzeczy.

Czyli jednak koniec z samotnością w pokoju.

Ubrałam się i poszłam na śniadanie, po drodze wstąpiłam żeby ogarnąć leki. Dwie tabletki dziennie, da się wytrzymać. Są trochę dziwne ale trudno. Na stołówce zobaczyłam przysiadłam do stolika, który zajmowałam od jakiegoś czasu. Jak zwykle szukałam jego, tym razem nie siedział sam, przy nim młoda dziewczynka.

Jego siostra? Czy po prostu się tu poznali. Wyglądali jak rodzeństwo. Ale co ja wiem, nie znam ich.

Była ładna, więc dziś prowadzili zajęcia na dworze. Ja jak zwykle poszłam na swoje miejsce w świetlicy. Wzięłam swój zestaw od Alice usiadłam sobie i wzięłam się do rysowania jak co dzień. Czasem ktoś przychodził i przyglądał się jak rysuję, czasem mnie to wkurzało. Byłam bardzo zajęta i nie lubiłam jak ktoś mi przeszkadzał. Jak zwykle też rozmawiałam z Aleck'iem. Nagle przestał mi odpowiadać, spojrzałam na niego. Patrzył przed siebie, a raczej na tą dziewczynkę. 

R: Coś chcesz?

L: Jestem Lilith, mogę popatrzeć?

R: Emm no dobrze, siadaj.

L: Jak się nazywasz?

R: Rosie.

L: A ty?

Spojrzała na Alec'a, popatrzyliśmy na nią zdziwieni.

''Jestem Alec''

R: Ty go widzisz?

L: Tak

R: Jak? 

L: A jak myślisz co tu robi mała dziewczynka? Jestem chora.

Uśmiechnęła się słodko.

R: Lubię cię mała.

L: Będę z tobą w pokoju wiesz?

R: Aaaa czyli to twoje rzeczy.

L: Tak moje, lubisz pluszaki?

Przysunęłam się bliżej do niej i wyszeptałam.

R: Tak ale cichutko, nie chcę żeby ktoś się dowiedział dobrze?

L: Tak! Nasza tajemnica!

R: Tak mała, a ile masz lat?

L: Mam tylko 10, a czemu nikt z tobą nie rozmawia?

R: Boją się mnie, pasuje mi to. Ty się nie boisz?

L: Nie, nie ma czego.

R: Lilith? Kim jest ten chłopak, z którym rozmawiałaś?

L: To mój brat, cieszył się, że wróciłam tutaj. Wcześniej przenieśli mnie do innego domu, ale tam było gorzej.

R: Rozumiem.

L: Ładnie rysujesz, dziękuję Lil.

Rozmawiałyśmy długo, Alec przyglądał się całej rozmowie. Nagle do sali wszedł tamten chłopak.

F: Lilith! Gdzie ty byłaś! 

L: Siedziałam sobie z Rosie.

Popatrzył na mnie zdziwiony.

F: Lilith idziemy.

L: Aale czemu, nic się nie stało.

R: Wyluzuj małej nic nie jest. Siadaj do nas jak chcesz.

F: Nie... Idę.

Spojrzał jeszcze na Aleck'a i poszedł.

R: Co z nim jest?

L: On... Nie mogę powiedzieć...

R: No dobrze Lil, nie zmuszam cię do niczego. Dobra ja się zbieram muszę iść po leki.

L: Pomogę ci.

Wzięłyśmy wszystkie rzeczy i zaniosłyśmy do Alice.

R: Lilith biegnij do pokoju zaraz przyjdę.

L: Dobrze.

R: O co mu chodzi...

''Nie wiem, też mnie to zastanawia, idzie tu''

Spojrzałam w tą stronę, po chwili pchnął mnie na ścianę i przycisnął do niej.

R: Co ty robisz?!

F: Masz ją zostawić w spokoju, rozumiesz?

R: Ale o co ci chodzi ja nic jej nie zrobiłam i nie zrobię, bo po co miałabym.

F: Nie wiem po co ale jesteś chora, ja nie chcę żeby jej się pogorszyło przez kogoś kto nie chce wyzdrowieć. Spowodujesz tylko, że jej się pogorszy!

R: Co ty pieprzysz?! Ja nie chcę wyzdrowieć?

F: Tutaj prawie nikt nie chce. Dlatego tu akurat trafili do tego zakładu.

R: Co? Nie rozumiem, czym się różni ten zakład od innych?

Puścił mnie. Alec tylko się przyglądał jak zwykle, nic nie mógł zrobić.

F: Nie wiesz?

R: Nie!

Usłyszeliśmy krzyk Lilith od razu pobiegłam do pokoju. Od razu jak tam wbiegłam zobaczyłam jak Ann wciska Lilith do ust tabletki. Rzuciłam się na nią i przewróciłam a Lilith pobiegła do brata, który właśnie wbiegł  do pokoju.

A: Co ty robisz!? Złaź ze mnie!

R: Nie! Co ty jej robisz! Tak nie można!

A: Nie chciała wziąć leków.

Zepchnęła mnie walnęła w twarz i użyła paralizatora. Zaczęłam się trząść na podłodze. Przybiegł facet z ochrony z kaftanem bezpieczeństwa, w który mnie ubrali, próbowałam się szarpać ale nie udało mi się wyrwać.

R: Co wy robicie! To ją trzeba w to zakuć! Ona jest chora!

Wszyscy oprócz Lilith wyszli z pokoju a my zostałyśmy zamknięte. Lilith cicho płakała na łóżku.

R: Mała spokój, nie płacz, proszę.

Powoli udało mi się wstać i podejść do niej.

R: Nie płacz, przy mnie i twoim bracie nic ci nie będzie, zawsze cię obronimy. 

Odwróciła się i mnie przytuliła.

L: Aale przeze mnie związali cię w tym.

R: To nic, na prawdę. Nie jest tak źle da się wytrzymać.

L: I tak to moja wina...

R: Mała uśmiechnij się, to mój wybór, ja się na nią rzuciłam.

L: Krwawisz!

R: Co?

L: Krew ci leci z usta.

Pobiegła szybko do łazienki wzięła z małej apteczki gazik. Przykładała mi go do rozciętego usta.

R: Nic mi nie jest.

L: Chodź położysz się.

Pomogła mi dojść do łóżka przytuliła się i zasnęła.

Co ona jej dała? Mała była pełna energii a teraz... Nie wiem...






The Little PsychoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz