3

144 19 18
                                    

- Laska wstajesz!!- Miley zrzuciła mnie z łóżka.

- Co nagła pobudka??- łapię się za kołdrę, próbując wstać.

- Musisz to zobaczyć!- Miley zaciągnęła mnie do Salonu.

- Noi?- Spojrzałam na Miley, siadającą na kanapie.

- Teraz zobacz. Spójrz w telewizor.- Miley złapała mnie za brodę, w kierunku telewizora, po czym go włączyła.

- Lecą wiadomości, i co z tym?- wciąż nie spuszczając zwroku, czekałam na jej odpowiedź.

- Już leci, słuchaj.- Miley.

Jestem Ania Bałon,
Nad budynkiem sklepu,
leży ofiara, bardzo zmasakrowana,
Nad nim jest godzina 22:00.
I...

Nagle z cienia wyszła Macka, wbijając w jej brzuch, po czym wyrzucając ją za budynek. Widząc jak kamerzysta uciekał.

- To niemożliwe.- podbiegłam do telewizora, spoglądając na zegar.

- Coś się stało?- Miley chciała do mnie podejść, ale ją ominęlam biegnąc do pokoju.

- Nic ci nie jest!!??- Miley podeszła do schodów.

- Nie, ale nie mam czasu. Mam dużo do roboty. Kocham cię.- zbiegłam ze schodów, całując ją, po czym do wyjścia.

- Eee....

#Time up# 21:40....

- Hej kochana.- prędko poszłam do lodówki.

- Gdzie ty byłaś?... Czy ty byłaś u fryzjera!?- Miley spojrzała na mnie.

- Tak, byłam.- wyjęłam niedokończone naleśniki, siadając do stołu

- Zamartwiałam się gdzie ty jesteś, a ty be zemnie idziesz do fryzjera!?- Usiadła koło mnie.

- Ja naprawdę się śpieszę.- wcinałam już naleśnik.

- Dlaczego się tak ubrałaś, jakbyś szła na randkę?- Miley.

- Eee... No tak, zgadłaś.- na niby się uśmięchnęłam, powoli obracając głowę w stronę zegara.

- O nie!!- wybiegłam z domu, zabierając klucze do auta.

#Time up# 22:05...

- Gdzie do cholery dąb!!- biegłam, rozglądając się.

2 min...

- Chyba nie zdążyłam...- spojrzałam do okoła siebie. Nagle coś mnie rzuciło w drzewo, uderzając się o głowę.

- Ałł!- dotknęłam ręką, z tyłu głowy widząc na ręku krew.

- Co ty odemnie chcesz!?- Nagle zobaczyłam, dużego mężczyznę z mackami

- Dlaczego się spóźniłaś!?

- To ty byłeś w telewizji!!- powoli zaczęłam wstawać.

- Odpowiedz! Inaczej skączysz jak oni!- swoimi mackami podniósł mnie do góry.

- Przepraszam, słyszysz... Przepraszam!- leciały mi łzy.

Po chwili mnie puścił, po czym leżąc, łapałam oddech.

- Nikt za tobą nie szedł?- stał nadal na demną.

- N-nie...- spojrzałam w górę, na niego.

- Wybacz, tak mam...- podał w moim kierunku rękę.

- Jesteś... Nieno--rmalny.- zaczynałam kaszleć krwią.

- Co ty nie powiesz.- nagle wziął mnie, po czym byłam w innym miejscu. Położył mnie na łóżko, idąc w stronę drzwi.

- Gdzie idziesz, Ałł.- zaczęła mnie boleć rana z tyłu głowy.

- Żeby zszyć ci ranę, nie ruszaj się.- po czym znikł za drzwiami.

- Nie jestem dzieckiem.- Usiadłam na brzegu łóżka, po chwili wstałam oglądając te pomieszczenie.

- Apsik! Apsik! No nie...- spojrzałam na tapczan, widząc krople krwi.

- Chyba coś ci mówiłem.- rzeczy położył na łóżko, po czym po mnie.

- Czy ty zabiłeś tą panią w telewizji?- próbowałam na niego patrzeć.

- Tak...- położyłam się brzuchem, a on zaczął szyć.

- Jak masz na imię?- powoli obruciłam głowę w jego stronę.

- Offerman... Ten najprzystojniejszy.- równocześnie się uśmiechnęlismy.

- Mieszkasz sam?

- Nie.

- Ałł!!! To boli!

- Chyba muszę ci to odkazić.- po czym mnie położył na łóżko.

- Zabijesz mnie?- leżałam nieruchomo.

- Haha!!- podszedł do szuflady, kładąc rzeczy, śmiejąc się.

- Co cię tak śmieszy!?- zdenerwowałam się.

- Nic... Ty....- Zamknął mi buzię poduszką.

- Co ty tam robisz?- nieznany głos.

- Nic, tylko czytam książkę.

- Ty książkę?- głos odszedł.

- Żyjesz?- zdjął ze mnie poduszkę.

- Tak! Jesteś jakiś niedorozwój!?- Spojrzałam na niego.

- Nikt nie może się dowiedzieć, że tu jesteś. Zrozumiano?- zbliżył się.

- Tak.... Mam pytanie. Czy ty jesteś mordercą?

- Tak.- usiadł koło mnie.

- To znaczy, że jestem...- połknęłam ślinę.- w domu morderców?

- Tak. W tym domu jesteśmy rodziną.- położył się.

- Ile was jest?- spojrzałam, siadając po turecku.

- Nie dużo. Będziesz jeszcze zadawać mi pytania?

- Nwm. To co robimy?

- Masz na myśli co ja?- spojrzał się na mnie... Chyba.

- Emm... Czy ty chcesz się ze mną bzyknąć?- Zdziwiona się zrobiłam.

- No tak.- położyłam się, a on na mnie.

- Sama nwm.- oplotłam go rękoma po jego szyi.

- Mam ochotę na ciebie.- zaczął mnie po szyi całować.

- Dobra...- teraz ja na nim siedziałam zdejmując mu bluze, po czym całując go, a on rozpinał mi bluzkę.

- Awwww!!- Offermam Łapię mnie za biodra.

- Offerman! Ktoś idzie!

""""

Noi jak wam się podoba?
Mam dalej pisać?
Jeśli są błędy to pisać!
679  słów!!!

Creepypasta: Jestem TwojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz