Pierwsze co powiedziałam po obudzeniu: "Co do cholery...?"
Jestem przekonana, że ten las wygląda inaczej, niż wczoraj. Domek jest ten sam. To na pewno, ale ten las był zupełnie inny. Dziwne.
No ale, nawet jeśli w magiczny sposób teleportowałam się, trzeba było teraz znaleźć jakieś miasteczko, byle najdalej od autostrady.
Po dwóch godzinach kręcenia się po pustym polu w końcu znalazłam jakieś ślady życia.
Mała wieś.
Cóż, nie znajdę tu pracy, ani nic, ale może przynajmniej ktoś powie, gdzie jest jakieś miasto?
Zapukałam do pierwszych lepszych drzwi.
- Dobry, wie pan może gdzie jest...?
- Nie! Nie wiem i nie powiem! A teraz won z mojego domu dziecko!
- A nie mógłby pan...?
- WYNOCHA!
- Dobra, dobra. - staruszek zamknął mi drzwi przed nosem - Ale niemiły...
Zapukałam do następnych drzwi, tym razem otworzyła starsza pani. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się miło.
- Dzień dobry. Czy wie pani może, którędy dojdę do najbliższego miasta?
- Co ci się stało? Czemu jesteś cała w szwach?
- Wypadek..
- Co mówiłaś skarbeńku? Przepraszam, ale mój słuch już nie jest taki jak kiedyś. Zawołam mojego syna, może on pomoże.
Uśmiechnęłam się do niej prosząco.
- Tomek! Chodź na chwilę!
- Tak, mamo? - w drzwiach stanął na oko 30-letni facet - O co chodzi?
- Przepraszam za kłopot, ale trochę się zgubiłam i szukam drogi do miasta. - Nie lubię być tak przesadnie miła, ale cóż... -
- Zgubiłaś się? Do miasta stąd sześćdziesiąt kilometrów. Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - zapytał troskliwie - Czemu jesteś taka pocięta?
- Naprawdę, nic mi nie jest. Tylko proszę mi powiedzieć, gdzie jest miasto.
- W tamtą stronę - pokazał ręką nadal patrząc się na mnie z niedowierzaniem w oczach. - Chociaż... mógłbym cię zawieźć, wiesz? I tak planowałem jechać po parę spraw.
- Naprawdę?
- Tak.
- W takim razie poczekaj chwilkę... - wszedł do domu -
Przyznaję, podjęłam tę decyzję nie bez powodu. Wiem, nie można ufać obcym i tak dalej. Wiem to. Ale po pierwsze, nie mam innego wyjścia, a po drugie, mam 16 lat. Umiem prowadzić. Jeśli zawiezie mnie nie tam, gdzie trzeba, to skalpel w ruch i dojadę sama.
--Time Skip--
(w aucie)
- To gdzie cię podwieźć?
- Centrum.
- Dobrze, to będzie... Godzina dwadzieścia.
- Przeżyję.
Ruszyliśmy.
- Chcesz jabłko? Dopiero zerwane.
- Poproszę.
Wiem, nie mogę mu ufać, ale jestem mega głodna. Chyba się nie zatruję...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Podczas jazdy bardzo dużo myślałam o tym, co zrobiłam.
Zabiłam dwie osoby. Zabiłam kogoś. Ale nie miałam z tego powodu wyrzutów sumienia.
Tak naprawdę nie czułam nic. Smutku, żalu, czy szaleństwa. W końcu zrobiłam to w samoobronie. Ale nie lubię tego robić. Nie lubię zabijać. Ale trudno. Było minęło.
Kiedy już dojechaliśmy do miasta i pożegnałam się z tym facetem trzeba było znaleźć coś do jedzenia.
Znalazłam jakiś bar i za część pieniędzy, jakie dostałam od pielęgniarki na 'drobne wydatki' zjadłam obiad.
Już wiem jak to jest nie mieć domu. Uśmiechnęłam się. Coś się na pewno znajdzie.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.