Rozdział 21

8.8K 715 157
                                    

Drugi rozdział w przeciągu prawie tygodnia. Niespodziewane...

Na dole krótkie pytanie do Was! 

_______________________________________________________________________

Niepocieszona wpatrywałam się w ulicę widoczną z okna w kuchni. Nie tak wyobrażałam sobie pierwszy dzień nowego życia. Spodziewałam się większej współpracy ze strony wszechświata.

– Ale pogodę sobie zamówiłaś – skomentował Blake. Stał obok mnie, opierając się plecami o blat. – Podobno w całym kraju jest to samo.

Przygryzłam wnętrze policzka, żeby ukryć swoje rozgoryczenie. Na zewnątrz panował istny chaos. Ciężkie krople deszczu uderzały z głośnym łoskotem o dach, przypominając mi, że los grał mi na nosie na każdym kroku, kiedy coś zaczynało być po mojej myśli.

– Możemy pojechać samochodem z krytym dachem, to nie problem. – Odezwał się znowu zmienny. Miał skrzyżowane ręce na klatce i patrzył na mnie wyczekująco. – Tylko trudno będzie ocenić, czy ludzie cię kojarzą, jeżeli nawet nie wyjdą z domów.

Objęłam się ciaśniej ramionami, nie odrywając oczu od okna, za którym szalała niepogoda. Moje myśli, choć skoncentrowane w dużej mierze na wyjeździe, uciekały mimochodem do wieczora przy ognisku, które było pełne napięć i niespodziewanych sytuacji.

– Dobra, a teraz szybkie zdjęcia. Aspen i Blake pierwsi! – wypiszczała Riley, wyciągając z torby niewielki aparat. Był o wiele bardziej nowoczesny niż te, które widywałam w Crossfare u fotografów. – No, Aspen, podejdź trochę bliżej, nie wstydź się.

Z wymalowaną na twarzy wątpliwością zrobiłam krok w stronę Blake'a, który z niewzruszoną miną czekał, aż rudowłosa zrobi zdjęcie.

– Ale jesteście sztywni! – Zmienna pokręciła głową niezadowolona z naszych działań. – Blake!

– No co? – zapytał lekko już zniecierpliwiony. – Mamy zacząć się tu rozmnażać? – warknął.

– Och, po prostu się przyłóżcie! – Podparła się dłonią o biodro. – To nie jest takie trudne, skoro żyć bez siebie nie możecie. Skąd ten wstyd? – Posłała nam wymowne spojrzenie.

Jak do licha miałam być lepszym kłamcą przy nich wszystkich, skoro każdy ruch ze strony ciemnowłosego przyspieszał mój puls? Bliskość, nawet udawana, nie przychodziła mi z łatwością, nie po tym, co stało się w obozie.

Blake przewrócił ostentacyjnie oczami, ale zwrócił się twarzą do mnie. Wypuściłam cicho powietrze z ust. Nie mogłam się złamać, bo na szali była Sally, a chłopak dopiero co zgodził się, by została.

Uniosłam delikatnie głowę i natrafiłam na jego ciemne tęczówki wpatrzone centralnie we mnie. Odetchnęłam niespokojnie, ale ledwie zauważalnie skinęłam głową na znak, że cokolwiek ma się wydarzyć, jestem gotowa i nie zepsuję mu planu.

Blake niespiesznie podniósł rękę ku mojej twarzy. Schował zbłąkany kosmyk włosów za ucho, delikatnie muskając przy tym opuszkiem palca moją skórę, po czym sięgnął nieco dalej. Włożył dłoń w moje włosy, a drugą rękę ułożył na moim plecach.

Przełknęłam nerwowo ślinę, ale nawet nie mrugnęłam. Wodziłam wzrokiem od jednej tęczówki do drugiej. Miałam wrażenie, że grunt osuwa mi się spod nóg z powodu kolan jak z waty. Byłam pewna, że Blake będzie chciał pójść krok dalej, żeby uwiarygodnić swoje kłamstwo, ale zachował stosowną odległość do końca.

– Robisz to zdjęcie? – zapytał, kiedy chwila przedłużała się nieubłagalnie. Riley nie odpowiedziała od razu, więc przerwał ze mną kontakt wzrokowy i obrzucił ją hardym spojrzeniem.

Dirty BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz