Po tylu staraniach wreszcie jadę na tą wymianę do Walii...
Obudziły mnie krzyki, które najprawdopodobniej dochodziły z dołu. Postanowiłam zejsć na dół. Wzięłam swój ukochany scyzoryk, który całe lata leżał na biurku, otworzyłam drzwi i zeszłam na dół po schodach. Zobaczyłam Melanie leżącą na podłodze. Drzwi były otwarte, więc "przestępca" uciekł. Podeszłam do matki, żeby sprawdzić czy oddycha... Nie, to nie może być prawda... Moja psychika niszczy się w sytuacjach, kiedy ktos bliski może odejsć. Zadzwoniłam na 112 i po chwili przyjechała karetka, bo mieszkamy kilometr od szpitala. Moja psychika w tym momencie jest już naprawdę rozwalona, ale dlatego, że nie jestem pełnoletnia muszę jechać z nimi... ... ... ... ... ... ... ... ... Już dojechalismy. Wysiadłam z karetki i poszłam za lekarzami. Musiałam wypełnić jakąs kartę za moją matkę i poszłam do toalety. Ogarnęłam się w jakies 10 minut, bo mój żołądek nie wytrzymał i musiałam... wiecie... zwrócić to co dzisiaj zjadłam... Raczej z wczoraj, bo dzis nic nie jadłam. Wyszłam z toalety i idę własnie na salę, na której leży Melanie. Tak naprawdę to jestem adoptowana, ale dobrze mi z tym, bo moja "aktualna mama" jest bardzo miła i opiekuńcza. Mel opowiadała mi, że ona jest z Walii, a moja "prawdziwa" mama mieszkała w Polsce, ale nie nadała mi imienia po tym jak się urodziłam, więc Melanie uznała, że będę miała Angielskie imię przerzucone na Polski język (wtf?! co ja napisałam xd ~Autorka) i tak własnie powstała aspołeczna dziewczynka z zaburzeniami psychicznymi o imieniu Madisyn, a raczej Madison... Taak ja to nie mam po co żyć... Jestem gównem bez uczuć... Ale dobra wracając do rzeczywistosci. Idę do Mel. Weszłam na salę bez żadnych zaczepek... Po mnie to widać chyba, że jakas dziwna jestem... Podeszłam do obiektu (yhy? ~Autorka).-Mel-Melanie... Co się stało... No wiesz... Tam w domu?- Zapytałam
-Powiem Ci w domu... Dobrze?
-Yhym-odpowiedziałam na jej pytanie
W tej chwili zadzwonił do mnie telefon. Mr. Galopujący koń czyli mój dyrektor...
-Dzień dobry.- zaczęłam
-Dzień dobry, panno nieobecna. Czy mogłabys usprawiedliwić mi swoją nieobecnosć w szkole?-Moja mama jest w szpitalu i muszę być z nią, bo mi kazali.- powiedziałam oschle
-No dobrze, ale to ważne. Czy byłabys w stanie przyjsc teraz do szkoły jesli stan twojej mamy nie jest poważny?
-No jasne... Już idę.- powiedziałam, a dyrektor się rozłączył.
-MAMOOOO! Idę do szkoły zaraz wrócę, albo i nie!
-Dobrze.
I poszłam... Idę już przez jakies 5 minut i nadal nie widzę budynku szkoły. Idę następne 5 minut i wreszcie ją widzę. Znienawidzona szkoła, której uczniowie są egoistami... wszyscy... Weszłam do budynku i skierowałam się w stronę gabinetu dyrektora. Widziałam, że idąc przez korytarz wszyscy wytykali mnie palcami... Po prostu chuje bez uczuć i tyle. Gdy dotarłam do wczesniej wspomnianego pomieszczenia zapukałam, a w odpowiedzi dostałam krótkie "wejdź". Zrobiłam co mi kazano i usiadłam naprzeciwko mężczyzny.
-Dzień dobry, o co chodzi?
-Jako iż jestes najlepszą uczennicą w szkole, a w Walii konkretnie w Port Talbot pewna dziewczyna chciała zamienić się na szkoły na 2 miesiące, więc pomyslałem, że będziesz chętna na taką wymianę?
-Jasne! To znaczy chciałabym jechać.
-Jutro lecisz, więc się pakuj.- powiedział i usmiechnął się ciepło.
-Dobrze.-powiedziałam- Do widzenia.- po tych słowach wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę drzwi wyjsciowych. Pobiegłam do szpitala i mówię mamie, że idę do domu się spakowac i opowiadam jej co powiedział mi dyrek. Zadzwoniła po sąsiadkę, żeby mnie przypilnowała. Poszłam do domu pod, którym stała już pani Carrot (piękne nazwisko xd~ Autorka) Gdy mnie zobaczyła miała ochotę mnie usciskać, ale ja tylko podałam jej dłoń. Weszłysmy do srodka i pani sąsiadka włączyła sobie telewizję. Będzie płacić za prąd... Poszłam na górę do mojego pokoju i wyjęłam walizkę z szafy. Z tej samej szafy wyjęłam jeszcze 30 bluzek (xd ~Autorka) m.in 10 croop top'ów, 10 bluzek z długimi rękawami i 10 normalnych T-shirt'ów. Następnie wyjęłam z niej 29 par spodni (xd ponownie ~Autorka) m.in 7 par dresów, 15 par długich jeansów i 7 par krótkich spodni jeansowych. Oczywiscie wszystkie jeansy są czarne, a dresy szare, czarne. Na szafie leżała czapka wpierdolka, moja ulubiona czapka wpierdolka i uznałam, że się wysilę i po nią sięgnę. Z szafy wyjęłam jeszcze 2 pary butów. Tak moje buty trzymam u siebie w pokoju. Żeby się nie pomylić, ok? Spakowałam jeszcze do walizki odpowiednią ilosć bielizny... Prywatne sprawy, ok? I skarpeeetyy. Było ich dużo. Walizkę mam naprawdę dużą jak tyle rzeczy mi się w nią zmiesciło. Ale też jestem mistrzem składania ubrań do walizki, więc pół na pół. Była już 19... Jak mi to długo zajęło. Fajnie byłoby odwiedzić mamke. Wzięłam telefon i przejrzałam powiadomienia. Nic szczególnego. Wyłączyłam go i podreptałam do szpitala... ... ... ... ... ... ... ... Doszłam! Weszłam na salę, ale jej tam nie było, więc postanowiłam zapytać lekarza, który akurat koło mnie przchodził.
-Przepraszam Pani Melanie *********** (nazwisko) to moja mama. Wie pan co z nią?
-Tak, własnie się nią zajmuję... Ona jest w spiączce, bo miała poważne obrażenia wewnętrzne. Prawdopodobnie ktos kilka tygodni temu wrzucił jej do picia larwę tasiemca uzbrojonego, a on zrobił swoje...
-Dobrze to ja pójdę. A i jakby się obudziła to niech pan do mnie zadzwoni, bo jestem na wymianie w Walii...-powiedziałam i podałam mu kartkę z moim numerem. Zawsze noszę jedną na wszelki wypadek.
-Zadzwonię jak cos więcej będzie wiadomo.
-Do widzenia.- powiedziałam i wyszłam ze szpitala. Skierowałam się do domu. .... ... ... ... ... ... Doszłam! (xd? ~Autorka) Na kanapie dalej siedziała pani Carrot... A-ale ona nie żyła... Biorę telefon i dzwonię do szpitala. Nie wiem czy mogą ją jeszcze uratować. Karetka dojechała, a ja musiałam isć na komisariat.
-A, więc wie pani jak to się stało?- zapytał mnie policjant.
-Nie, nie mam pojęcia, ale mam kamery w domu...- odpowiedziałam.
-O... To bardzo ułatwi nam sprawę. Proszę nie wyjeżdżać z kraju do wyjasnienia sprawy.
-A-ale... ale ja jadę na zamianę. Jak pan by chciał mój numer telefonu czy adres gdzie będę przebywać to mogę panu podać, ale aktualnie nie wiem gdzie będę mieszkać.
-Dobrze. Skoro to zamiana to jedź... jaki kraj?
-Walia.
-Dobrze podaj mi swój numer telefonu.
-942*****0.
-Dobrze jak będziemy cos wiedzieć to zadzwonimy.
Mam jakies dziwne Deja vu... Czy tak powiedział też lekarz?... Nie wiem...
-Mogę już isć? Muszę się wyspać.- zapytałam.
-Jasne. Do widzenia. Raczej do usłyszenia.- powiedział i cicho się zasmiał.
-Tak. Do zobaczenia, do usłyszenia i cos...-powiedziałam i wyszłam z sali przesłuchań.
Poszłam do domu. ... ... ... ... ... ... Jej! Doszłam. (xddd ~Autorka) Weszłam do domu i zobaczyłam kręcących się wkoło policjantów.
-Dzień dobry! Jestem w stanie pomóc...
-Dobrze. Jak?-Mam kamery w domu. Tu i tam w salonie.- powiedziałam i wskazałam na kamery.- Może sprawca ich nie zauważył.
-Dobrze gdzie można je odczytać? (czy cos xd? ~Autorka)
-W biurze mojej matki.
-Dobrze zaprowadzisz nas?
-Tak.- odpowiedziałam i zaprowadziłam policjantów do gabinetu Melanie.
Hejejej! Witom w moim pierwszym fanfiku. Og to rozdziały postaram się pisać dłuższe, ten jest na 1090 słów. Mam nadzieję, że się spodoba c: A i na początku jest taki mały spoiler xd W mediach macie scyzoryk Madison xd Bye.
~Donuciiq
CZYTASZ
Wiatr | L.D | Bts
FanfictionMadison jest aspołeczna, ale nie z wyboru. Chciałaby mieć przyjaciół, ale ma problemy z psychiką: kiedy czuje, że może mieć przyjaciela zaczyna płakać, ale próbuje ze wszystkich sił się pozbierać, żeby ten od niej nie odszedł i chcę z nim spędzać cz...