12. Prawie

105 6 1
                                    

Annabelle

- Uspokój się! To tylko ja. - syknął do mnie. - Teraz zabiorę rękę z twoich ust, a ty będziesz siedzieć cicho, dobrze?

Kiwnęłam głową.

Zrobił jak powiedział. Odwróciłam się do niego.

- Liam Devil. Zdecydowanie zbyt dużo czasu spędzasz ostatnio w moim życiu.

Milczał.

- Wpychasz się z butami w moje życie! - krzyknęłam.

- Nie drzyj się.

- Bo co?

- Jesteś w niebezpieczeństwie. Musimy uciekać. Nie tylko ja włamałem się do ciebie do domu.

- O. Czyli przyznajesz, że... Chwila. Jak to nie tylko ty?

- Ktoś chce cię zabić. Musimy uciekać.

- W twoim towarzystwie też grozi mi niebezpieczeństwo.

- Masz rację. Ale mniejsze niż jeśli jesteś beze mnie. Już raz mi zaufałaś. Zaufasz znów?

- Kiedy ja ci niby zaufałam?

- Całkiem niedawno. Pomyśl.

Wytrzeszczyłam oczy.

- Czyli miałam rację. - szepnęłam do siebie. - Mam do ciebie kilka pytań.

- Już to przerabialiśmy. Nie odpowiem ci na nie.

- Jeszcze zobaczymy. 

- Na razie się stąd wydostańmy, dobrze?

Zmierzyłam go wzrokiem.

- Dobra. Powiedzmy, że na razie ci zaufam.

- Stój za mną i często się odwracaj. Wyjdę pierwszy.

Wyciągnął coś z kieszeni. Zachłysnęłam się.

- Skąd masz pistolet? - wyszeptałam.

Zerknął na mnie.

- Czasami się przydaje. Od teraz cicho bądź i rób wszystko co ci mówię. A. - odwrócił się z ręką na klamce. - Jeśli coś zobaczysz, klepnij mnie w ramię. Pod żadnym pozorem nie krzycz.

Otworzył powoli drzwi i wyjrzał na korytarz. Aż obgryzałam paznokcie ze zdenerwowania.

- Droga wolna. - szepnął. - Daj mi rękę.

Spełniłam polecenie. Wyciągnął mnie na korytarz. Stąpał bezszelestnie po drewnianej podłodze. Albo musiał ćwiczyć, albo miał wrodzony talent.

Jakimś tajemniczym sposobem bezpiecznie i bez żadnych przeszkód dotarliśmy do samochodu.

- Wsiadaj.

Z ręką na spuście okrążył auto i sam wsiadł za kierownicę.

- Twoje Lamborghini się jeszcze przydaje. - próbowałam rozluźnić nieco napięcie, kiedy zapinał pasy.

Zerknął na mnie.

- Nawet nie wiesz jak.

Położył mi pistolet na udach.

- Trzymaj i pilnuj. Gdyby coś się działo, czekaj aż ci powiem i daj mi go.

Nie odpowiedziałam.

Wrzucił wsteczny i wyjechał z parkingu pod blokiem. Znowu siedziałam w jego samochodzie i znowu ta cisza ciążyła mi jak kula u nogi.

Za miastem zorientowałam się, że coś jest nie tak.

GraWhere stories live. Discover now