– Ty ją zabiłeś? – zapytał wciąż przerażony Jimin. Nie potrafił poukładać w głowie myśli, które bombardowały jego umysł. Nadal zaciskał prawą dłoń na rączce lodówki. Jego wzrok przemykał z ciała znienawidzonej ciotki na kuzyna i z powrotem.
– Nie pozwoliła mi ugotować dla ciebie obiadu po tym, jak nie dawała ci jeść. Sama tego chciała – powiedział lekko, po czym ruszył z miejsca w stronę swojej matki. Jimin nawet nie drgnął. Jego ciałem zawładnął paraliż. – Nie chce mi się kopać dołu – westchnął Jungkook, ciągnąc matkę za nogi w stronę wyjścia z kuchni, a potem na schody. – Dobrze, że ostatnio byłem oszczędny w użytkowaniu kwasu solnego – powiedział do siebie, czego Jimin już nie usłyszał.
Park przeżył niesamowity wstrząs. Przed chwilą nie stał przed nim ten sam uroczy chłopak, który popełniał celowe błędy, by tylko dostać się do piwnicy i pograć w karty. Sądził, że kiedy Jungkook mówił o śmierci któregoś ze zwierzątek ciotki, które podobno miała, to sobie żartuje. Różne były poczucia humoru, ale najwyraźniej pomylił się i to go przerażało. Czy mógł uciec od tego człowieka? Gdzie by się wtedy podział? W Busan nie miał żadnej rodziny. Bez pieniędzy musiałby przedostać się do stolicy oddalonej o setki kilometrów.
Po upływie chwili otrząsnął się z szoku i zamknął lodówkę skostniałą ręką. Nie miał pojęcia co teraz począć. Z oddali dochodziło do niego ciche szuranie. Domyślił się, że może to być odgłos ciągniętego po podłodze ciała. Wzdrygnął się na myśl o tym. Jeśli chciał uciec, to właśnie miał na to okazję. Stwierdził, że pomyśli co dalej, gdy wydostanie się z tego domu, dlatego też na palcach opuścił kuchnię i skierował się przez hol do wyjścia. Gdy dotarł do drzwi, szczęśliwy nacisnął klamkę i pchnął drewnianą powłokę oddzielającą go od wolności, ale nic się nie wydarzyło. Zdesperowany ponowił czynność, ale drzwi nie ustępowały.
– Co robisz, Jiminie? – zapytał Jungkook stojący u szczytu schodów. – Chyba nie chcesz mnie zostawić.
Jimin odwrócił się do chłopaka i przyległ plecami do drzwi, po czym pokręcił przecząco głową.
– Ja... Mia-miałem wrażenie, że ktoś pukał – zaśmiał się nerwowo. – Heh, widocznie się pomyliłem.
– Yhym – ponownie tego dnia Jungkook westchnął głęboko, by po chwili się uśmiechnąć. – Pokazać ci coś? – Zapytał tak, jakby przed chwilą nie zobaczył swojego kuzyna, który chciał wydostać się z tego domu. Udał, że nic takiego się nie wydarzyło.
– Możesz – skinął żwawo głową na potwierdzenie, a zobaczywszy, że Jungkook przywołuje go do siebie ręką, czym prędzej wszedł na piętro i stanął obok wyższego chłopaka.
– To będzie piękny spektakl, wiesz? – powiedział w drodze do kolejnych schodów prowadzących na strych. – Zwykle pływały w tym zwierzęta. Dziś pierwszy raz zrobi to człowiek.
Na te słowa Jimin poczuł, jak zalewa go zimny pot. Nie miał pojęcia, o czym Jungkook mówił, ale zaczął sądzić, że chyba nie chciał zobaczyć spektaklu, który przygotował dla niego kuzyn. Chcąc nie chcąc, kiedy wspięli się na poddasze, Jimin stanął tak blisko Jungkooka, że prawie się do niego tulił, co naprawdę nie przeszkadzało wyższemu.
Tuż przed nimi ustawiona była metalowa beczka, o którą oparte było ciało kobiety. W tej chwili Jimin poczuł, jak żółć podchodzi mu do gardła. Miał ochotę zwrócić to pyszne kimchi, które zaserwował mu Jungkook, ale mimo tej chęci, powstrzymał się, zaciskając palce na czarnej bluzie kuzyna.
– Muszę na to patrzeć? – zapytał cicho Jimin.
– Patrz, bo to przyniesie ci ulgę... chyba. W końcu to ona więziła cię w piwnicy, gdzie miałeś jedynie koc i wiadro pełniące funkcję toalety. Przez nią straciłeś trzy lata życia towarzyskiego, straciłeś na wadze. Czy patrzenie, jak kończy w kwasie solnym, nie jest odpowiednią nagrodą?
CZYTASZ
psychopath: jjk + pjm |four shot|
Fanfiction„Od śmierci rodziców dla Jimina już nic nie było takie samo." U W A G A: Opowiadanie zawiera brutalną przemoc, kazirodztwo (pomiędzy kuzynami) oraz problemy psychiczne jednego z bohaterów. Czytasz na własną odpowiedzialność. Inspirowane manhwą pt...