pt.4 of 4

2.4K 286 310
                                    

Przed powrotem Jungkooka, Jimin usiadł przy kuchennym stole. Chcąc nie chcąc nocna cisza powodowała nawałnicę myśli, która raz po raz atakowała jego umysł.

Ludzie przecież nie umierali ot tak. Śmierć zawsze była owiana tajemnicą dla tak młodego człowieka, jak on. Uważał, że cykl życia kończy się powoli, a nie tak po prostu. Dla niego było to po prostu dziwne. Jeszcze dziwniejsze okazało się to, że wszelkie odczucia związane ze śmiercią Dajung zniknęły. Rozpłynęły się, nie pozostawiając po sobie śladu.

Jimin nie poznawał samego siebie. Kim się stał przez swojego kuzyna? Nie chciał zostać mordercą. W końcu jedyne czego pragnął to tego, by dziewczyna przestała całować Jungkooka. Koniec końców pogodził się z tym, że to był jedynie przypadek, choć według niego zbyt szybko się do tego przekonał. Jungkook nie wpływał na niego dobrze, na jego zdrowie psychiczne. Zresztą tak, jak jego martwa ciotka.

Kiedy tylko usłyszał, że ktoś wchodzi do domu, była już druga w nocy.

– Już jestem – zawołał Jungkook tak, jakby dopiero wrócił ze szkoły. Jimin przejechał palcem po folii w której była schowana praca Dajung i Jungkooka. Kiedy chłopak wszedł do kuchni, zdziwił się, gdy zauważył swojego kuzyna. – Myślałem, że śpisz.

– Jakoś nie potrafiłem... Spaliłem zawartość torby Dajung, bo zapomniałeś ją ze sobą zabrać – wytłumaczył Jimin.

– Ale jak to? Tam było moje zadanie. Teraz tyle godzin męczenia się z tą dziewczyną poszło na marne?

W jego głosie dało się usłyszeć wciąż nasilającą się irytację, co Jimin niemal od razu powstrzymał, machając młodszemu pracą przed nosem.

– Masz szczęście, że zauważyłem to przed podpaleniem – powiedział Jimin z uśmiechem.

– Dlaczego taki jesteś? – zapytał zbity z tropu Jungkook.

– Taki, czyli jaki?

– No... taki. Nim wyszedłem, przechodziłeś jakieś załamanie nerwowe, a teraz? – wyrzucił ręce do góry. – Teraz zachowujesz się tak, jakby Dajung nadal żyła. Co się z tobą dzieje? – zapytawszy, usiadł przy stole naprzeciw Jimina.

– Jakby nadal żyła... byłbym zazdrosny – mruknął cicho pod nosem. – Naprawdę nie chciałem, żeby cię całowała.

– Wiesz, że ostrzegłbym ją, Jiminie. Te usta należą tylko do ciebie – Jungkook uśmiechnął się promiennie po czym dodał – no i w jakiejś części są moje, ale to szczegół – zaśmiał się.

– Wiesz, że kiedy znalazłem ciocię, myślałem, że mnie też zabijesz? – wyznał nagle Jimin, co odrobinę wkurzyło młodszego z kuzynów.

– Gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to od razu – powiedział mrużąc oczy. – To dlatego nie chciałeś przytulać się tak często, jak chciałem? – kiedy otrzymał odpowiedź w postaci skinięcia głową, Jungkook westchnął cicho. – Przepraszam za to kim jestem.

– Nie przepraszaj, Jungkookie. Wiem, że się nie zmienisz i nie przeszkadza mi to... Nie lubię przebywać poza domem. Czuję się nieswojo w tłumie ludzi... Jeśli będziesz mnie chronił, zostanę z tobą na zawsze – mówił to z takim ciepłym uśmiechem, że Jungkook zdał sobie sprawę, iż nawet jego mama tak nie robiła.

– Skończę w piekle... Tak mówiła moja mama. Tam też ze mną będziesz?

– Myślę, że większe piekło spotkało mnie tutaj, więc tam nie może być gorzej – zaśmiał się cicho, po czym podparł głowę na ręce. – Jungkookie, chodź spać, bo jeszcze dziś rano idziesz na ósmą do szkoły.

psychopath: jjk + pjm |four shot|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz