*Kihara POV*
[Kilka godzin wcześniej]
Do pierwszych lekcji zostało jeszcze niewiele ponad piętnaście minut. Uczniowie siedzieli na korytarzu rozmawiając, powtarzając tematy lub spisując nieodrobione prace domowe. Ja i Takudo należałyśmy do tych pierwszych. Od jakiegoś czasu głowiłyśmy się nad pewną, ważną dla nas sprawą: jak przywrócić żeński klub koszykarski do życia. Kilka dni temu pani dyrektor oświadczyła, że jeżeli nic się nie zmieni, grupa dalej pozostanie nieaktywna i nie przyniesie żadnych korzyści, drużyna zostanie rozwiązana.
Przywrócenie drużyny nie było prostym zadaniem. Miesiące zaniedbań dawały się we znaki, ciężko było zebrać wszystkie zawodniczki na trening, a nawet jeśli w końcu się udawało, ich umiejętności były godne pożałowania. Nawet trener zrezygnował z prowadzenia ćwiczeń.
— Nie wiem jak ma nam się udać uratować drużynę. Wszystko obraca się przeciwko nam. – Szatynka westchnęła ze zrezygnowaniem.
— Dyrektorka zorganizowała nam mecz za dwa miesiące. Przez ten czas musimy nauczyć się grać na przyzwoitym poziomie.
— Wątpię żeby nam się udało. Dziewczyny mają straszne zaległości, skoro nie opanowały tego w tak długim czasie, to jak chcesz to zrobić w tak krótkim czasie?
— Musimy spróbować ten ostatni raz. — stwierdziła Takudo.
— Jakieś pomysły?
— Hmm... — Blondynka zamyśliła się — Przede wszystkim należy znaleźć jakiegoś trenera. — zaproponowała. Nagle obie jak na zawołanie spojrzała na przemierzającego szkolny korytarz czerwonowłosego chłopaka, który nieznacznie kuśtykał.
— Słyszałaś o tej akcji podczas treningu Pokolenia Cudów?
— Masz na myśli...?
— Tak.
— No to słyszałam. Podobno Akashi nabawił się jakiejś kontuzji i chwilowo zawiesił swoją działalność w drużynie.
— Kto by się spodziewał, zawsze był taki idealny, miało się wrażenie, że nieszczęścia się go nie łapią, a tymczasem proszę, nawet on miewa wypadki.
— Każdy miewa czasem pecha. — mruknęła, a do jej głowy przyszedł pewien pomysł. — Już wiem! — zawołała, wstając gwałtownie.
— Co wiesz?
— Już wiem co możemy zrobić żeby pomóc drużynie.
I tak właśnie znalazłyśmy się w jednej z klas razem z przerażającym kapitanem Cudownego Pokolenia, błagając go o zostanie naszym trenerem.
~ * ~
*Akashi POV*
[teraźniejszość]
Zamyślony siedziałem przy biurku stukając palcami w drewniany blat. Byłem w trakcie odrabiania pracy domowej, gdy nagle w mojej głowie pojawiła się myśl o prośbie tamtych dwóch dziewczyn.
Skąd w ogóle pomysł, że im pomogę? Dlaczego nie poproszą jakiegoś nauczyciela.
Zamyślony stukałem w blat biurka. Przypomniałem sobie prośbę tamtych dziewczyn. Dlaczego nie poproszą jakiegoś nauczyciela? Skąd w ogóle pomysł, że im pomogę?
Nie mam zamiaru zabierać się za tak słabą drużynę. I już mniejsza z tym jak cała sytuacja wyglądałaby z Perspektywy Pokolenia Cudów. Może i pomyśleliby, że zrezygnowałem z udziału w treningach i meczach, a kontuzja była tylko dodatkowym pretekstem by trenować jakąś inną drużynę. Ale to nie o to chodzi.
Rzecz w tym, że jeśli nie udałoby im się wygrać po tym, jak je trenowałem źle by to wpłynęło na moją reputację, a na to nie mogę sobie pozwolić.
~*~
Miałem szczerą nadzieję, że po mojej odmowie Kihara Hitoshi odpuści sobie. Jednak na moje nieszczęście pomyliłem się.
— Akashi- senpai! Akashi- senpai! — gdy po raz tysięczny tego dnia usłyszałem ten sam głos, miałem ochotę wbić sobie nożyczki w tchawicę, aby mieć od niej spokój; albo jej – żeby wreszcie się zamknęła. Miałem serdecznie dosyć tego irytującego głosiku i tego przeklętego–
— Akashi- senpai! — Cały dzień ten wysoki głos rozbrzmiewał za moimi plecami, testując moją cierpliwość. Jednak cały czas udawałem, że nie słyszę.— Akashi- senpai! Słyszysz mnie?!
— Nie. Idź sobie — mruknąłem cicho idąc dalej. Ale oczywiście ona nie odpuściła. Kiedy spotkałem ją po raz pierwszy wydawała się poważną osobą , ale patrząc na nią teraz... Pozory mylą.
— Czyli jednak słyszysz. — powiedziała z uśmiechem — I co? Przemyślałeś moją propozycję?
— Nie.
— No jak to? Jak będziesz się tak guzdrał, to zostanie nam niewiele czasu.
— "Nam''? — uniosłem brew
— Tak. Akashi- se—
—Przestań! — przerwałem. — Mam dosyć tego ciągłego "Akashi- senpai''. Powiedziałem wyraźnie, że ci nie pomogę. Czego nie zrozumiałaś?
— Nie rozumiem jak można być tak bezdusznym człowiekiem i nie pomóc innym w potrzebie! – Założyła ramię na ramię.
— Bezdusznym człowiekiem?! Jestem bezdusznym człowiekiem, bo twoja drużyna jest tak słaba, że lada moment zostanie rozwiązana!?
— Nie. Dlatego, że nie chcesz mi pomóc!
— Może dlatego, że to nie mój interes?! Ty jesteś kapitanem, więc jeśli nie radzisz sobie z problemami to może pora skończyć te nędzną zabawę w klub koszykówki?! — Na chwilę zamilkła.
— Własnie dlatego cię proszę — powiedziała cicho.Spojrzałem na nią jednocześnie zły i zaskoczony.
— Wiem, że jeżeli mi nie pomożesz, to ta "zabawa'', jak to nazwałeś, wkrótce się skończy – spuściła głowę – Nie mogę poprosić nauczyciela o to by nas trenował, ponieważ oni już skreślili tę drużynę i nie chcą się w to bawić. Poza tym ty w przeciwieństwie do mnie jesteś dobrym kapitanem. Z tego powodu chcę, żebyś nam pomógł. Żebyś nakierował mnie jakoś na dobrą drogę
— Może to czas żeby sobie odpuścić?
— Chciałam, ale nie mam serca powiedzieć tym dziewczynom, że rozwiązuję drużynę, bo nie umiem jej poprowadzić. Kiedy widzę jaką radość sprawia im gra, nieważne czy zakończy się ona porażką, nie chcę tego kończyć. Więc zaczęłam szukać rozwiązania.
— Skoro nauczyciele nie chcą się odjąć treningu twojej drużyny, to dlaczego ja miałbym?
— Miałam nadzieję, że—
— Miałaś nadzieję? — Uniosłem brew — Chyba niestety muszę cię rozczarować.
____________________
CZYTASZ
Kuroko no Basket- Propozycja (prawie) nie do odrzucenia.
Fanfiction[REWRITE] Każdy miewa czasem pecha, nawet ''wielki imperator''. Zapraszam do czytania :33